Do Toronto dotarłam polskimi liniami LOT, a z Toronto do Montrealu zabrały mnie linie lotnicze Air Canada. Jeżeli śledzicie moją stronę FB, to pamiętacie też, że uwielbiam latać z nieznanymi sobie operatorami lotniczymi. Chętnie oglądam ich instrukcje bezpieczeństwa, przeglądam pokładowe magazyny, porównuję serwis i mundury stewardess - takie zboczenie zawodowe. Tylko, że z mojego pierwszego w życiu lotu z tymi liniami nie pamiętam nic!
Air Asia wprowadziła jakiś czas temu strefy bez dzieci, ja mam propozycję, żeby wprowadzić strefy bezwzględnej ciszy na pokładzie każdego samolotu. Na nocnym, dziewięciogodzinnym locie do Toronto, nie zmrużyłam oka przez dwie panie, które nie potrafią spać w samolocie. Skoro one same nie mogą zasnąć, to najwyraźniej nikt inny też nie powinien.
-"Ja to nie potrafię spać w samolocie."
-"Jak mi duszno."
-"Jak może być tak gorąco."
-"Przecież tu na nic nie ma miejsca."
-"Jak można tak spać?!"
-"Kolana mnie bolą"
-"Więcej nie lecę."
-"Ta baba przede mną nie musiała się tak rozkładać!"
-"Na tak długich trasach rzędy powinne być dalej od siebie."
-"W biznesie mają nawet drinki za darmo"
-"Ta whiskey nie działa, chodźmy po następną."
Na tak długich lotach staram się zarezerwować sobie miejsce przy przejściu. Nie mam problemu ze wstanie, gdy sąsiedzi chcą rozprostować kości; ale osiem razy - to chyba przesada. Przez dwie godziny stał nade mną także mąż jednej z pań, który siedział w innym rzędzie - prawdziwy klub dyskusyjny. I tak, zgadzam się, że podróżowanie klasą ekonomiczną przez większe, starsze osoby na tak długich trasach jest mordęgą, ale co ja jestem temu winna?!
Wymęczona dotarłam do portu przesiadkowego, gdzie musiałam odebrać swoją walizkę (tak samo jest w Stanach Zjednoczonych), przejść z nią odprawę celną i nadać ją ponownie. Mój lot z Warszawy był spóźniony, do odprawy paszportowej były kolejki, walizki wyjechały późno, do kontroli bezpieczeństwa też trochę postałam (tak, znowu wszystkie płyny z torby podróżnej, laptop, buty) i już nie załapałam się na swój drugi planowany lot. Trudno, poleciałam następnym, który też zresztą był opóźniony. Jak już pisałam wyżej, z lotu nie pamiętam nic. Odpadłam. Ale to nie koniec przygód jak na ten dzień. W Montrealu moja walizka się nie pojawiła. To nie pierwszy raz, gdy zgubiono mi bagaż.
Od Air Canada dostałam kosmetyczkę na przenocowanie (wolałabym tak jak ostatnim razem pieniądze, bo i tak podróżuję z własnym minimum w torbie podręcznej).
A moja walizka do mnie dołączyła następnego dnia.
Apel: Szanowni Pasażerowie! Szanujmy się nawzajem!
PS. Jeżeli rozmawiacie ze sobą, to zdejmijcie oboje słuchawki, bo krzykami nie dajecie zasnąć biednej strudzonej stewardessie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz