niedziela, 14 grudnia 2025

16 godzin na Bahamach

Po szalonym pędzie za zakupami, który zafundowała mi firma (więcej za tydzień) i po długim nocnym locie dotarliśmy do Nassau na Bahamach!
Nie, nie była to moja pierwsza wizyta na tych rajskich wyspach, ale od ostatniej minęło osiem lat. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że jeszcze tu wrócę. Miejsce jest piękne, ale jak skomentowała moją relację na Instagramie (@zżyciastewardessywzięte) znajoma: "To jest w huk daleko". 

W hotelu byliśmy po godzinie 22 czasu lokalnego (czyli o 3 rano czasu polskiego). Wzięłam szybki prysznic i padłam.
A rano, gdy odsunęłam zasłony, ukazał mi się taki widok.


Mój pokój miał balkon. Pijąc rano kawę podziwiałam domki po drugiej stronie kanału. To był cudowny poranek.

Od czego zależy dokąd latam? Głównie od firmy i samolotów jakimi operują. Ostatnie lata latam głównie po Europie, czasami wpada Dubaj. Z innych egotycznych miejsc w tym roku byłam w Taszkiencie. Bardzo rzadko zdarzają się loty za Ocean. A były lata (tak jak np. 2017), gdy latałam właśnie na Bahamy.
Niestety, nie mogę sobie wybrać, gdzie chcę lecieć. Wiem, że wiele osób myśli, że mam ogromny wybór zleceń, ale wierzcie mi, tak nie jest. 

Firma zakwaterowała nas w resorcie Sandyport Beach Resort. Ja byłam zachwycona, miałam niesamowity apartament. Moi piloci dostali małe klitki. Nie wiem, jak pokoje były rozdzielane, ale warto być miłym dla osób pracujących na recepcji. (A nie warczeć na nich, jak to zrobił mój kapitan.)
Resort miał dostęp do plaży (na Bahamach są one publiczne).


Hotel miał też basen, ale jak jest ocean, to kto będzie się w brudnej wodzie pluskał? I ta roślinność. I to słońce.😍


Wspominałam już o palmach?

Jako wytrawna stewardessa mam zawsze w walizce podstawowy zestaw plażowy. Bikini, klapki, UV50 i okulary przeciwsłoneczne nie opuszczają mojego bagażu. Nigdy niewiadomo, gdzie się wyląduje.

Miałam na tę radość niecałe trzy godziny. Spędziłam je dryfując w ciepłej wodzie i wylegując się na leżaku.


Błękity i biele.

Niestety, to był bardzo krótki pobyt. Wspomniane w tytule 16 godzin obejmowało noc. Czyli miałam w sumie jakieś 5 godzin, aby cieszyć się słońcem i tym pięknym miejscem.

Hotel był już w świątecznym klimacie, co wygląda surrealistycznie w taką pogodę. 
(Po więcej bożonarodzeniowego klimatu zajrzyjcie na poprzedni wpis.)

-"I co? Jak podobał ci się ten wylot?" - spytał się kapitan po naszym powrocie do Europy.
-"Wspaniale" 
-"Serio?" - zdziwił się. -"I te nocne lot?!"
-"Ale byłam na Bahamach. Wykąpałam się w oceanie! Wygrzałam w słońcu! Wiesz, kiedy ja ostatnio byłam z pracą tak daleko? A później jeszcze zrobiłam zakupy w Miami."
-"Hmm. Dziwna jesteś" - podsumował. 

P.S. Moi piloci byli wiekowi. Na plażę nie poszli. W Miami nie ruszyli się z hotelu. Oni lubią krótkie europejskie loty, po których wracają do domu.  
Kiedy ja dojdę do tego momentu w życiu, to uroczyście ogłaszam, że zrezygnuję z latania.

P.S. Za tydzień zapraszam na podsumowanie grudnia '25 w pracy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz