niedziela, 4 lutego 2024

Styczeń '24 w pracy.

 Pierwszy miesiąc 2024 roku rozpoczęłam od ..... dyżuru w Bazylei!
Niestety, tym razem (zresztą jak wiele razy już to się zdarzało), nigdzie nie poleciałam. Spędziłam 10 dni w Szwajcarii, czekając na lot w hotelu.

Dwa razy wraz z koleżanką (która ma cały etat w tej firmie) udałyśmy się na zakupy i na uzupełnianie samolotu.
Koleżanka ma klucze do samolotu, więc możemy same się tam udać posprzątać i poukładać wszystko na swoim miejscu.

Małe samoloty (prywatne jety) mają schody wbudowane w drzwi. Ten model akurat nie ma wspomagania i trzeba je samemu przy zamykaniu dźwigać do góry - zadanie na cztery ręce (przynajmniej dla nas).

Wiecznie jak Cyganie :). Przenosimy rzeczy z jednego samolotu do drugiego. Na szczęście są wózki dostępne w hangarach.
Oprócz pracy spotkałyśmy się też poza nią.

Większość dekoracji świątecznych w Bazylei zostało już usuniętych, ale w tej restauracji jeszcze można było poczuć klimat.
No i były spacery.
Fontanna Jean Tinguely'go (szwajcarskiego malarza i rzeźbiarza) częściowo zamarzła w chłodny styczniowy dzień. I jaki to był widok!
Pochodziłam jeszcze po sklepach i weszłam do kościoła, w którym jeszcze nie byłam.
I tak skończył się pierwszy miesiąc '24. Nie był on specjalnie fascynujący, ale zapłaci za rachunki.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że luty będzie ciekawszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszy miesiąc niezbyt ciekawy.

    OdpowiedzUsuń