niedziela, 31 sierpnia 2025

Skansen w Olsztynku

W drodze powrotnej z Lubiatowa (wsi położonej nad morzem) zatrzymaliśmy się w Muzeum Budownictwa Ludowego.
Wstęp tutaj kosztuje 30 zł (plus 10 zł parking) i wierzcie mi, będziecie chcieli tu wrócić.

Muzeum znajduje się w Olsztynku (gdzie polecam Wam również spróbowanie sławnych jagodzianek). Na zdjęciu chata szkolna ze wsi Pawłowo z XIX w.

Historia parku etnograficznego sięga 1909 roku i historii Prus. W owym czasie w Królewcu zapadła decyzja o utworzeniu muzeum, do którego przeniesiono by obiekty najbardziej charakterystyczne dla poszczególnych regionów Prus Wschodnich. W 1937 roku zdecydowano o przenosinach do Olsztynka.

Wnętrze szkoły. W tym samym budynku mieszkał nauczyciel. Do większości domów / chat / zagród możecie zajrzeć. W kilku można spacerować po pokojach, inne ogląda się przez szybę z pleksi lub przez siatkę. 

Park jest bardzo dobrze zagospodarowany i pięknie położony. Na zwiedzanie przeznaczcie sobie dwie godziny plus. Na terenie są bezpłatne toalety, w pijalni ziół napijecie się kawy, a w karczmie możecie zjeść obiad. 
Minus? Muzeum jest czynne do godziny 18, a przed 17 w karczmie nie ma już wyboru dań.

Kościół ze wsi Rychnowo z 1714 roku.

Ponieważ część obiektów znajduje się wśród drzew, warto zabrać ze sobą sprej na komary. Przydadzą się też Wam dobre buty, bo część dróg jest szutrowych. 

Wnętrze kościoła. 

Patrzcie pod nogi, bo do chat wchodzi się przez wysokie progi, a stopnie są nierówne.

Byliśmy w sierpniu, kiedy ogrody pięknie kwitły. 


Chałupa ze wsi Burdajny. W parku znajdują się domostwa bogatych i biednych chłopów; a także dzwonnica, kościół, młyny, szkoła, plebania (pastora) oraz warsztaty rzemieślnicze z pełnym wyposażeniem.


Nie tylko budynki i wnętrza są zachowana / odwzorowane. Również całe obejścia utrzymane są w minionych czasach. Jest sprzęt gospodarski, zwierzęta, wychodki, strachy na wróble, a w ogródkach roślinność, którą uprawiano.


Takie rudbekie rosną również u mnie w ogrodzie (i strasznie się panoszą).

Uwielbiam oglądać wnętrza z przeszłości.

Część sprzętów (szczególnie z tych nowszych domów) sama pamiętam.
(Będąc w Warszawie zajrzyjcie do Muzeum PRLu, tam można powspominać.)

Warto zwiedzać zgodnie z planem. Można go znaleźć online lub zrobić zdjęcie tablicy przy wejściu. Nie przegapicie w ten sposób żadnego z obiektów.

I traficie do Pijalni Ziół. Kawy i ciasta nie próbowałam, bo szykowaliśmy się na obiad w karczmie (jest przy samym wejściu). Obkupiłam się natomiast w ich przetwory i są wspaniałe. Problem tylko jeden, później trzeba je ze sobą tachać.

W Pijalni Ziół możecie odpocząć. Usiąść przy stoliku albo wziąć poduchę i rozgościć się na trawie. W środku można się częstować ich produktami.

Dawniej wiele ziół suszono.

Po zakupach zostały nam jeszcze wiatraki do obejrzenia. Weszliśmy do jednego, zakładając, że inne są takie same. Nie mieliśmy już sił na pozostałe i byliśmy głodni.

W środku możecie zobaczyć jak wyglądał funkcjonujący wiatrak.

Mnie najbardziej urzekły piękne drewniane chaty (ten zapach!) i ich wyposażenie.
(I jeszcze jedne malowane sanie, ale niestety zdjęcie mam bardzo słabe.)

Dzień po naszej wizycie, 15 sierpnia, obchodzone jest tam Święto Ziół. Wstęp jest bezpłatny, gra muzyka, są stoiska, rękodzieło. Może warto wybrać się tam za rok?

P.S. Już w środę zapraszam Was na wpis literacko - lotniczy.

1 komentarz: