Po mojej ostatniej wizycie w Amsterdamie i po tym, jak obiecałam sobie, że za dwa dni odwiedzę Muzeum Van Gogha, wylądowaliśmy w Gouda. Tak w tym mieście, gdzie robią ser. Co ciekawe, nie wymawia się tej nazwy "gouda" tylko coś jak "hałda" z bardzo charczącym "h". Van Gogh też nie czyta się prze "g", ale właśnie przez to charczące "h" - "Van Hoh". Tym nas oświecił kierowca taksówki wiozący nas z lotniska w Rotterdamie. Jak już wspomniałam wcześniej mieliśmy lecieć do Amsterdamu, ale tamtejsze prywatne lotnisko jest zamykane na noc. Ponieważ nasz pasażer się spóźnił, to został nam Rotterdam. A że w mieście odbywały się jakieś konferencje i wszystkie hotele były przepełnione, to firma zarezerwowała nam spanie w "serze".
 |
I tutaj są kanały. |
W poszukiwaniu kawy i kapitana (który już gdzieś ją znalazł) przemierzyłam centrum miasta wzdłuż i wszerz.
 |
Uroczy ratusz i rynek, gdyby nie te samochody i pogoda. |
W końcu znalazłam kawiarnię, w której zaszył się mój kolega.
-"A czemu nie używasz nawigacji w telefonie?" - zapytał mądrala na mój widok z papierową mapą w ręku.
Hmmm. Dzięki temu, że nie używam współczesnych cudów technologii i że nie umiem czytać mapy, odwiedziłam już wiele ciekawych miejsc w życiu. 😁
 |
Zdrowy początek dnia: smoothie bowl i napar z imbiru i cytryny. |
 |
Mniej zdrowa kontynuacja: kawa i cinnamon scone. |
Po takim śniadaniu udaliśmy się do hotel, żeby się wymeldować. Prowadził kapitan, więc doszliśmy tam w pięć minut (w przeciwieństwie do mojego dwudziestominutowego spaceru).
 |
wiosna w Holandii |
Co do sera, to w Goudzie znajduje się fabryk i muzeum. Mój kolega poświęcił się i nawet spróbował parę gatunków. Ja ser lubię tylko do wina, a na to było za wcześnie. 😉
Bo ogoólnie w holenderskim nie wymawia się litery 'g' ;)
OdpowiedzUsuńJednak podróże kształcą. :)
UsuńTo ze nie wymawiaja G to jedna sprawa; ale to charczace H to inna sprawa ;]
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńTo taka holenderka miniprzygoda wiedze.... jeszcze jakies miejsca odwiedzone?
OdpowiedzUsuńZapraszam jutro na bloga ;)
Usuń