Czerwiec minął mi bardzo przyjemnie. W ramach zastępstwa za koleżankę udało mi się wylecieć na kilka dni do pracy. Latałam na Challengerze 350 - tutaj, tutaj i tutaj możecie poczytać o typach samolotu, na których do tej pory było mi dane pracować. Na takim samolocie już kiedyś latałam, więc nie był on dla mnie nowością, jak Falcon z listopada.
|
Obowiązkowe selfie przed lotem.
|
Challenger 350 nie należy do dużych prywatnych jetów. Może pomieścić ośmioro pasażerów (9 nawet), ale sześcioro z nich będzie siedziało wygodnie, a pozostali będą się ściskać na kanapie.
|
Zaraz wyjeżdżamy z hangaru w Entebbe. | | |
|
|
Standardowe fotele w samolocie VIP. Po lewej stronie widać "snack basket", którego nie jestem fanem, ale jako freelancer staram się nie zmieniać zwyczajów w samolocie.
|
"Welcome table" - w Ugandzie wybrałam się na zakupy, ale supermarket mnie bardzo rozczarował.
Po prawej stronie menu.
|
Maleńka galley, bez pieca - tylko mikrofalówka była. Ręcznik i szklanka na przyjście pasażera przygotowane. Oczywiście ten cały bałagan zakrywa się przed boardingiem.
|
|
Mapa w kabinie pokazuje dokąd lecimy i gdzie jesteśmy.
|
Jak podoba się Wam taki samolot? Mam nadzieję, że uda mi się go pokazać Wam również w filmiku.
A nie przyjemniej jest w dużych szerokokadłubowych maszynach? Na pewno fajnie lata się małymi z bogatymi, ale lot Jumbo jet'em to jednak kupa radości. Ok, z punktu widzenia stewardessy więcej roboty, ale za to ile frajdy z tego.
OdpowiedzUsuńHmmm. To zależy. Na dużych samolotach pracuje się w grupie. Tutaj jestem sama.
OdpowiedzUsuńNa prywatnym jecie jestem też za wszystko odpowiedzialna. Zakupy, planowanie menu, sprzątanie itp.
To inny rodzaj pracy. Ja się w nim odnajduję, ale pewnie nie każdemu by to odpowiadało.
Trudno powiedzieć, co jest lepsze.
Z pewnością pieniądze są lepsze na małym samolocie 😉