niedziela, 27 lipca 2025

Stewardesa Justyna

 Zapraszam Was na jeszcze jeden wpis literacki. 

Po latach trafiła ponownie w moje ręce książka Tadeusza Zakrzewskiego "Stewardesa Justyna. Wspominki."

Mój pierwszy egzemplarz został zgubiony przez koleżankę. Ten kupiłam w antykwariacie online. Jeżeli szukacie podobnych (rzadkich) książek, to przeszukajcie internet.

Książka została wydana w 2010 roku, ale opowiada głównie o czasach PRLu. 
Autor zawodowy dziennikarz od lat związany z LOTem przywołuje wspomnienia tytułowej "Justyny". Opisuje jej karierę od czasu rekrutacji, do przejścia na emeryturę.

"pikantne szczegóły" - mam wrażenie, że autor często ubarwia. Wydaje mi się, że jest dużo zmyślonych wątków, dużo plotek. Ale.... w sumie nie wiem, jak w tamtych czasach ten świat lotniczy wyglądał.

Z pewnością inny był sprzęt, na którym się pracowało. W Locie latały radzieckie samoloty. 

Karierę zaczynało się od krajówek na mniejszym typie, a przejście na Ił- 62 umożliwiał zwiedzanie świata. I te diety! W książce dużo jest o zarobkach, o nielegalnym handlu, o przeliczaniu dolarów na złotówki.

Casy PRLu to czasy agentów. W naszym narodowym przewoźniku podobno było ich mnóstwo. Dziewczyny (i panowie) latali na Zachód, więc musieli być pod stałą obserwacją. Szantażem próbowano ich zmusić do zdawania sprawozdań.

Naszej bohaterki nie udało się im zwerbować, ale przedstawione są historie innych dziewczyn, które poszły na współpracę. 
Inne ciekawe historie - to te o ucieczkach podczas pobytów zagranicznych i o porwaniu samolotów, i lądowaniu w Belinie Zachodnim.

O najbardziej tragicznym rejsie w historii LOTu przeczytacie w Rozdziale Ósmym. Autor nie wdaje się w szczegóły techniczne (jeśli je Was zainteresują, to polecam Air Crash Investigation). Skupia się na odczuciach Justyny i innych pracowników firmy. Na tym jak się dalej latało i na tym, jak zareagowała stolica na te straszne wieści.


"Bo fruwanie to nałóg" 😀

W dawnych czasach w lotnictwie były inne zasady. Można było odwiedzić kokpit, zahandlować (raczej nielegalnie), załogi mieszkały czasami na wspólnych kwaterach i ...

obozy kondycyjne. Pierwszy raz o nich usłyszałam w tej książce.

Jest kilka fajnych historii o pasażerach. Autor podaje nawet nazwiska osób znanych (w tamtym czasie).

Ja pasażerów nie nazywałam "pokładową stonką". Nigdy na to nie wpadłam 😀. Mój kolega pilot nazywał ich "samoładujące się cargo".


"Czy pani wie, kim ja jestem?" - to pytanie też zdarzyło mi się usłyszeć na pokładzie.
(Zapraszam do swoich "Opowieści pokładowych".)

Książkę bardzo dobrze się czyta. Daje obraz minionej epoki. Robi się nostalgicznie. Jeśli jesteście zainteresowani historią lotnictwa w Polsce, to polecam. Czytajcie jednak z pewną nieufnością, sensacja lepiej się sprzedaje. 😉

I na koniec coś takiego. Zawiść, układy, układziki. Jak to w każdej firmie. 

Znacie inne książki o stewardesach? Polecicie mi coś?

P.S. Dla Wszystkich kandydatów na cabin crew polecam mój ebook!

5 komentarzy:

  1. Niewiele pamiętam, bo to czasy dzieciństwa, ale leciałem wtedy radzieckim samolotem do Moskwy i Soczi (tamte odrzutowce były bardzo głośne). Wtedy oczywiście nie zdawałem sobie sprawy, ale w PRL balansowało się między obowiązkiem a pokusą (obowiązki, a przy okazji przemyt, romanse, niezależność/wolność i gdzieś tam w tle agenci).
    Obecnie chyba pokusy są pod większą kontrolą biurokracji i standardów. Ale na pewno nie przeminęły. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nikt się już nie bawi w przemyt (może narkotyki)?.

      Usuń
  2. Oczywiście, szminki z RFN już nikt nie przemyca. Teraz chodzi o styl życia- idealny profil, dubajski uśmiech z luksusowego tarasu, dyskretne story z kimś rzekomo niedostępnym dla "stonki pokładowej". Mechanizm jest ten sam- wyróżnić się, dać coś 'niedostępnego', fajnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy z nas chce się czuć wyjątkowym. 😉
      Ludzka rzecz.

      Usuń
  3. Oczywiście, że tak. I każdy na miarę swoich możliwości raczej to robi. :)

    OdpowiedzUsuń