środa, 11 lutego 2015

Arab Street

Od dziesięciu dni przebywam w Singapurze, nadszedł więc czas na masaż. Razem z pierwszym oficerem wybraliśmy się do sprawdzonego już przez poprzednie załogi salonu. Green Apple Spa znajduje się w dzielnicy arabskiej, jakieś czterdzieści minut piechotą od naszego hotelu. Ponieważ nie mieliśmy ochoty na przechadzkę w pełnym słońcu i trzydziestu stopniach, zabraliśmy się tam taksówką.

-"Arab Street poprosimy"
-"Teraz?"- zdziwił się kierowca -"za wcześnie, tam się jeździ wieczorem pić"
-"Nie, my na masaż"
-"A na masaż, a to może być teraz" - uprzejmie zgodził się taksówkarz.

Co ciekawe ta prawdziwie arabska część okolicy jest strefą bezalkoholową, natomiast przylegające do niej malownicze uliczki są już zdecydowanie alkoholowe :)

No to jesteśmy.

Meczet Sułtana, zdjęcie pochodzi z zeszłego roku, obecnie jest w remoncie.

handlowa część dzielnicy

tradycyjne arabskie pachnidła

kolorowe lampy

i oczywiście dywany

Znajduje się tutaj również niezliczona ilość sklepów z materiałami.


A to moja ulubiona część okolicy - barowa, która ożywa nocą. Oprócz "wodopojów" znajduje się tutaj wiele małych butików oferujących jedyne w swoim rodzaju przedmioty oraz ubrania.



Po lunchu w libańskim barze udaliśmy się w drogę powrotną. Jeżeli chodzi o masaż, to Green Apple spełniło moje oczekiwania. Nie jest to wprawdzie luksusowe miejsce, ale jest czysto, a ceny 50-60 singapurskich dolarów (czyli jakieś 40 euro) za godzinnym masaż są zdecydowanie bardziej przystępne niż w hotelowym spa (ok 140 singapurskich dolarów).

Następne kilka dni to praca, powrót do Europy, szkolenie i powrót do domu. Trzymajcie za mnie kciuki bo będzie ciężko.


2 komentarze:

  1. moglabys zrobic post o tym jak sie zaczela Twoja przygoda z tym zawodem ? bylabym wdzieczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Postaram się przygotować coś na ten temat. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń