Po wspaniałych dwóch tygodniach w Laosie mieliśmy dwa dni w Bangkoku przed powrotem do domu.
Przyjechaliśmy z Laosu do Tajlandii wcześnie rano autobusem, mieliśmy przed sobą cały dzień. Muszę przyznać, że byliśmy zmęczeni i postanowiliśmy na spokojnie powłóczyć się po mieście.
Naszym jedynym planem na ten dzień były odwiedziny w Domu i Muzeum Jima Thompsona. (Poleconym przez koleżankę.)
Pałace, świątynie i pływające bazary widzieliśmy już lata temu. Nie chcieliśmy ich ponownie zwiedzać (sporo świątyń widzieliśmy też w Laosie).
Wstęp do samego ogrodu kosztuje 100 bathów, do muzeum 200. Można je zwiedzać tylko z przewodnikiem. Grup jest dużo, cały czas ruszają nowe (widziałam, że jest j. angielski, francuski i mandaryński). |
Ogród do oaza spokoju w centrum ruchliwego miasta.
Są karpie i żółwie. |
Te same informacje przekazuje przewodniczka. Dodatkowo pokazuje jego zbiory sztuki i dom, w którym mieszkał. Przed wejściem do domu zdejmuje się buty i zostawia torebki w szafce. |
Dom to cztery budynki w tradycyjnym tajskim stylu. Właściciel je unowocześnił i założył między innymi kanalizację. (Ale łazienki ze względu na prywatność nie pokazują. 🤔) |
Jim Thompson wznowił w Tajlandii tradycyjną produkcję jedwabiu. Był nazywamy Królem Jedwabiu. |
Dom jest pełen zabytków i sztuki. Jak dla mnie, oprowadzanie jest zbyt pobieżne, ale pewnie dłuższe znudziłoby sporo osób. |
Zwiedzanie trwa około 45 minut. Na koniec jest wystawa zdjęć, artykułów i kilka filmików i Thompsonie, i o produkcji jedwabiu.
A przed wyjściem przechodzi się przez sklep. Jak macie jakieś dodatkowe fundusze, to bardzo polecam wizytę tam. Rzeczy są przepiękne, ale drogie.
Albo sobie posiedźcie jeszcze chwilę w tym spokojnym ogrodzie. To dobra przerwa przed powrotem na ruchliwego ulice stolicy Tajlandii. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz