niedziela, 29 września 2024

Wrzesień '24 - w pracy

 Zaczęłam miesiąc od dyżuru. A dokładnie mówiąc byłam na dyżurze, gdy zaczął się wrzesień. I jeszcze zostałam dłużej!
Zazwyczaj nie zgadzam się na tak długie pobyty w pracy (w sumie wyszło mi 18 dni), ale było dużo latania i jeszcze sprawy w domu ułożyły się w odpowiedni sposób.

Ładujemy samolot. W takich kontenerach (atlas) oddaję naczynia do mycia.

Pierwszy lot tego dnia był na pusto. A dalej miałam mieć lot nocny. W tej pracy warto planować do przodu. Nigdy nie wiadomo, ile będzie się mieć czasu w ciągu kolejnych dni.
Lot nocny to łóżka. Ubieram pościel, wkładam w torby i pod kanapy. W ten sposób mam mniej pracy przed samym lotem.
Były piękne widoki z okna.

I znowu, planowanie i przygotowania do przodu.

Na pustym locie sprawdzam co muszę kupić i co zamówić z kateringu. Pytam też swoich pilotów, co by chcieli jeść na kolejnym rejsie.

Pierwszego września, po trzech lotach, dotarliśmy do Londynu. A raczej pod.

Croydon mnie nie zachwyciło. Chciałam jechać do Londynu, ale niestety mieliśmy siedzieć w hotelu. Takie było polecenie firmy. Jako freelancer wolę nie podpadać 😉.

Później tradycyjnie jak wielbłąd wyruszyłam na kolejne dwa loty.

Widziałam na Instagramie, że dziewczyny latają w pięknych beżowych i białych mundurach. Nie wiem, czy one się przebierają na pokładzie przed lotem? Ja przy samym wyjściu z hotelu się ubrudzę i spocę.

Takie piękne owoce kupiłam i zatachałam na pokład. Ukłon w stronę jesień = figi.
Orchideę miałam z poprzedniego lotu. Magazyny dokupiłam, bo lecieliśmy za ocean i trzeba było zapewnić pasażerom dużo materiałów prasowych.
A gdzie skończyliśmy?
To była moja pierwsza wizyta w stanie Tennessee.
To był długi dzień i od razu poszliśmy spać.
O pięknym hotelu Noelle poczytacie już w środę.
Kolejnego dnia przy śniadaniu ustaliłam plan działania z kapitanem. Akurat trafił mi się jeden taki kolega, który też lubi się włóczyć po mieście i zwiedzać.
O Muzeum Muzyki Country możecie poczytać w osobny wpisie.
Drugi dzień pobytu to spacery po centrum. Nie jest ono zbyt rozległe. O tych pieszych wędrówkach po mieście macie osobny post. 😁
Restauracje, bary i głośna muzyka.
Kolejny dzień, ostatni, to kolejne muzeum (i zakupy na samolot)
Muzeum Johnnego Casha'a możecie zwiedzić ze mną tutaj.

Na miejscu mieliśmy całe trzy dni. To dużo jak na to miasto. Popołudnie przed wylotem poświęciłam na zakupy. Katering miałam zamówiony już pierwszego dnia. Z tym nie warto zwlekać, bo niektórzy dostawcy potrzebują minimum 24 godziny na potwierdzenie zamówienia.

Czwartego dnia wieczorem mieliśmy lot. Przed nocką staram się zawsze trochę zdrzemnąć, ale ze względu na różnice czasowe (Nashville jest siedem godzin do tyłu).

I znowu długi lot, tym razem do Europy. Pasażerki zjadły kolację i poszły spać. Jedna poprosiła, żeby ją zbudzić na śniadanie. Żeby było zabawniej, to była ta, co powiedziała na poprzednim locie, żeby dla niej nie zamawiać śniadania. 😂

Nie ze mną te numery! Zamawiam małe śniadanie dla wszystkich na pokładzie. Już wiem, że pasażerowie zmieniają zdanie i później mają roszczenia.

Po ośmiu godzinach wylądowaliśmy w Londynie. Pożegnaliśmy pasażerki i.... dalej do Bazylei. Trzeba było odprowadzić samolot do bazy. Ponieważ piloci byli na limitach, to musieliśmy się spieszyć.
Pusty lot po nocce, to... sprzątanie samolotu, aby nie musieć robić tego na ziemi. Nie wyobrażacie sobie ogromu zmęczenia (chyba, że też pracujecie na zmianach nocnych), który towarzyszy tej ostatniej godzinie. A tu jeszcze trzeba składać łóżka, myć fotele, odkurzać....
A po wylądowaniu załadować samolot na kolejny lot! Samolot w prywatnym lotnictwie musi być zawsze gotowy do drogi!

Po takim dniu padłam w hotelu na kilka godzin. Ale wpierw nastawiłam budzik, bo wiedziałam, że muszę spać w nocy. (O Sleep Management można długo pisać.)
Kolejnego dnia wracałam o świcie do domu!

Taki był wrzesień, a jaki będzie październik? Trzymamy kciuki za równie pasjonujący!


1 komentarz: