W drodze powrotnej z Lubiatowa (wsi położonej nad morzem) zatrzymaliśmy się w Muzeum Budownictwa Ludowego.
Wstęp tutaj kosztuje 30 zł (plus 10 zł parking) i wierzcie mi, będziecie chcieli tu wrócić.
 |
Muzeum znajduje się w Olsztynku (gdzie polecam Wam również spróbowanie sławnych jagodzianek). Na zdjęciu chata szkolna ze wsi Pawłowo z XIX w. |
Historia parku etnograficznego sięga 1909 roku i historii Prus. W owym czasie w Królewcu zapadła decyzja o utworzeniu muzeum, do którego przeniesiono by obiekty najbardziej charakterystyczne dla poszczególnych regionów Prus Wschodnich. W 1937 roku zdecydowano o przenosinach do Olsztynka.
 |
Wnętrze szkoły. W tym samym budynku mieszkał nauczyciel. Do większości domów / chat / zagród możecie zajrzeć. W kilku można spacerować po pokojach, inne ogląda się przez szybę z pleksi lub przez siatkę. |
Park jest bardzo dobrze zagospodarowany i pięknie położony. Na zwiedzanie przeznaczcie sobie dwie godziny plus. Na terenie są bezpłatne toalety, w pijalni ziół napijecie się kawy, a w karczmie możecie zjeść obiad.
Minus? Muzeum jest czynne do godziny 18, a przed 17 w karczmie nie ma już wyboru dań.
 |
Kościół ze wsi Rychnowo z 1714 roku. |
Ponieważ część obiektów znajduje się wśród drzew, warto zabrać ze sobą sprej na komary. Przydadzą się też Wam dobre buty, bo część dróg jest szutrowych.
 |
Wnętrze kościoła. |
Patrzcie pod nogi, bo do chat wchodzi się przez wysokie progi, a stopnie są nierówne.
 |
Byliśmy w sierpniu, kiedy ogrody pięknie kwitły. |
 |
Chałupa ze wsi Burdajny. W parku znajdują się domostwa bogatych i biednych chłopów; a także dzwonnica, kościół, młyny, szkoła, plebania (pastora) oraz warsztaty rzemieślnicze z pełnym wyposażeniem. |
 |
Nie tylko budynki i wnętrza są zachowana / odwzorowane. Również całe obejścia utrzymane są w minionych czasach. Jest sprzęt gospodarski, zwierzęta, wychodki, strachy na wróble, a w ogródkach roślinność, którą uprawiano. |
 |
Takie rudbekie rosną również u mnie w ogrodzie (i strasznie się panoszą). |
Uwielbiam oglądać wnętrza z przeszłości.
 |
Część sprzętów (szczególnie z tych nowszych domów) sama pamiętam. (Będąc w Warszawie zajrzyjcie do Muzeum PRLu, tam można powspominać.) |
Warto zwiedzać zgodnie z planem. Można go znaleźć online lub zrobić zdjęcie tablicy przy wejściu. Nie przegapicie w ten sposób żadnego z obiektów.
 |
I traficie do Pijalni Ziół. Kawy i ciasta nie próbowałam, bo szykowaliśmy się na obiad w karczmie (jest przy samym wejściu). Obkupiłam się natomiast w ich przetwory i są wspaniałe. Problem tylko jeden, później trzeba je ze sobą tachać. |
W Pijalni Ziół możecie odpocząć. Usiąść przy stoliku albo wziąć poduchę i rozgościć się na trawie. W środku można się częstować ich produktami.
 |
Dawniej wiele ziół suszono. |
Po zakupach zostały nam jeszcze wiatraki do obejrzenia. Weszliśmy do jednego, zakładając, że inne są takie same. Nie mieliśmy już sił na pozostałe i byliśmy głodni.
 |
W środku możecie zobaczyć jak wyglądał funkcjonujący wiatrak. |
 |
Mnie najbardziej urzekły piękne drewniane chaty (ten zapach!) i ich wyposażenie. (I jeszcze jedne malowane sanie, ale niestety zdjęcie mam bardzo słabe.) |
Dzień po naszej wizycie, 15 sierpnia, obchodzone jest tam Święto Ziół. Wstęp jest bezpłatny, gra muzyka, są stoiska, rękodzieło. Może warto wybrać się tam za rok?
P.S. Już w środę zapraszam Was na wpis literacko - lotniczy.