piątek, 30 marca 2018
środa, 28 marca 2018
sobota, 24 marca 2018
Room tour
Oglądając vlogi cabin crew zauważyłam, że wszyscy zaczynają od pokazania swojego pokoju hotelowego. Ponieważ ja nie mam swojego kanału na YT, to postanowiłam zrobić to tutaj. Tym bardziej, że ostatnio często odwiedzam Astanę i tak naprawdę nie mam o czym Wam pisać. 😒
Zacznę od tego, że nie jest to standardowy pokój. Pewnie zaraz posypią się gromy na moją głowę na FB, ale znowu będzie o punktach. 😂 Dzięki temu, że firma często umieszcza nas w sieciówkach, mogę nie tylko wybrać się co jakiś czas do innego miasta i mieć tam bezpłatne noclegi (np. w Budapeszcie), ale też często dostaję upgrade do lepszego pokoju. I tak oto przedstawiam Wam swoją noclegownię w stolicy Kazachstanu.
I jak Wam podoba się moje lokum? Osobiście zakochałam się w łazience, która jest ze trzy razy większa od mojej w domu. Cały ten apartament jest dwa razy większy od mojego mieszkania w Warszawie. 😀 Co sprawia trochę problemów przy pakowaniu się na ostatnią chwilę.....
Napiszcie, jeżeli chcecie czytać więcej takich postów. A ja tymczasem idę się pławić w luksusach. 😉
Zacznę od tego, że nie jest to standardowy pokój. Pewnie zaraz posypią się gromy na moją głowę na FB, ale znowu będzie o punktach. 😂 Dzięki temu, że firma często umieszcza nas w sieciówkach, mogę nie tylko wybrać się co jakiś czas do innego miasta i mieć tam bezpłatne noclegi (np. w Budapeszcie), ale też często dostaję upgrade do lepszego pokoju. I tak oto przedstawiam Wam swoją noclegownię w stolicy Kazachstanu.
Wejście, po lewej stronie znajduje się aneks kuchenny, na wprost salon. |
Przy kuchni znajduje się mała toaleta - dla gości, których oczywiście tu nie zapraszam, bo skąd mam ich wziąć? |
sypialnia |
główna łazienka |
Mój pokój miał nawet żywą roślinę, którą z upodobaniem podlewałam. Wiem, że ten niebieski lejek służy do nawadniania, ale moim zdaniem roślinka potrzebowała więcej miłości. ;) |
Oraz bardzo ważne wyposażenie każdego pokoju - czajnik i zestaw do herbaty. |
Napiszcie, jeżeli chcecie czytać więcej takich postów. A ja tymczasem idę się pławić w luksusach. 😉
środa, 21 marca 2018
Z życia stewardessy wzięte, czyli plan planem.....
Plan był następujący: dzień wolny w Astanie, a następnego dnia wieczorem lot po pasażera do Europy i powrót z nim do Kazachstanu. Proste. Zamówiłam catering na 18:30 czasu lokalnego i zajęłam się swoimi sprawami. Ponieważ między stolicą Kazachstanu, a Polską jest pięć godzin różnicy, to mój dzień był bardzo krótki. Postanowiłam nie przestawiać się na czas lokalny, tylko zostać w strefie europejskiej.
Wieczór upłynął mi bardzo przyjemnie, na oglądaniu mojego nowego, ulubionego vloggera. Zasnęłam około północy naszego czasu, czyli gdzieś o piątej rano tutaj. Na ten dzień mieliśmy zaplanowane zakupy z kapitanem na godzinę 14:30 czasu lokalnego, ale poza tym moim celem było się wyspać przed nocnym lataniem.
Obudził mnie telefon:
-"Jesteś gotowa?" - spytał kapitan.
-"Gotowa na co?!" - zaczęłam się zastanawiać, że jak to możliwe, że przespałam budzik i jest już 14? Patrzę jednak przez szparę w zasłonach i widzę, że na zewnątrz jest ciemno.
-"Nie, niegotowa. Mam na myśli, czy jesteś obudzona? Musimy jak najprędzej zebrać się na lot. Zamów catering z hotelu." - i tu kolega wyjaśnił mi, że nasz pasażer miał awaryjne lądowanie innym samolotem i musimy natychmiast go zabrać.
Problem tylko taki, że był on w Europie, a my w Azji. Czas lotu to pięć godzin, plus dwie godziny na znalezienie się w powietrzu.
Ustaliliśmy, że za godzinę wyjedziemy z hotelu. Była 6:30 rano czasu lokalnego, czyli 1:30 w Polsce. Szybko wydzwoniłam room service, żeby zamówić jedzenie na wynos. Niestety pani przyjmująca zamówienie, miała problem z moim angielskim; a mój rosyjski jest dość kulawy, a o 2 w nocy jest nieistniejący.
"Chlieb. Krowa wellington. Krawa wellington? Adin, adin." - że niby Beef Wellington raz poproszę. 😋
W końcu mi się udało w miarę z nią porozumieć, przynajmniej tak mi się wydawało. Wpadłam do łazienki i zaczęłam nakładać makijaż i wiązać włosy. Telefon.
-"Może pani powtórzyć zamówienie?" - spytał mnie pracownik room service już lepszą angielszczyzną.
👀
Dobra, powrót do włosów i chaotycznego wrzucania wszystkiego do walizki. Telefon.
-"Zabiję ich" - pomyślałam sobie.
-"Odwołane" - usłyszałam głos kapitana.
-"Co masz na myśli?"- bo już nie wiedziałam, czy jedzenie, czy lot, czy co za czort.
-"Nie lecimy, wracamy do starego planu. Wylot wieczorem."
Tak byłam roztrzęsiona, że postanowiłam zejść na śniadanie i wrócić do łóżka po tym, jak adrenalina trochę opadnie. Jeszcze tylko odwołałam zamówione jedzenie, ale tym razem poprosiłam recepcję o wykonanie tego telefonu, bo nie miałam pojęcia jak powiedzieć "odwołuję" po rosyjsku.
I tak wróciliśmy do planu poprzedniego. Wyspać się do 13:30 czasu lokalnego, zakupy o 14:30 i zebrać się na nocny lot. Jak to dobrze sobie wszystko zaplanować 😂
Ponieważ regularnie zasypiam tutaj na śniadanie, to zjawiam się później w business lounge po ciasteczka. |
Obudził mnie telefon:
-"Jesteś gotowa?" - spytał kapitan.
-"Gotowa na co?!" - zaczęłam się zastanawiać, że jak to możliwe, że przespałam budzik i jest już 14? Patrzę jednak przez szparę w zasłonach i widzę, że na zewnątrz jest ciemno.
-"Nie, niegotowa. Mam na myśli, czy jesteś obudzona? Musimy jak najprędzej zebrać się na lot. Zamów catering z hotelu." - i tu kolega wyjaśnił mi, że nasz pasażer miał awaryjne lądowanie innym samolotem i musimy natychmiast go zabrać.
Problem tylko taki, że był on w Europie, a my w Azji. Czas lotu to pięć godzin, plus dwie godziny na znalezienie się w powietrzu.
Ustaliliśmy, że za godzinę wyjedziemy z hotelu. Była 6:30 rano czasu lokalnego, czyli 1:30 w Polsce. Szybko wydzwoniłam room service, żeby zamówić jedzenie na wynos. Niestety pani przyjmująca zamówienie, miała problem z moim angielskim; a mój rosyjski jest dość kulawy, a o 2 w nocy jest nieistniejący.
"Chlieb. Krowa wellington. Krawa wellington? Adin, adin." - że niby Beef Wellington raz poproszę. 😋
W końcu mi się udało w miarę z nią porozumieć, przynajmniej tak mi się wydawało. Wpadłam do łazienki i zaczęłam nakładać makijaż i wiązać włosy. Telefon.
-"Może pani powtórzyć zamówienie?" - spytał mnie pracownik room service już lepszą angielszczyzną.
👀
Dobra, powrót do włosów i chaotycznego wrzucania wszystkiego do walizki. Telefon.
-"Zabiję ich" - pomyślałam sobie.
-"Odwołane" - usłyszałam głos kapitana.
-"Co masz na myśli?"- bo już nie wiedziałam, czy jedzenie, czy lot, czy co za czort.
-"Nie lecimy, wracamy do starego planu. Wylot wieczorem."
Dzięki temu udało mi się zobaczyć jak wygląda bufet śniadaniowy w hotelu. |
O 2:30 rano tylko smażony ryż do mnie przemawia. I żeby było zdrowo, dwa kawałki rzodkiewki sobie wzięłam. |
sobota, 17 marca 2018
Pakowanie małej walizki
Niedawno dostałam zapytanie o to, jak się spakować. Temat ten poruszyłam już kiedyś na blog. O moich podstawowych zasadach możecie przeczytać tutaj. Oczywiście od każdej zasady musi być wyjątek. 😊 Dziś przedstawiam Wam wpis o tym, jak spakować się wylatując do pracy na dwa tygodnie, żeby było jeszcze trudniej, możecie zabrać tylko małą walizkę.
Na taki wylot normalnie wzięłabym dużą, niebieską walizkę. Niestety, zostałam poproszona o zabranie jak najmniejszego bagażu - jest to podyktowane gabarytami samolotu, na którym będę pracować. Im mniejszy samolot, tym mniejszy bagażnik.
Zacznijmy od torby na ramię, którą zabieram ze sobą na pokład. Oprócz dokumentów, Bullet Journal, telefonu, tabletu i ładowarek wciskam w nią również sukienkę mundurową, rajstopy i płaskie buty. Zamiast książki biorę tylko nieprzeczytany magazyn. Do tego mały woreczek z kilkoma kosmetykami, butelka wody zakupiona na lotnisku i już nic więcej się tu nie zmieści.
Przy tak długim wyjeździe każdy centymetr sześcienny walizki muszę wykorzystać maksymalnie. Zaczynam od wypełnienia luk między szkieletem walizki. Wkładam tam ubrania na siłownię. kostium kąpielowy i klapki, ponieważ muszę się ograniczać, to zabieram ze sobą tylko dwa zestawy do ćwiczeń (będę prać w zlewie) i jedno bikini. Dobre jest to, że wiem mniej więcej gdzie będę latać i nie szykuję się na ciepłe kraje. Jeden kostium i klapki zabieram ze względu na basen i saunę w hotelu.
Jeżeli chodzi o małą wewnętrzną kieszonkę to zapełniam ją drobiazgami, które potrzebują swojego miejsca.
Istnieje kilka szkół pakowania ubrań. Jedni robią tą warstwami, inni wszystko rolują. Ja znajduję się gdzieś pomiędzy. Mundur układam warstwami, a wolne miejsca wypełniam skarpetkami, bielizną i zrolowanymi koszulkami i swetrami. I robię to dokładnie w tej kolejności, dzięki temu wiem, że mam już mundur ze sobą, a resztę mogę wykorzystać na ubrania codzienne. Przy tak małej walizce trzeba być kreatywnym tworząc codzienne stylizacje. 😀 Niestety nie ma tu mowy o odrębnym "outficie" na każdy dzień. Koszule mundurowe będą wykorzystywane pod sweter, służbowe baleriny świetnie sprawdzają się w hotelach, a żakiet ubierany jest nie tylko na pokładzie samolotu, ale też jako dodatkowa warstwa np. w zimnym Kazachstanie.
Dobrym pomysłem jest wyłożenie wszystkich ubrań przed zapakowaniem na łóżku i spojrzenie na nie krytycznym okiem. Czy wszystko do siebie pasuje? Czy muszę koniecznie to brać?
Oprócz ograniczeń odzieżowych, ostremu cięciu podlegają także kosmetyki i leki. Pamiętajcie, żeby tych drugich zawsze zabrać więcej. Kiedyś wyleciałam do pracy na trzy dni i wróciłam .... po trzech tygodniach. Takie rzeczy się zdarzają w tym biznesie. Tak jak ubrania można wyprać, a kosmetyki kupić w lokalnym supermarkecie, tak leków (szczególnie tych na receptę) możecie nie dostać.
A Wy macie jakieś pomocne uwagi odnośnie pakowania?
Na taki wylot normalnie wzięłabym dużą, niebieską walizkę. Niestety, zostałam poproszona o zabranie jak najmniejszego bagażu - jest to podyktowane gabarytami samolotu, na którym będę pracować. Im mniejszy samolot, tym mniejszy bagażnik.
Jak? - Ja się pytam. Jak się spakować na dwa tygodnie w takie maleństwo? |
Przy tak długim wyjeździe każdy centymetr sześcienny walizki muszę wykorzystać maksymalnie. Zaczynam od wypełnienia luk między szkieletem walizki. Wkładam tam ubrania na siłownię. kostium kąpielowy i klapki, ponieważ muszę się ograniczać, to zabieram ze sobą tylko dwa zestawy do ćwiczeń (będę prać w zlewie) i jedno bikini. Dobre jest to, że wiem mniej więcej gdzie będę latać i nie szykuję się na ciepłe kraje. Jeden kostium i klapki zabieram ze względu na basen i saunę w hotelu.
Jeżeli chodzi o małą wewnętrzną kieszonkę to zapełniam ją drobiazgami, które potrzebują swojego miejsca.
Adapter, odświeżacz do ubrań, pamięć, plastikowe sztućce i dodatkowa kłódka - wprawdzie moja walizka ma zamek, ale kiedyś mi go zepsuto na granicy i od teraz wożę ze sobą dodatkowe zamknięcie. |
W to samo miejsce wkładam przekąski - tu też musiałam zrezygnować z wielu rzeczy. |
Dobrym pomysłem jest wyłożenie wszystkich ubrań przed zapakowaniem na łóżku i spojrzenie na nie krytycznym okiem. Czy wszystko do siebie pasuje? Czy muszę koniecznie to brać?
Oprócz ograniczeń odzieżowych, ostremu cięciu podlegają także kosmetyki i leki. Pamiętajcie, żeby tych drugich zawsze zabrać więcej. Kiedyś wyleciałam do pracy na trzy dni i wróciłam .... po trzech tygodniach. Takie rzeczy się zdarzają w tym biznesie. Tak jak ubrania można wyprać, a kosmetyki kupić w lokalnym supermarkecie, tak leków (szczególnie tych na receptę) możecie nie dostać.
A Wy macie jakieś pomocne uwagi odnośnie pakowania?
wtorek, 13 marca 2018
Stewardessa w piosence cz. II
Kontynuując temat podjęty w tym wpisie, przypomniałam sobie o jeszcze jednej piosence.
Kilka miesięcy temu zamieściłam ją na swoim facebook'u. Dla tych co nie widzieli:
Chcielibyście to "odzobaczyć"? 😁
A pod poprzednim postem o tej tematyce, Iza podesłała kilka perełek. Oto moja ulubiona:
I inne propozycje od Izy:
Przy okazji znalazłam to:
I teraz już wiem na jaki następny musical muszę polować :)
PS. Dziękuję moim czytelnikom za podsyłanie linków oraz pomysłów na nowe posty. A może Ty masz coś ciekawego do podzielenia się na moim blogu?
Kilka miesięcy temu zamieściłam ją na swoim facebook'u. Dla tych co nie widzieli:
Chcielibyście to "odzobaczyć"? 😁
A pod poprzednim postem o tej tematyce, Iza podesłała kilka perełek. Oto moja ulubiona:
I inne propozycje od Izy:
Przy okazji znalazłam to:
I teraz już wiem na jaki następny musical muszę polować :)
PS. Dziękuję moim czytelnikom za podsyłanie linków oraz pomysłów na nowe posty. A może Ty masz coś ciekawego do podzielenia się na moim blogu?
piątek, 9 marca 2018
Wizzair
Jak pisałam w swoim ostatnim wpisie, w lutym zakończyłam pracę w Luton. Kilka razy z poprzednią firmą kończyłam rotację w Londynie, ale zazwyczaj jechałam taksówką na Heathrow i leciałam do domu LOT-em. Tym razem wracałam liniami Wizzair.
Ten post będzie krótki, bo co mogę powiedzieć o tym locie? Jak wszystkie linie low-costowe, węgierski przewoźnik nie oferuje nic. Na pokładzie można zakupić sobie jedzenie - woda to np. 9zł.
Na tak krótkim rejsie i biorąc pod uwagę fakt, że kupiłam sobie wodę i przekąskę na lotnisku, to ten fakt mi nie przeszkadzał.
Osobiście nie lubię latać low-costami, bo: nie dostaję punktów za przelot (chociaż podobno istnieje jakiś program lojalnościowy); ich lotniska zazwyczaj znajdują się w szczerym polu; trzeba mieć wszystko wydrukowane, albo chociaż ściągnięte na telefon przed lotem (inaczej się za to płaci); za bagaż też się płaci. Dla mnie jest to wszystko zbyt skomplikowane.
Jeżeli lecicie na wakacje i upolujecie dobrą okazję cenową i przebrnięcie przez te procedury, to samemu rejsowi nie można nic zarzucić. Obsługa była miła i ma bardzo ładne mundury. 😍
Natomiast, gdy ja lecę z pracy to nigdy do końca nie wiem, czy firma mnie odprawiła - bilet kupiono mi na cztery godziny przed startem i wysłano mi tylko numer rezerwacji. Czy ja po czterech godzinach snu (w ciągu ostatnich 32) jestem na tyle przytomna, żeby sprawdzać online status mojej rezerwacji? I czy wykupiono mi bagaż? I gdzie ja mam coś wydrukować? 😡
Na szczęście tym razem poszło wszystko sprawnie i nawet zapłacili mi za priority boarding!
foto: internet |
Na tak krótkim rejsie i biorąc pod uwagę fakt, że kupiłam sobie wodę i przekąskę na lotnisku, to ten fakt mi nie przeszkadzał.
Osobiście nie lubię latać low-costami, bo: nie dostaję punktów za przelot (chociaż podobno istnieje jakiś program lojalnościowy); ich lotniska zazwyczaj znajdują się w szczerym polu; trzeba mieć wszystko wydrukowane, albo chociaż ściągnięte na telefon przed lotem (inaczej się za to płaci); za bagaż też się płaci. Dla mnie jest to wszystko zbyt skomplikowane.
Jeżeli lecicie na wakacje i upolujecie dobrą okazję cenową i przebrnięcie przez te procedury, to samemu rejsowi nie można nic zarzucić. Obsługa była miła i ma bardzo ładne mundury. 😍
Natomiast, gdy ja lecę z pracy to nigdy do końca nie wiem, czy firma mnie odprawiła - bilet kupiono mi na cztery godziny przed startem i wysłano mi tylko numer rezerwacji. Czy ja po czterech godzinach snu (w ciągu ostatnich 32) jestem na tyle przytomna, żeby sprawdzać online status mojej rezerwacji? I czy wykupiono mi bagaż? I gdzie ja mam coś wydrukować? 😡
Na szczęście tym razem poszło wszystko sprawnie i nawet zapłacili mi za priority boarding!
niedziela, 4 marca 2018
"Pilot. Naga prawda."
Jak Wam mijają zimne wieczory? W taką pogodę nie wychodzę z domu... Ciepła herbata, kocyk i telewizor lub książka. Dziś przedstawiam Wam kolejną propozycję lotniczą. "Pilot. Naga prawda. Czynnik ludzik w katastrofach lotniczych" autora David Beaty.
Jeżeli jesteście fanami serii "Katastrofy w przestworzach" programu National Geographic, to spodoba się Wam też ta pozycja. Autor - doświadczony pilot, opisuje wiele wypadków lotniczych i wyjaśnia jakie czynniki przyczyniły się do ich zaistnienia. Zajmuje się on tzw. "błędem pilota", a nie technicznymi wadami samolotu. Pouczająca lektura.
"Lecz pilot komunikacyjny zostawia swoją żonę i dzieci w domu, aby rozbijać się po cały świecie w towarzystwie troskliwie wyselekcjonowanego grona najpiękniejszych młodych kobiet (....). Za czasów mej młodości mawiano, że aby zasnąć po długim locie, pilot musi walnąć kielicha, wziąć prochy albo zaliczyć stewardesę." 👀🙈
I tym fragmentem odpowiem na pytanie: "Dlaczego nie umawiasz się z pilotami?" 😂
A tak na serio, chciałabym powiedzieć, że mam wielu poważnych kolegów w branży lotniczej, którzy szanują swoje rodziny i nie zdradzają swoich małżonek. Mam też kilku niepoważnych.....
Myślę, że spojrzenie autora jest wypaczone. Co do reszty treści książki, to serdecznie polecam fanom awiacji!
Też czytacie w łóżku? Książkę znalazłam w swojej bibliotece. |
I tym fragmentem odpowiem na pytanie: "Dlaczego nie umawiasz się z pilotami?" 😂
A tak na serio, chciałabym powiedzieć, że mam wielu poważnych kolegów w branży lotniczej, którzy szanują swoje rodziny i nie zdradzają swoich małżonek. Mam też kilku niepoważnych.....
Myślę, że spojrzenie autora jest wypaczone. Co do reszty treści książki, to serdecznie polecam fanom awiacji!