niedziela, 6 grudnia 2020

Ostatnia rotacja

Po tygodniu w Dubaju wróciłam do domu opalona i wypoczęta. Zastanawiałam się też, kiedy znowu dostanę jakieś zlecenie. Problem z byciem freelancerem jest taki, że nigdy nic nie wiadomo. Trafiają się wspaniałe wyloty: jak wspomniany Dubaj, czy Mauritius; ale zdarza się też długi okres bez lotów. 
Jest jeszcze jeden problem z takim systemem pracy. Ponieważ nigdy nie wiadomo ile się w danym miesiącu zarobi, to bierze się wszystko co dają. Oczywiście wszyscy na stronach i forach piszą, żeby nie psuć rynku i nie brać zaniżonych stawek, ale bądźmy szczerzy, kto w dobie Covidu wie kiedy znowu będzie pracował?
I jeszcze jedna zasada freelancu, jak raz odmówisz firmie, to spadasz na sam dół ich listy. I właśnie dlatego po niecałym tygodniu w domu ponownie wyleciałam do pracy. Tym razem dostałam tydzień małych skoków po Europie Wschodniej. 
Po tak długim wstępie poniżej kilka zdjęć z tej rotacji.

Znowu na małym Falconie. Przynajmniej szybko się nagrzewa.

W hotelach są już dekoracje świąteczne!

Znowu w Tallinnie:) Ten sam hotel i znowu zakupiłam sobie pyszny chleb. Niestety na nic więcej nie starczyło sił. Dawno nie musiałam wstawać przed 6 rano kilka dni pod rząd. 😂


Lotniska gotowe są już do zimy. Tutaj puste na północy Szwecji.

Pyszna zupa na lotnisku w Umea - gdy na pokładzie nie ma jedzenia dla załogi, to czyste zbawienie. 

Sporo się w ten tydzień nalatałam, ale ponieważ miałam tylko jednego pasażera na wszystkich rejsach, to nie było specjalnie ciężko. 
Jedyny problem miałam z porannym wstawieniem.  😉
Kto jeszcze nie lubi rano wstawać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz