Po przyjeździe do Madrytu udaliśmy się metrem do hotelu. Autobusami w mieście możecie się przemieszczać płacąc kartą kredytową lub telefonem przy wejściu. Do metra natomiast potrzebujecie przedpłaconą kartę. Kupuje się ją w automacie lub w okienku. Sama karta kosztuje 2,5 euro - podobno jest to kaucja, a następnie na nią ładujecie bilety. Centrum miasta to Zona A, każdy przejazd kosztuje 1,5 euro.
Nasz hotel oddalony był od centrum o 10 przystanków metrem. Madryt do tanich miast nie należy.
Możecie przespać się tanio w hostelu lub poza sezonem znaleźć Arbnb ze wspólną łazienką. Hotele w centrum są drogie.
Jeżeli chcecie spać w budżetowej lokalizacji, to upewnijcie się, że jest on położony na linii metra (najlepiej tak, żeby jadąc do centrum się nie przesiadać). Podziękujecie mi później.
|
Gran Via, czyli najbardziej reprezentacyjna ulica miasta. Przy niej Marszałkowska to uboga krewna.
|
|
Znany widok Plaza de Cibles.
|
Z Gran Via udaliśmy się na piechotę do Parku Retiro. Niestety Kryształowy Pałac jest zamknięty, ale samo miejsce jest bardzo ładne. Możecie tam posłuchać muzyki, popatrzeć na ludzi, pospacerować i usiąść w kilku kawiarniach. Kieliszek wina kosztuje ok 4 euro.
Na ten dzień mieliśmy zaplanowane odwiedziny w Prado. Normalnie bilet kosztuje 15 euro, ale na dwie godziny przed zamknięciem wstęp jest bezpłatny. Musicie postać w kolejce (jest ona długa), warto być wcześniej, chociaż podobno wszyscy zostaną prędzej, czy później wpuszczeni. Nie ma dziennego limitu osób.
|
W środku nie można robić zdjęć. Wybierzcie sobie artystę lub dzieła, które chcecie zobaczyć. Całości nie dacie rady. Myśmy obejrzeli El Greco, Goyę, Rubensa, Boscha i Brueghela. I jeszcze wpadliśmy do sali z Velazquez.
|
Drugi dzień zaczęliśmy od katedry. Była niedziela i trwała msza. Nadal można było wejść do środka, ale nie można było jej zwiedzać.
|
Bardzo ładne, pawie sklepienia.
|
|
Kaplica poświęcona Janowi Pawłowi II.
|
Następnym punktem programu tego dnia miał być pałac. Poprzedniego wieczoru zakupiłam online bilet i udaliśmy się do wejścia. Tam okazało się, że kupiłam przez pomyłkę wejście do Królewskiej Kolekcji, a nie do samego pałacu. Bilety umożliwiające zwiedzanie przepięknych wnętrz były już dawno wyprzedane.
Do pałacu można ustawić się w kolejce bez zakupionego biletu (jest oddzielna), ale wpuszczane są pojedyncze osoby. Trwa to kilka godzin.
|
Pałac królewski ma ponad 3000 komnat.
|
|
Ogród królewski bardzo nam się spodobał.
|
Royal Collection to obrazy, stroje, karety, arrasy i inne dzieła zebrane i związane z rodziną królewską. Muzeum jest ładne, nowoczesne, dobrze położone, a i sam budynek jest bardzo ciekawy. Tylko, że ja chciałam oglądać komnaty, a nie kolejne muzeum.
|
Tutaj można robić zdjęcia. Tylko spójrzcie, jak wielka i piękna jest ta karoca!
|
|
Piękna porcelana.
|
|
Ręcznie pisana i ilustrowana księga.
|
|
Była też jedna po arabsku. Opisuje ona zwierzęta.
|
|
Jest też trochę stroi (zwróćcie uwagę na haftowane guziki).
|
|
Arrasy są ogromne.
|
|
Jest też wysokiej klasy hiszpańskie malarstwo. W tle portret Goyi.
|
Na poprawę humoru wydaliśmy 32 euro na wejściówkę na Flamenco. Kieliszek Sangrii kosztował dodatkowe 5,90. Jedzenie podobno mają słabe (wg TripAdvisor), poza tym występ trwa tylko godzinę i szkoda tracić z oczu tancerzy.
|
To były najlepiej wydane pieniądze w Madrycie. Pierwszy raz w życiu widziałam flamenco na żywo i jestem zachwycona. W Madrycie jest wiele miejsc, gdzie możecie doświadczyć tego widowiska. Koniecznie się wybierzcie!
|
Po strawie dla ducha przyszedł czas na strawę dla ciała. Wybraliśmy się do dzielnicy łacińskiej, gdzie znajdziecie wiele kawiarenek, restauracyjek i barów.
|
Jest też ulica z Churroseriami, miejscami gdzie za niecałe 6 euro dostaniecie świeże churros i filiżankę czekolady. Jedna porcja na dwie osoby to aż nadto.
|
Kolejny dzień zaczęliśmy od spaceru po parku i przejścia do Świątyni Debod.
|
To świątynia egipska z II w. podarowana Hiszpanii. Zazwyczaj jest tam woda, w której ładnie odbija się budynek. Myśmy tyle szczęścia nie mieli.
|
Dalej przeszliśmy do dzielnicy Malasana, podobnej do dzielnicy łacińskiej. Warto patrzeć tutaj w górę (w całym Madrycie), możecie zachwycić się maleńkimi balkonikami.
Co jedliśmy? Głównie kanapki z szynką i tapas. Za porcję takiej przystawki zapłacicie około 8 euro. Dwoma można się najeść.
|
No chyba, że jesteście na modnym Mercado de San Miguel. Tutaj mała kanapeczka kosztuje 2 euro. Warto przyjść i się rozejrzeć, ale raczej nie najecie się, gdy jesteście na budżecie.
|
Madryt jest piękny - bardzo polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz