Witam Was w 2017!
(Zostało mi jeszcze kilka zaległych postów z 2016, oto pierwszy z nich.)
Leżałam sobie przy basenie, gdy pojawił się nowy lot w naszym systemie. Była druga popołudniu, a mieliśmy startować o drugiej w nocy.
|
leżing, plażing, nicnierobing |
Razem z pozostałymi członkami załogi z żalem serca udaliśmy się do pokoi, aby spakować walizki i wypocząć przed czekającym nas nocnym lotem. Jeszcze tylko musiałam wysłać kilka maili w celu ustalenia cateringu, prysznic, pakowanie i do łóżka. O 23:30 mieliśmy opuszczać hotel. Jak się pewnie możecie domyśleć, nie jest tak łatwo zasnąć w dzień, gdy spało się w nocy. Rzucałam się po łóżku, oglądałam filmy i ogólnie źle wszystkim życzyłam. Taka praca.
W końcu zasnęłam, o 22:00 zadzwonił mój budzik. Z uśmiechem na ustach (sarkazm) wstałam i przygotowałam się na lot. O 23:15 byłam w lobby aby uregulować rachunki. Już miałam się wymeldować, gdy rzut oka na telefon uzmysłowił mi, że lot jest opóźniony. Dokładna wiadomość brzmiała: "Wylot opóźniony. Nowa godzina nieznana." Dzięki. Poczłapałam więc z powrotem do pokoju. Wiadomość od kapitana: " Standby". No to czekamy. W pełnym mundurze, umalowana i z włosami w przepisowym koku siedziałam na łóżku oglądając programy dokumentalne o balecie. (Jeżeli nie widzieliście filmu o Misty Copeland, to polecam.) O 2 rano przyszła wiadomość, że lot jest odwołany.
I tak czekał mnie kolejny dzień na Bahamach. Wyspałam się, zjadłam śniadanie w Starbucksie i spotkałam resztę załogi na plaży. Kolejny gorący dzień opalania i czytania książki. Koleżanka poszła popływać, kapitan z pierwszym oficerem poszli na spacer wzdłuż morza, cisza i spokój. I wtem..... nasze telefony się rozdzwoniły. Kochani operacyjni (sarkazm) pytali się, jak szybko możemy być w samolocie - pasażerowie z nocnego rejsu zdecydowali się jednak lecieć. Biegnę więc nad morze, zaczynam wrzeszczeć i machać rękami, żeby druga stewa zawróciła. W tym samym czasie kapitan mówi: "za godzinę w minibusie" i znika. W końcu koleżanka dostrzega moje wyczyny na brzegu i zawraca. Rzucam jej szybko : "Za godzinę zbiórka. Lecimy. Załatwię catering." I sama uciekam, aby zmyć olejek do opalania i wysłać stosowne maile. Za niecałą godzinę byłam w recepcji; za dwie już w powietrzu.
Nie wiem, dlaczego mnie jeszcze takie rzeczy zaskakują. Był już przecież i
Mediolan przerwany i
Bali przerwane . Życie stewardessy!