Poniżej znajdziecie ostatni wpis z mojej azjatyckiej listopadowej wyprawy.😁
Dzisiaj mam dla Was sporo zdjęć z dwóch dni w stolicy Tajlandii.
Poruszać możecie się taksówkami na licznik lub tuk- tukami na dogadanie się. Nam za każdym razem taniej wychodziła taksówka, to tuk -tuk polecam jako atrakcję turystyczną. Są jeszcze skutery taksówki, ale myśmy z nich nie korzystali.
Do dyspozycji macie jeszcze metro i kolejkę Sky Line. No i oczywiście Wasze nogi.
Tradycja zderza się z nowoczesnością. Bieda z luksusem. |
W końcówce listopada wiele centrów handlowych miało świąteczne dekoracje.
Dekoracje są ogromne i w różnym stylu. |
Pierwszego dnia wieczorem mój partner poszedł na tajski masaż - 350 bathów. A ja na pedicure - 1000 bathów. Można znaleźć miejsca droższe i tańsze. Trzeba szukać. Pamiętajcie tylko, że część salonów może świadczyć dodatkowe usługi.
Śniadanie u nas w hotelu kosztowało 500 bathów plus podatek. Nie wiem, czemu od razu nie jest on podawany w cenie. To tak, jak w Stanach; nigdy nie wiesz, ile zapłacisz. 😳
Tak pociągnięte kable zobaczycie również w Wietnamie. W przypadku awarii, nie szuka się wadliwego, tylko dokłada nowy. |
Na pobyt w Bangkoku wyskrobałam ostatnie punkty Marriotta. 😪 Mogliśmy się nacieszyć luksusem i ... basenem. (Dobre to były czasy, gdy sypiało się w pracy w takich hotelach...) |
Po dwóch tygodniach przemieszczania się z plecakiem i spania w tanich hostelach, należał nam się wypoczynek. |
W ramach eksperymentu udaliśmy się na wyjątkowy street food. To miejsce miało wyróżnienie Michelin (takich punktów jest kilka). Nasze - Restauracja Tang Sui Heng - nas nie powaliła na kolana. |
A na koniec udaliśmy się na ostatnie zakupy na Khosan Road. Jeżeli nie lubicie tłumów i głośnej muzyki, to omijajcie to miejsce. Znowu rozczarowanie...
I jeszcze można zjeść krokodyla. |
Mam wrażenie, że tym razem - po latach mnie rozczarował.
Mi się marzy taki wypad do Azji. Choćby na dwa dni!
OdpowiedzUsuń