wtorek, 7 maja 2019

Valletta i okolice

Valletta to najdalej wysunięta na południe stolica europejska. Jest to najbardziej słoneczna miejscowość w Europie oraz o największym zagęszczeniu zabytków - nazywana jest "muzeum pod gołym niebem".

Wyruszamy z naszego hotelu w St. Julian's i od razu robię zdjęcie.
Wędrujemy wzdłuż nabrzeża przez jedną z wielu malutkich zatoczek. Duża część wyspy jest odnawiana, spora jeszcze czeka na swoją kolej. Niestety wiele starych budynków jest też wyburzana, albo dobudowuje się do nich kolejne piętra (nie pasujące stylem).
Do zabytkowej części miasta zabiera nas prom. Przeprawa trwa kilka minut, łódź odchodzi co 15, bilety kupuje się bezpośrednio przed wejściem na pokład. Koszt 1,50 euro.

Zaraz będziemy dobijać.
A tu już wychodzimy na ląd.
Same stare miasto nie jest wielkie. Można sobie spokojnie spacerować po nim gubiąc się wśród wąskich uliczek. Uwaga tylko na nierówne schody i wyślizgane kafle.

Do niektórych zaułków chyba nigdy nie dociera słońce.
Jestem zakochana w kolorowych balkonach i drzwiach.
Główna ulica i plac nosi nazwę Republiki. Warte też są zobaczenia Pałac Wielkiego Mistrza, Ogród Upper Baraka i Katedra. Pałac i Ogród widziałam w 2015 roku, a do Katedry znowu nie udało mi się wejść! Jest otwarta tylko rano i popołudniu (między 12 i 15 jest przerwa). A myśmy musieli uważać na czas spędzony z dala od hotelu, zresztą przeczucia moich kompanów okazały się słuszne.... po kilku godzinach spokoju zostaliśmy wydzwonieni na lot.

Wartownik przed ratuszem i spojrzenie w głąb.
Na Malcie ludzie mówią po angielsku, nie jest drogo i jest słońce. Jeżeli dorzucić do tego ilość zabytków i lazuryt wody, to jak dla mnie jest to wspaniała (i niedaleka) destynacja turystyczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz