Kolejną, po Fastnacht, atrakcją Bazylei jest Jarmark Jesienny. Herbstmesse trwa od 26 października do 10 listopada. A jakby ktoś pytał, zaraz po, w kolejnym tygodniu rozstawiają Jarmark Bożonarodzeniowy. Jak widać, w mieście musi się dziać.
|
Zabawa zaczyna się rano (większość stoisk otwartych jest już o 11, inne od 12) i trwa do 23.
|
O co chodzi w tym Herbstmesse? Tradycja ta sięga 1471 roku, gdy Bazylea otrzymała od Papieża dyspensę, aby organizować zabawy cały rok. Miało to pomóc ekonomii miasta, gdy to znalazło się w kryzysie finansowym.
Od tego czasu jesienne zabawy organizowane są corocznie ku uciesze gawiedzi. 😉
|
W samym centrum są dwie lokalizacje z mniejszymi atrakcjami.
|
Całe miasto jest oplakatowane i oznakowane. Możecie śmiało przechodzić z jednego wesołego miasteczka do drugiego.
|
Pierwszego dnia obejrzałam dwa jarmarki po "mojej" stronie Renu. Drugiego trzy, po drugiej stronie rzeki. Po dwóch dniach wróciłam raz jeszcze, aby zobaczyć pozostałe dwa. W sumie jest ich siedem.
|
Z moich obserwacji wynika, że w starym mieście znajdują się spokojniejsze atrakcje i więcej stoisk z jedzeniem, a dalej więcej karuzel dla dorosłych. Ogólnie wiele stoisk (przynajmniej tych z jedzeniem) się powtarza. Są inne przejażdżki, co może podobać się dzieciom i ich entuzjastom. Ja do nich nie należę. (Chociaż dwa razy w życiu byłam w Universal Studios, ale to trochę inny poziom zabawy.)
|
Piękna pogoda i piękne młyńskie koło stanęło koło katedry. Przejażdżka kosztuje 10 franków.
|
Od rana wesołe miasteczka tętnią życiem. Wieczorem jest jeszcze tłoczniej, a weekendy będziecie musieli stać w kolejce do atrakcji.
|
Mnie podobają się te w starym stylu.
|
|
Jeszcze rozumiem w taką pogodę, ale....
|
Drugiego dnia udałam się do trzech bardziej odległych jarmarków. Tym razem pogoda nie dopisała, dzieciaki i tak szalały na karuzelach. Ja kuliłam się w płaszczu i w szaliku, nie wiem, jak można było wytrzymać pęd powietrza. Dzieci są chyba bardziej odporne na takie niedogodności. 😁
|
Tutaj już są poważniejsze przejażdżki. Dla starszych i odważniejszych.
|
|
Na niektóre bym nie wsiadła.
|
Jeden jarmark jest w hali widowiskowej, dzięki czemu nie pada odwiedzającym na głowę. Reszta na świeżym powietrzu. Wielkiej różnicy z Jarmarkiem Bożonarodzeniowym nie widzę. Nie ma dekoracji świątecznych, jest więcej karuzel (w zimie to pewnie ciężko byłoby na nich jeździć) i mniej stoisk z dekoracjami. Jeżeli chodzi o jedzenie, to powiedziałabym, że serwują to samo. Owoce na patyku w czekoladzie (od 7 franków), pizza na porcje (7 franków), hot dogi, kiełbaski, grzane wino (5 franków plus depozyt za kubek), itp.
|
Część stoisk jest stylizowanych na szwajcarskie chaty.
|
Oprócz jedzenia i karuzel sporo jest gier i zabaw typu: łowienie ryb, strącanie puszek, czy też strzelnic. Myślę, że z grupą znajomych (nawet bez dzieci) można się dobrze tu bawić. Ja byłam sama.... 😔
|
Komu zestrzelić misia?
|
Po dniu przerwy (o owej niedzieli będzie osobny wpis) zajrzałam na dwa ostatnie jarmarki.
|
Ten był dużo mniejszy i spokojniejszy. Na wszystkich stanowiskach była ceramika. Co ciekawe, znalazłam również stanowisko z porcelaną z Bolesławca. |
|
Tuż obok znajdował się drugi z klasycznymi karuzelami.
|
|
I mnóstwem stoisk, część z nich była bardzo przypadkowa. Widziałam stoisko z nożyczkami i środkami do sprzątania. 😅 |
I tak zakończyły się moje jesienne wędrówki. Zajrzyjcie w niedzielę po opis dwóch innych lokalnych atrakcji w ostatnim październikowym wpisie. (Nadrabiam zaległości.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz