środa, 29 listopada 2023

Annapurna Base Camp Trek- praktycznie

 W dzisiejszym poście opiszę Wam, jak zorganizować ten trekking na własną rękę.

Od kwietnia tego roku obowiązuje przepis, że trzeba wynająć przewodnika. Jest to martwy przepis. Przed naszym wyjazdem pytałam, sprawdzałam na forach i nikt nie miał z tym problemu. (Uwaga: piszę ten post w listopadzie 2023 roku, możliwe, że przepisy znowu się zmieniły. Koniecznie sprawdźcie.) Przewodnik wymagany jest dla większej grupy i na niektórych szlakach, akurat dla ABC nie jest on niezbędny.

Wybraliśmy Annapurna Base Camp, bo mieliśmy 11 dni na trekking (Everest Base Camp jest dłuższy) plus nie chcieliśmy robić przelotów krajowych (a i tak zrobiliśmy - o tym w następnym wpisie, już za 3 dni). W Nepalu jest wiele szlaków o różnej trudności i długości, z pewnością wybierzecie coś dla siebie.

To piękny, ale trudny spacer. Nie trudny technicznie, bardziej fizycznie daje się we znaki.

Dlaczego nie wzięliśmy przewodnika ani tragarza? (Chociaż tego drugiego raz nam brakowało.) Chcieliśmy iść sami, własnym tempem i własnymi ścieżkami. Na szlaku nie można się zgubić, jest dobrze oznaczony, można spytać lokalesów, plus polecam mapy offline z Mapsme.

O lotach napisałam tutaj.

Z Kathmandu do Pokhary wzięliśmy autobus, raz było to lokalną atrakcją. W drugą stronę wracaliśmy samolotem.  Jeżeli chcecie zaoszczędzić, to można się przemęczyć dwa razy. 😉

Bagaż.

Plecaki i kijki mieliśmy z Polski. Mój był 45l, a mojego partnera 55l. Kijki i śpiwory można wypożyczyć w Kathmandu za grosze. Plecaki można kupić, ale to wszystko podróbki, a nam zależało, żeby były wypróbowane i na lata.

Ponieważ nie braliśmy tragarza, to musieliśmy bardzo ograniczyć naszą garderobę. Część rzeczy (te na lot) zostawiliśmy w Pokharze w hostelu. To bardzo popularna opcja tutaj i wszystkie hostele mają "storage room". Co zapakowaliśmy?

Ubrania: 4 majtki, 2 staniki sportowe, 1 komplet merino (ale teraz nie brałabym legginsów, bo tylko raz je ubrałam), spodnie polarowe, spodnie softshell, krótkie spodenki, hardshell (to na deszcz: góra i dół), peleryna (nie użyta, też bym nie brała), cienki polar, gruby polar, 2 sportowe tshirty, 2 pary skarpet merino, 1 cienkie, 1 do spania, bluzka do spania (w sumie też bym się bez niej obyła), buty trekkingowe (podejściówki w naszym przypadku by się sprawdziły, bo nie było śniegu) i sportowe (kilka pierwszych dni w nich szłam, ale dalej lepiej mieć sprawdzone mocniejsze buty), klapki, czapka, rękawiczki (grube i cienkie), buffka, czapeczka i okulary przeciwsłoneczne.

Letnie ubrania praliśmy przez pierwsze kilka dni. Wysychały przy piecu lub na plecaku.

Przepierki. Po wykręceniu w ręcznik i przesuszeniu przy piecu, dosuszamy na plecakach. Nie tylko my tak chodziliśmy 😄.

Kosmetyki: 3 papiery toaletowe (można kupić w schroniskach, bo w toaletach nie ma), mokre chusteczki (wyżej nie ma prysznica), 2 małe żele pod prysznic, 1 mały szampon, 1 mały balsam, małe mydło (używane do przepierek)-  wszystko z hoteli zabrane, szczoteczka do zębów, pasta, krem do twarzy, krem UV (!) i szminka ochronna, produkty damskie (podpaski można kupić w schroniskach tych niżej położonych, o tamponach zapomnijcie).

Apteczka: Zaraz po przyjeździe kupiliśmy w aptece tabletki przeciwko chorobie wysokościowej oraz do uzdatniania wody. Oprócz tego mieliśmy sporo plastrów, tabletki na ból gardła, aspirynę, alergię i przeciwbólowe (na receptę na bóle stawów i zwykły panadol), przeciwbiegunkowe (nie były potrzebne), elektrolity (dodawaliśmy do oczyszczonej wody, aby zabić chemiczny smak) i magnez (skurcze łydek po pierwszych dwóch dniach dały się nam we znaki).

Inne: butelki na wodę - aby nie produkować plastiku i nie płacić za wodę. W każdym schronisku i wiosce możecie uzupełnić zapas (mając tabletki lub filtr), nie musicie nieść kilku litrów stale ze sobą. Powerbank (wyżej płaci się za ładowanie telefonu), telefony i ładowarki (wtyczki są nasze), dokumenty (paszport, żółta książeczka szczepień, ubezpieczenie - idziecie w góry, potrzebujecie wysokogórskiego), śpiwory (mieliśmy lekkie, używaliśmy dodatkowo kocy dostarczonych przez schronisko), ręczniki szybkoschnące, książkę do czytania, przekąski (na szlaku można kupić czekoladę i batony, ale są dużo droższe). Mój partner miał jeszcze techniczne rzeczy: czołówki, scyzoryk, linkę (przydała się do suszenia prania na tarasie), taśmę srebrną, zestaw naprawczy.

Schroniska są podstawowe. Pościel nie jest prana za każdym razem. Czasami dają ręczniki. Łazienki często są poza budynkiem. Na luksusy nie ma co liczyć. Zmarzniecie. 

O naszej trasie napisałam Wam trzy posty, więc nie będę się powtarzać. Pozwolenie możecie załatwić w kilku miejscach, myśmy zrobili to od razu po przylocie w Kathmandu (uwaga na święta i przerwy obiadowe). 

Jedzenie:

Nam smakowało. Ceny ustalane są odgórnie. Im wyżej tym drożej. Polecam kuchnię lokalną, bo spaghetti i pizze odbiegają od europejskich standardów. Powyżej Bamboo nie dostaniecie mięsa (jedynie tuńczyk z puszki). Zaczyna się tam teren uznawany za sakralny i nie spożywa się zwierząt (ani nie pali ognia, dlatego jest zimno). Porcje są duże, na obiad wystarczał nam jeden talerz smażonego ryżu na dwie osoby.
Po takim trekkingu w Pokharze udaliśmy się na pizzę. Mieliśmy dosyć ryżu :). Ale trzeba przyznać, że ciecierzyca, fasola i ryż dobrze napełniają żołądek, chociaż powodują inny dyskomfort na szlaku.

Finanse: Na szlaku wydawaliśmy średnio 26 dolarów od osoby na dobę (ale to zależy, od tego co chcecie jeść). Trzeba mieć lokalną walutę. Niżej można jeszcze płacić kartą lub przelewem, wyżej akceptowane są tylko Rupie. Bankomatów nie ma. Lepiej oczywiście mieć wymienione z zapasem. Jak Wam coś zostanie, to kupicie pamiątki w Kathmandu i Pokharze, możecie też wymienić z powrotem (ze stratą) na lotnisku wylotowym. Jest zakaz wywozu Rupii poza Nepal, zresztą nie widziałam kantoru w Warszawie, który be je skupował.
Małą kwotę możecie wymienić na lotnisku, resztę w mieście. Różnica w kursie jest bardzo niewielka, ale w kantorach można się targować przy większych sumach. Do wymiany potrzebny jest paszport. Uwaga na dolary! Muszą być nowe, niepodarte, niewypłowiałe - takich nie przyjmują.
Ogólnie wydaliśmy 4600 zł na bilety i jakieś 600 dolarów na pobyt. Plus prezenty dla siebie i rodziny. Kupiliśmy (nie ukrywam) sporo sportowej odzieży. Nepal jest tani, jeżeli będziecie jeść "street food", które nam bardzo smakowało, spać w schroniskach i korzystać ze zbiorowego transportu. Drogi jest alkohol, europejskie produkty (słodycze, kawa) i przelot wewnątrz kraju (chociaż to i tak tylko 100 dolarów, a oszczędza Wam pół dnia).

Zakupy: Przed wylotem koniecznie sprawdźcie swoje buty. W górach musicie mieć wypróbowane obuwie, co do reszty....

Na Thamelu w Kathmandu (ale też i w Pokharze) kupicie wszystko, co jest potrzebne do trekkingu. Powiecie sprzedawcy gdzie idziecie i on Wam doradzi. Ceny są bardzo przystępne (jest kilka firmowych sklepów, ale tam jest drożej niż w Polsce). Pamiętajcie, żeby się targować. Kurtka puchowa kosztuje 5500 Rupii, ale przy zakupie dwóch (lub kurtki i polara) zapłacicie już tylko 4000.
Oprócz odzieży sportowej warto przygotować się na zakup kaszmirowych szali i swetrów, paszminy, czy miodu. Lokalny alkohol to bimber z prosa (niedobry), a wina nepalskiego nie piliśmy. Słodycze mają niedobre (chyba, że takie kupione na straganie hinduskie). Kupiliśmy jeszcze mango.

Podsumowując:

Plusy: Przygoda życia, widoki, jedzenie, ludzie, typowa Azja (co nie każdemu się spodoba, ale ja akurat lubię takie klimaty). I udowodniłam sobie, że dam radę.

Minusy: Trudność fizyczna szlaku (te schody to nie przelewki), nadal bolą mnie kolana. Schroniska  - wiedziałam, że będzie zimno, ale jednak w pewnym wieku ma się wymagania (i jeszcze hałas - ściany są bardzo cienkie). Pomimo tego, że na końcu mieliśmy dwa dni zapasu, nie zdecydowaliśmy się spędzić go na szlaku. Początkowo mieliśmy taki zamiar, ale po dziewięciu dniach chcieliśmy zaznać trochę luksusów.
Śmieci - Nepalczycy: turyści i tragarze rzucają papierki gdzie popadnie, zwracaliśmy im uwagę. Transport - drogi są beznadziejne. W Kathmandu ruch uliczny i smog może powalić. 

Czy polecam? Tak. Ale przygotujcie się fizycznie na chodzenie po schodach. 😉

4 komentarze:

  1. Dzięki. Mam w planach Nepal. Informacje bardzo użyteczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, mam nadzieję, że coś dla siebie odnajdziesz

      Usuń
  2. Wszystko super, ale te schody!😱

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schody są tam zabójcze, ale tylko na tej trasie. Jest wiele szlaków dużo bardziej przyjaznych.

      Usuń