środa, 18 czerwca 2025

La Boheme - hostel na Flores

 Dzisiaj mam dla Was rekomendację ciekawego hostelu, który odkryliśmy w czasie podróży po Wyspach Komodo.

Samochodem pod obiekt nie dojedziecie. Musicie przejść przez kanał po drewnianym moście. Ogólnie, uważam, że podróżowanie po Azji jest łatwiejsze z plecakiem. 

Naszą pierwszą noclegownią na Flores było La Boheme. Zarezerwowaliśmy nocleg przed przylotem tutaj na jedaną noc. Pomimo niedogodności (tylko letnia woda i GŁOŚNY meczetu obok) zostaliśmy na kolejną.

Mają super restaurację, Happy Hours i bardzo przyjazną obsługę. Wszystko w bardzo dobrych cenach. Za prywatny pokój z łazienką i bardzo dobrym śniadaniem zapłaciliśmy 140zł. Nie ma też problemu z pozostawieniem bagażu. 

Jest to miejsce skierowane raczej do młodych podróżników. Typowo backpackerska atmosfera i udogodnienia. Są pokoje wieloosobowe i wspólne łazienki - dla tych, co mają mniejszy budżet.

La Boheme to dwa pomysłowo połączone domy. Pokoje są bardzo standardowe, ale dają pościel i ręczniki. 

Ale... jest też kilka pokoi "delux" z własną łazienką. "Delux" w nawiasie, bo to nadal jest hostel, więc luksusów się nie spodziewajcie.

W kuchni na dole jest bezpłatna kawa i herbata. Napełnienie butelki kosztuje 2000IDR.
Hostel stara się być eko i prosi o nieużywanie plastiku.
Pierwszą noc mieliśmy pokój na parterze, a drugą (po powrocie z Wae Rebo - o tym już w niedzielę) na piętrze.

Wystrój w stylu bohemy 😉.


Widok z krużganków na piętrze.

 Na górze znajduje się również stół do bilardu i ping ponga.

Ogólnie bardzo ciekawe miejsce, ale też bardzo podstawowe warunki oferują. 
Nie dla ceniących sobie luksus i ciszę w nocy. Przed piątą rano zaczyna się wezwanie na modlitwę z pobliskiego meczetu. 🤷‍♀️ Nie pośpicie.

W niedzielę zapraszam na wpis o bardzo ciekawym miejscu na Flores - o wiosce Wae Rebo.

niedziela, 15 czerwca 2025

Garuda Indonesia

 Po krótkiej nocy na Bali ruszyliśmy dalej. (O locie do Denpasar możecie przeczytać tutaj.)

I w końcu dodałam nową linię lotniczą do swojej listy! I to jaką! Spełniło się jedno z moich marzeń (tych lotniczych). Leciałam z Pokemonami. 🤣🤣🤣

Latające Pokemony! 
Garuda Indonesia - flagowy przewoźnik Indonezji - założony został w 1944 roku! Latają do 52 destynacji i mają 82 samoloty w swojej flocie. Mają B777, 747, 737  i A 320, a na całkiem małe lotniska CRJ i Atr.

Biznes klasa i zagłówki (w ekonomii są takie same).


Lecieliśmy 737. Kiedyś pracowałam na tym modelu. Latałam na cypryjskich czarterach dla Itaki. 


Katalog sprzedaży pokładowej.


Lot trwał 57 minut i dali przekąski!

Woda, mokra chusteczka, bułeczka z czekoladą i słony mix orzeszków (a raczej różnego rodzaju chrupek).
Bardzo ładne mudnury mają dziewczyny ( panów na pokładzie nie było).

Foto: wikipedia.
I tak azjatycka uprzejmość.
Pamiętajcie, żeby nie robić zdjęć załodze bez ich zgody! Nie jesteśmy małpami w zoo. 😉

Filmik ze szkoleniem.


I tak dolecieliśmy na.... Komodo!


Spokojnie, jeszcze mam sporo lotniczych celów w życiu. 😄
Nie skończą mi się tak szybko. 😉
 
P.S. W drugą stronę - z Flores do Denpasar wracaliśmy Garudą, ale już bez Pokemonów. 

środa, 11 czerwca 2025

Turkish Airlines WAW - IST & IST - DPS

Od dzisiaj, przez kolejne kilka tygodni,  wpisy będę ukazywać się dwa razy w tygodniu. W środy i niedziele. ☺️ ZAPRASZAM!

Będą one wszystkie dotyczyć mojej majowo- czerwcowej wakacyjnej podróży.😉

Zaczynamy azjatycką przygodę od lotu z Warszawy do Istambułu z Turkish Airlines!

Lecieliśmy Airbusem 321. Miejscem miałam koło stewardesy odpowiedzialnej za wyjście ewakuacyjne przez okno.

Mieliśmy wygodne siedzenia. Przed startem rozdali słuchawki i poplanowałam, co będę oglądać na następnym odcinku. Turkish ma mniejszy wybór niż Emirates, ale było sporo filmów, których nie wiedziałam. (Mniejszy wybór- na trasach europejskich. )

I na tak krótkim locie była serwowany gorący posiłek i alkohol. A jak już zaczęli podawać podgrzane bułeczki... no, no. Nie pamiętam klasy ekonomicznej z takimi luksusami.

Na lotnisku w Istambule mieliśmy trzy godziny. Uzupełniliśmy butelki z wodą ( chociaż trochę nam zeszło na znalezienie kraników) i rozruszaliśmy kości. Pamiętajcie, żeby na długich trasach wstawać, chodzić, ruszać nogami. (Więcej wskazówek znajdziecie w mojej książce "Lotniskowy zawrót głowy".)

Po tranzycie ruszyliśmy dalej - na Bali.

12 godzin spędziliśmy na pokładzie Airbusa 350.

Chyba pierwszy raz widziałam takie wyświetlacze.
Mieliśmy miejsce koło siebie (jedne z ostatnich).
Przed wylotem próbowałam nas odprawić, ale system odmawiał współpracy. Na szczęście przy check-in pracownik znalazł dla nas jeszcze dwa wolne fotele (z tym jeden przy oknie).

Na fotelach czekały na nas: koc, poduszka, słuchawki i kosmetyczka! Znowu, nie pamiętam kiedy ostatnio w ekonomii dostałam kosmetyczkę na noc.



Kolory były losowo przyznawane. Ja dostałam zestaw czerwony, mój partner pomarańczowy, widziałam jeszcze zielone.
A na zdjęciu macie ich zawartość. 
Ponieważ był to nocny rejs, to najbardziej zależało mi na śnie.
Na kolację się nie zbudziłam. Wzięłam tylko małą butelkę wody przed zaśnięciem. Nie wiem, czy w ciągu lotu były jakieś przekąski w bufecie (na bardzo długich rejsach często dodatkowe rzeczy są wyłożone dla pasażerów). Zbudziliśmy się na śniadanie.

Nawet wręczano wydrukowane menu.


Ja wybrałam wersję na słodko i była za słodka. 
Mój partner jajka - i to był lepszy wybór.

Z plusów tego rejsu: kamery (można podglądać na żywo lot), kosmetyczka, jedzenie i system rozrywki. (Na tym rejsie było dużo więcej filmów niż na naszym pierwszym odcinku.)
Z minusów: załoga mało szczęśliwa (oprócz jednego bardzo sympatycznego stewarda) i zbyt wiele ogłoszeń mają, które przeszkadzają w oglądaniu filmów.🙄

I ciekawostka: Turkish Airlines od teraz nakłada grzywny na pasażerów, którzy wstali przed wyłączeniem sygnalizacji "zapiąć pasy".
Podobno trzeba zapłacić 70euro!

Za trzy dni przedstawię Wam nową linię lotniczą. 

niedziela, 8 czerwca 2025

Maj '25 w pracy

 To będzie krótki wpis, bo w maju, mało się działo.🤷‍♀️
(Przynajmniej w kwestii lotniczej, bo w innych to aż za dużo.)

O bardzo dziwnym zleceniu poczytacie tutaj.

Spakowana w torbę na ramię (chyba pierwszy raz w życiu, tak mało ze sobą miałam) w drugim tygodniu maja ruszyłam pociągiem do Wrocławia.

Dawno nie byłam we Wrocławiu i na tym lotnisku (a kiedyś byłam w tym mieście zbazowana). Ładnie tam mają.

Przejechałam taksówką na terminal VIP, który okazał się zamknięty i autobusem na główny terminal.

Z boku jest wejście dla VIP. Musiałam przebierać się w toalecie w głównym terminalu, bo do saloniku VIP nie chcieli mnie wpuścić. Po odczekaniu swojego w  końcu mnie posadzono w poczekalni. Kawy się nie napiłam, bo musiałabym zapłacić za "all inclusive". Nie ma opcji wykupienia tylko kawy. Ogólnie, przykro mi to stwierdzić, ale serwis bardzo słaby tam mają. Obsługa nie była specjalnie miła (co do ich groomingu też można by mieć zastrzeżenia), mną niezainteresowana, wtyczek brak, nawet wody nie podają. Wolałabym siedzieć w głównym gmachu, ale taka praca.

Odsiedziałam dwie godziny, omówiłam lot z kapitanem, przywitałam pasażerów i udałam się z nimi na pokład.

W kieszeni siedzenia znalazłam takie cuda. Pierwszy raz w życiu widziałam na pokładzie prywatnego jetu informację o niebezpiecznych materiałach.

Samolot był miniaturowy. Podałam puszkę Fanty, wypiłam puszkę Coli i już lądowaliśmy. Na szczęście, bo nie wiem, co bym tam dłużej robiła.

Swojego czasu, często tu bywałam. (Zapraszam na wpis o Zeppelinach.)

Taksówką udałam się do hotelu, zjadłam co mieli w lobby (był to Ibis, więc nie mieli restauracji), pogapiłam się w telefon i poszłam spać.
I jeszcze poczytała książkę, bo w maju dużo czytałam. 😉

Na drugi dzień po śniadaniu (17 euro - gdyby ktoś pytał, ale innej opcji nie było) ruszyłam na lokalne lotnisko. Poczekałam godzinę - zjawili się piloci. Poczekałam kolejne półtorej - zjawili się pasażerowie.

I udaliśmy się do Belgradu. 

Co widziałam w Belgradzie? Po odprowadzeniu pasażerów na ich taksówkę, miałam dwie godziny do mojego lotu do domu. Przebrałam się w toalecie i zjadłam batonik zabrany jeszcze z domu.
Szybki skok LOTem i byłam w domu. No prawie, bo jeszcze musiałam poczekać na pociąg podmiejski, którym dojeżdżam do domu.

Później miałam zapalenie ucha i kolejną pauzę w pracy.🙈 Ogólnie do końca maja sporo spraw zdrowotnych się nazbierało.
Trzymajcie kciuki, żeby kolejne miesiące były już zdrowsze.

 P.S. Dalej będzie tu bardzo podróżniczo. 🤩 Przez kolejne tygodnie wpisy pojawiać się będą dwa razy w tygodniu! Zapraszam w środy i niedziele.