Jaki był maj 2024 w pracy? Powiem Wam, że zaskakujący. Zapraszam dziś na comiesięczne podsumowanie miesiąca.
Wszystko zaczęło się od informacji, że samolot jest zepsuty. Już się martwiłam, bo pewnie jak wiecie, płacą mi jak latam. Słowem wyjaśnienia, większość firm nie płaci Freelancerce, dopóki ta nie wyleci do pracy. Są wyjątki (możecie poczytać o tym tutaj) i okazało się, że ta firma się do nich zalicza.
Dyżur domowy, sześć dni, przesiedziałam w domu. Pracowałam w ogrodzie, byłam na zajęciach fitness i raz urwałam się do Warszawy.
Byczek Fernando, czyli po drodze do paczkomatu mam takie atrakcje. |
Wyleciałam z Warszawy i zaczęłam dyżur w hotelu w Bazylei.
Muzeum Tinguely, czyli dzień z kulturą. Oczywiście musiałam sfotografować samolot. |
Po trzech dniach dyżuru hotelowego dostaliśmy lot.
W końcu mogłam ubrać mój nowy mundur. Pasek i apaszkę dostałam od firmy. Sukienkę kupiłam sama. Teraz jeszcze muszę znaleźć klasyczną czarną spódnicę i mam całe umundurowanie gotowe. |
Jest takie powiedzenie, że jesteś za długo cabin crew, jak zaczyna ekscytować cię nowy kształt lodu. Tym razem dostałam kulki. 😁 |
Pierwszy lot tego dnia był na pusto. Mogłam posprzątać, poczytać, porobić zdjęcia i przygotować sobie wszystko na lot z pasażerami.
Proste "Welcome Table" Przed lotem byłam na zakupach, o tym możecie przeczytać tutaj. |
Pierwsze dwa loty upłynęły nam bardzo przyjemnie. Później niestety złapaliśmy ze względów technicznych opóźnienie. Zamiast o godzinie 19 lądowaliśmy o 23. Tak to bywa.
Kolejne dwa dni spędziłam na dyżurze. Były małe szanse na lot, bo samolot znowu miał jakieś techniczne zagwozdki. Miałam więc czas na nieśpieszne spacery i odpoczynek.
Wyjątkowo wraz ze mną w hotelu był jeden pilot. Wybraliśmy się na spacer i obiad nad rzekę. Menu dnia (mała sałatka, makaron i napój) kosztowało 30 franków. |
I tak upłynął mi maj. A co przyniesie czerwiec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz