Moja pierwsza wizyta w Chinach! Ależ byłam podekscytowana! Nie wiem, czego się spodziewałam, ale industrialne miasto Guangzhou okazało się wielkim rozczarowaniem.
|
widok z okna |
Jak zwykle udałam się na zakupy. Nie, nie jestem uzależniona, po prostu moi pasażerowie wypili sporo coca-coli light na ostatnim locie i musiałam uzupełnić zapasy.
|
okolice pobliskiego centrum handlowego |
|
ogromny supermarket |
|
pikantne kurze łapki - świetna przekąska (ale się nie odważyłam) |
Ponad godzinę zajęło mi znalezienie potrzebnych produktów, a przy kasie okazało się, że moja karta kredytowa nie ma jakiegoś tam znaczka, bez którego pani kasjerka nie może jej przyjąć.
Śniadanie w hotelu było kulinarnym odkryciem.
|
ciepły sok z purpurowych ziemniaków- smak słodko-kartoflany |
|
Croissant z węgla bambusowego - podobno mają dobroczynny wpływ na żołądek (w smaku jak zwykłe rogaliki). |
Jutro Hong-Kong!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz