piątek, 9 marca 2018

Wizzair

Jak pisałam w swoim ostatnim wpisie, w lutym zakończyłam pracę w Luton. Kilka razy z poprzednią firmą kończyłam rotację w Londynie, ale zazwyczaj jechałam taksówką na Heathrow i leciałam do domu LOT-em. Tym razem wracałam liniami Wizzair.

foto: internet
 Ten post będzie krótki, bo co mogę powiedzieć o tym locie? Jak wszystkie linie low-costowe, węgierski przewoźnik nie oferuje nic. Na pokładzie można zakupić sobie jedzenie - woda to np. 9zł.
Na tak krótkim rejsie i biorąc pod uwagę fakt, że kupiłam sobie wodę i przekąskę na lotnisku, to ten fakt mi nie przeszkadzał.

Osobiście nie lubię latać low-costami, bo: nie dostaję punktów za przelot (chociaż podobno istnieje jakiś program lojalnościowy); ich lotniska zazwyczaj znajdują się w szczerym polu; trzeba mieć wszystko wydrukowane, albo chociaż ściągnięte na telefon przed lotem (inaczej się za to płaci); za bagaż też się płaci. Dla mnie jest to wszystko zbyt skomplikowane.

Jeżeli lecicie na wakacje i upolujecie dobrą okazję cenową i przebrnięcie przez te procedury, to samemu rejsowi nie można nic zarzucić. Obsługa była miła i ma bardzo ładne mundury. 😍
Natomiast, gdy ja lecę z pracy to nigdy do końca nie wiem, czy firma mnie odprawiła - bilet kupiono mi na cztery godziny przed startem i wysłano mi tylko numer rezerwacji. Czy ja po czterech godzinach snu (w ciągu ostatnich 32) jestem na tyle przytomna, żeby sprawdzać online status mojej rezerwacji? I czy wykupiono mi bagaż? I gdzie ja mam coś wydrukować? 😡
Na szczęście tym razem poszło wszystko sprawnie i nawet zapłacili mi za priority boarding!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz