czwartek, 28 maja 2020

54 godziny grozy

Przeszukując katalog lokalnej biblioteki natrafiłam na wspomnienia Claude Bertaud "54 godziny grozy. Relacja z pokładu porwanego samolotu".

Wydawnictwo De Facto nie popisało się szatą graficzną. Książkę się dobrze czyta, ale kiepsko wygląda.


Jak sama autorka się przedstawia: "Zawód: stewardesa. Marzenie wielu dziewcząt mojego pokolenia. Lecz nie moje."

Krótki wstęp autorki, gdzie pisze jak i dlaczego zaczęła latać.
Autorka to francuska nauczycielka języka angielskiego, która podejmuje pracę w liniach lotniczych , żeby pozwiedzać świat. 

Claude była związana z lotnictwem przez 20 lat, kiedy miała pecha i znalazła się na pokładzie porwanego samolotu. Jest rok 1994, 24 grudnia i Air France wykonuje rejs do Algieru. Co ciekawe i niepokojące, terroryści bez problemu wchodzą na pokład uzbrojeni i umundurowani wraz z pasażerami. Później okazuje się, że kontrola bezpieczeństwa nie działała, a oni mieli swoich pomocników na lotnisku. Samolot jest na ziemi i jest we władaniu zdesperowanych szubrawców przez wiele godzin.

Airbus 300 - jak dla mnie mały :)
Jest rok 1994, a więc jeszcze daleko do wydarzeń 11 września. W tamtych czasach samoloty były porywane dla okupu, rozgłosu, wymiany więźniów, a nie po to aby wysadzić się w nich zabijając jak najwięcej ludzi. Terroryści aby wywrzeć presję, zabijają jednak trzech zakładników.

Warto przeczytać, aby przekonać się o innych stronach zawodu cabin crew oraz jak wygląda taka sytuacja z perspektywy naocznego świadka. I najważniejsze, jak trudny, wręcz niemożliwy czasami jest powrót do normalności.


Po zamachu autorka nie była w stanie kontynuować pracy w chmurach.
I jeszcze kilka faktów o pasażerach w czasie nocnych lotów.


Zainteresowanych odsyłam do reportażu, jaki udało mi się znaleźć na yt (w j.francuskim).
Air France 8969

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz