czwartek, 13 lutego 2020

Salar de Uyuni

Solnisko w Boliwii niedaleko miasta Uyuni - to must see! W miasteczku jest kilkanaście agencji organizujących wyjazdy na słone jezioro i do parku narodowego. Warto wybrać się na taką 3 dniową. Jest to męczące, ale nie pożałujecie.

Pierwszy przystanek - cmenatrzysko pociągów, gdzie przewodnik opowiada historię kraju. Ciężko zrobić zdjęcie, bo wszystkie wycieczki wyruszają o 10:30.
W agencjach możecie się targować. Nam udało się obniżyć cenę o 200 Boliwianów.  Dodatkowo musicie ze sobą zabrać lokalną gotówkę na wjazd do parku narodowego, gejzery i toalety. Wyjdzie Wam jakieś 700 złotych. Taniej, jeżeli znacie hiszpański i nie potrzebujecie angielskojęzycznego przewodnika.

Wyjazd odbywa się samochodem 4x4. Nie wiem, czy można wynająć gdzieś samemu samochód. Całość to duże przedsięwzięcie logistyczne. Macie zapewnione spanie i jedzenie. Jedynie trzeba mieć ze sobą ubrania (ciepłe i letnie), przekąski, wodę, papier toaletowy i ochronę od słońca. W zimie trzeba również zabrać lub wynająć śpiwór. Resztę bagażu oddaje się na przechowanie w biurze lub hotelu.
Wybraliśmy agencję Salt Desert Adventures . Miała dobre opinie i dobre samochody. Przewodnik i kierowca byli kompetentni, ale ponieważ jechaliśmy dwoma samochodami, to wszystko się trochę rozciągnęło. Tym bardziej, że przewodnik chciał nakręcić filmiki i zrobić zdjęcia całej grupy. Wersja dla bogatych - private tours, to wtedy wy decydujecie co i kiedy.
Na koniec należy dać napiwek kierowcy.

Na jeziorze solnym nie ma zachowanej perspektywy.
Na części największego na świecie jeziora znajduje się woda, co tworzy efekt lustra. Na tę część wyprawy warto zabrać klapki. Można też wynająć gdzieś w mieście kalosze - wskazane w zimie. 
Po tym niezwykłym miejscu udaliśmy się na odpoczynek w solnym hostelu. Pokoje mają łazienki (niektóre agancje organizują nocleg w takich ze wspólnymi prysznicami - dodatkowo płatnymi). Ręcznik trzeba mieć swój lub wynająć na miejscu za 10 Boliwianów. Wieczorem, jak to często w Boliwii, nie było ciepłej wody.

Drugiego dnia ogląda się laguny, flamingi i niezwykłe formacje skalne.
Po śniadaniu wycieczka wyrusza na południe do parku narodowego. Jest wiele niesamowitych widoków, aż trudno jest mi teraz zdecydować, które zdjęcia wstawić.
Po wieczór dojeżdża się do gejzerów, a hotel jest przy gorących źródłach. Tym razem pokoje i toalety są dzielone (myśmy mieli szczęście i dostali dwójkę, do własnej toalety można dopłacić). Prysznicy nie ma. Są gorące baseny. Ręcznik można ponownie wynająć za opłatą. Nawet jeżeli będziecie zmęczeni, musicie iść się wykąpać! Nigdy w życiu nie zobaczycie tyle gwiazd!

Na solnisku nas wygrzało, tu nas wymroziło - padał grad.
Po kolejnym noclegu czeka Was najgorszy dzień. Długi powrót do Uyuni (chyba, że kontynuujcie do Chile, to wysadzą Was na granicy). Po drodze jest jeszcze kilka miejsc do zobaczenia, a do miasta dotrzecie ok 18.

Dzikie wikunie na ogromnych przestrzeniach. 
W kolejnym poście napiszę o chorobie wysokościowej. W czasie tej wyprawy będziecie na 4800m n.p.m. i niestety wielu turystów może ją tam odczuwać.
Po powrocie myślę, że południe Boliwii to najpiękniejsze miejsce odwiedzone przez nas w czasie tej wyprawy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz