Dziś mam dla Was wiele zdjęć z mojego majowego pobytu w Bazylei. Wiem, że wiele już takich postów na tym blogu było, ale w czasie ostatnich dwóch lata sporo czasu spędziłam w tym mieście.
Poza tym, mam dziwne przeczucie, że w czerwcu tam nie zawitam....
|
Zaczęła się ładna pogoda i handel na placach i placykach.
|
|
Mam w Bazylei ulubioną księgarnię, gdzie zawsze zaglądam. Mają ogromny wybór artykułów papierniczych i książek, w tym całkiem sporo w języku angielskim. Zawsze znajduję tam jakieś wydanie, które chciałabym mieć.
|
|
Kolejny sklep, którego nie omijam to sklep z pamiątkami ze Szwajcarii i z ozdobami świątecznymi. I tak, jest on całoroczny.
|
|
W czasie spacerów zawsze znajdę jakiś nowy budynek do sfotografowania.
|
|
O Muzeum Tinguely możecie poczytać w osobnym wpisie. Ta lodówka była jedną z tych instalacji obsługiwanych przez radosną pracownicę. Co jakiś czas pani ubierała białą rękawiczkę i ją otwierała. W środku pali się czerwone światło, a syrena przeciwpożarowa długo jeszcze pobrzmiewa w uszach.
|
|
Nad rzeką mam swoją ulubioną ścieżkę pod platanami. Niestety, moją drugą tajną ścieżkę po drugiej stronie rzeki zamknięto.
|
|
Rower i maki.
|
|
Ren i maki.
|
|
A takiego pięknego kawalera spotkałam wracając z muzeum. I dał się pogłaskać.
|
|
I jeszcze taki sklep "Kwiaty króla", czyli szampan rose i bukiety na wystawie.
|
|
Spojrzenie na drugi brzeg z wysokiego tarasu przy katedrze. To był mój ostatni dzień w Bazylei. Co przyniesie czerwiec? Jakie miasto Wam pokażę? Zobaczymy!
|
I to na tyle z tego pobytu.
I kolejny miesiąc
OdpowiedzUsuń