niedziela, 5 stycznia 2025

Dwa dni w Bangkoku

Poniżej znajdziecie ostatni wpis z mojej azjatyckiej listopadowej wyprawy.😁

 Dzisiaj mam dla Was sporo zdjęć z dwóch dni w stolicy Tajlandii. 

Tanio możecie zjeść na ulicznych targach. Mango Sticky Rice to 60 bathów, naleśnik z kurczakiem kosztował 50. Owoc pokrojony do woreczka 20 (do mango dodają ostrą przyprawę w osobnym woreczku).
Tylko wszędzie ten plastik....😬

Poruszać możecie się taksówkami na licznik lub tuk- tukami na dogadanie się. Nam za każdym razem taniej wychodziła taksówka, to tuk -tuk polecam jako atrakcję turystyczną. Są jeszcze skutery taksówki, ale myśmy z nich nie korzystali.
Do dyspozycji macie jeszcze metro i kolejkę Sky Line. No i oczywiście Wasze nogi.

Tradycja zderza się z nowoczesnością. Bieda z luksusem.

W końcówce listopada wiele centrów handlowych miało świąteczne dekoracje.
Dekoracje są ogromne i w różnym stylu. 

Pierwszego dnia wieczorem mój partner poszedł na tajski masaż - 350 bathów. A ja na pedicure - 1000 bathów. Można znaleźć miejsca droższe i tańsze. Trzeba szukać. Pamiętajcie tylko, że część salonów może świadczyć dodatkowe usługi.

Śniadanie u nas w hotelu kosztowało 500 bathów plus podatek. Nie wiem, czemu od razu nie jest on podawany w cenie. To tak, jak w Stanach; nigdy nie wiesz, ile zapłacisz. 😳

Śniadanie na targu wyszło nam po 180 bathów wraz z kawą. Tutaj podatek jest już zawarty w cenie. 😉
Jeżeli chcecie jeść bardziej europejsko, to jest sporo Starbucksów i innych takich miejsc. Wyjdzie jednak drożej niż ryż na pierwszy posiłek dnia. 
Tak pociągnięte kable zobaczycie również w Wietnamie. W przypadku awarii, nie szuka się wadliwego, tylko dokłada nowy.
Na pobyt w Bangkoku wyskrobałam ostatnie punkty Marriotta. 😪
Mogliśmy się nacieszyć luksusem i ... basenem.
(Dobre to były czasy, gdy sypiało się w pracy w takich hotelach...)


Po dwóch tygodniach przemieszczania się z plecakiem i spania w tanich hostelach, należał nam się wypoczynek.


W ramach eksperymentu udaliśmy się na wyjątkowy street food. To miejsce miało wyróżnienie Michelin (takich punktów jest kilka). Nasze - Restauracja Tang Sui Heng - nas nie powaliła na kolana.

A na koniec udaliśmy się na ostatnie zakupy na Khosan Road. Jeżeli nie lubicie tłumów i głośnej muzyki, to omijajcie to miejsce. Znowu rozczarowanie...

I jeszcze można zjeść krokodyla.
Bangkok zwiedzałam kilka razy.
Mam wrażenie, że tym razem - po latach mnie rozczarował.

1 komentarz:

  1. Mi się marzy taki wypad do Azji. Choćby na dwa dni!

    OdpowiedzUsuń