Po pięciodniowym pobycie na
Bahamach następny lot okazał się zimnym prysznicem - wręcz lodowatym. Zawitałam do Vancouver!
|
hotel w centrum miasta, 27-dme piętro i taki widok |
Następnego dnia rano wyruszyłyśmy z koleżanką na spacer. Muszę powiedzieć, że po trzydziestu stopniach, temperatura bliska zeru jest szokiem termicznym.
|
Twarda jestem i idę. |
|
Dawniej mieszkano w takich chatkach. |
|
Z okna widziałam startujące wodnosamoloty. |
|
Po takim spacerze musiałam ogrzać sobie pokój. PS. wyższej temperatury się nie dało ustawić. |
Na drugi dzień wyruszyłam znowu. Tym razem przeszłam się do Parku Stanley'a, nazwanego tak na cześć Lorda Stanley'a - VI Generalnego Gubernatora Kanady. Park liczy sobie ponad cztery tysiące kilometrów kwadratowych, jest więc co zwiedzać.
|
prawie jak w lesie |
|
mieszkaniec parku - czarna wiewiórka |
Pogoda dopisywało (chociaż zimno), więc z przyjemnością przeszłam się też nad nabrzeżem Coal Harbour.
A z drugiej strony:
|
miasto wieżowców |
Vancouver? - Podoba mi się tutaj.
Kanada mi sie marzy. Bylas nad Niagara?
OdpowiedzUsuńNiestety nie, zawsze byłam w Toronto w zimie.
OdpowiedzUsuń