Jak wiecie z mojego poprzedniego postu, tym razem wylądowałam w Bazylei.
|
To ładne miasto, czyste, zadbane, z ciekawym centrum, ale po kilku dniach ma się dosyć każdego miejsca. Chociaż koleżanka słusznie zauważyła: "Ciesz się, że nie Lauchringen".
|
Poprzednie wpisy pod tytułem "W pracy" opisywały moją pracę na pokładzie prywatnego samolotu. Na przykład
tutaj,
tutaj, czy
tutaj. Z podtytułu wiecie, że ten będzie inny (chociaż już takie też były
tutaj, czy
tutaj).
Jak wyglądał początek mojej listopadowej rotacji? Przyleciałam do Szwajcarii wieczorem, wydzwoniłam hotel (oferują bezpłatną podwózkę z lotniska), zameldowałam się i poszłam spać. Wiem, niezbyt ciekawie, ale osobiście wolę takie początki, niż bieg od razu do samolotu i robienie lotu.
A jak wyglądała pozostała część pobytu (oprócz dnia, w którym zwiedzałam miasto)?
|
Śniadanie miałam wliczone w pokój, więc spędzałam tam godzinę. Zdjęcie nie ma filtra, w restauracji jest czerwone światło. Również rano.
|
Po śniadaniu brałam się za lekcję francuskiego, angielskiego, czy też arabskiego. Niestety, obecnie nie piszę nowej książki, więc to hobby mi odpadło.
Kolejny żelazny punkt dnia - siłownia. To taki dobry wypełniacz czasu.
Przy centralnej lokalizacji hotelu można chodzić na spacery, czy biegać. Ten akurat był przy lotnisku. Firmy lotnicze często umieszczają załogi tak, aby te mogły szybko stawić się do pracy. Przy krótkich pobytach jest to dobre rozwiązanie, przy długich sprawia, że czas się bardzo dłuży.
Dostałam pytanie na FB, czy mogę udać się do miasta. Tak, ale ponieważ jestem freelancerem i nie mam podglądu lotów, to muszę za każdym razem dzwonić do firmy i pytać, czy nic się nie szykuje.n Niby proste, ale jak będę dopytywać się codziennie, to uznają, że jestem na wakacjach i więcej nie zadzwonią.
W hotelu byłam sama, bo piloci są lokalni i spędzali czas w swoich domach.
|
Szwajcaria jest droga. A jedzenie w hotelu jeszcze droższe. Po siłowni spacer do osiedlowego supermarketu. W pokoju nie było lodówki, więc zakupy robiłam tylko na jeden dzień
|
Popołudnie to oglądanie vlogów, czytanie książek i planowanie kolejnych wakacji. Jak możecie się domyśleć cały dzień też sprawdzam IG i FB (tak, chyba jestem uzależniona). Staram się na bieżąco odpowiadać na Wasz wiadomości, ale czasami technika zawodzi (szczególnie tutaj na blogu) i nie mogę postować Waszych komentarzy, ani na nie odpisywać. Nie martwcie się, jeżeli zadacie mi pytanie, albo napiszecie komentarz, to zawsze dostaniecie odpowiedź, tylko czasami może to zająć kilka dni. W tym miejscu DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE WASZE UWAGI, PYTANIA I KOMENTARZE!
Wieczorem jeszcze telefony do najbliższych i nadrabianie zaległości w plotkach z koleżankami i już można iść spać.
Jednym słowem nudy. Ile dni mi tak minęło? 6! Dobrze czytacie: SZEŚĆ. 😆