Po chłodnym i deszczowym
Melbourne czekała mnie prawdziwa gratka. (Chociaż na pobyt w Australii też narzekać nie mogę.) Przyleciałam na Hawaje. Kiedyś już miałam przyjemność nocować w Honolulu, ale tym razem trafił mi się całodzienny pobyt!
|
Tradycyjne powitanie odbite w płytach chodnikowych. |
|
A do tego zarzucono mi na szyję naszyjnik ze storczyków. |
Nasz hotel położony był bardzo blisko Plaży Waikiki - jednej z najsłynniejszych plaż świata. Po krótkiej drzemce wybraliśmy się z moimi pilotami na spacer i posiłek.
|
Czy można się oprzeć takiej pokusie? |
|
Hawaje to raj dla surferów. |
|
|
Najsłynniejszy surfer świata? Duke Kahanamoku uważany za wynalazcę nowoczesnego surfingu. |
|
Parasole i leżaki należą do hoteli. W kilku miejscach można je też wynająć za opłatą.
Ciekawostka, przy plaży znajdują się nie jeden, a dwa całoroczne sklepy Bożonarodzeniowe! Żeby mi się jeszcze tylko choinka w mieszkaniu mieściła, to bym tu zaszalała! - Ku uciesze swoich kolegów z samolotu, którzy i tak już mieli ze mnie ubaw, gdy podziwiałam te wszystkie cudeńka.
|
|
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz