piątek, 17 lipca 2020

Dzień bez lotu

09:00 - Zazwyczaj staram się wstać przed tą godziną, ale w Moskwie nie zawsze mi się to udaje. Zaczynam swój dzień od przejrzenia telefonu i butelki wody.

09:30 - Ubieram się i schodzę na śniadanie do hotelowej restauracji. W moim kontrakcie mam zapisane, że jemy śniadania na koszt firmy, ale nie w każdej firmie tak było. Od niedawna restauracja jest znowu otwarta, przedtem było ono serwowane do pokoju.

W Moskwie obowiązkowo - sirniki!
 Na śniadaniu zazwyczaj spotykam się ze swoimi pilotami.

11:00 Wyruszam na zakupy samolotowe.

W czasie poprzedniego lotu zrobiłam listę brakujących rzeczy. Do sklepu często chodzę sama, chyba że potrzebuję zakupić duże ilości wody. Moi panowie dzielnie niosą wtedy torby.
12:00 Jesteśmy z powrotem w hotelu i nie zostaje mi nic innego jak zrobienie rachunków.

Każda firma ma swój system. W tej muszę opisać, zeskanować i wpisać w tabelkę w Excelu wszystkie wydatki. Później wysyłam wszystko mailem, a po powrocie do domu również normalnym listem.
12:30 - Po skończonych rachunkach zbieram się na siłownię. Na szczęście w tym hotelu jest otwarta. W Zurychu dla odmiany biegam. Staram się codziennie coś zrobić. Nawet jeżeli jest to 20 minutowa joga w pokoju na ręczniku -jest to zbawienie dla ciała.

Godzinka na rowerku w czasie której oglądam "Downton Abbey". Niestety zdjęcie jest trochę rozmazane - wybaczcie.
14:00 Po prysznicu czas na coś do jedzenia. Zawsze po wysiłku fizycznym jestem głodna i staram się mieć jakąś przekąskę w pokoju.

Ponieważ poprzedniego dnia miałam lot, to zabrałam ze sobą co zostało na pokładzie. Sucharki przyleciały ze mną z Warszawy.
15:00 - 18:00 To czas na naukę, czytanie książek, załatwianie spraw służbowych. Tym razem musiałam znaleźć krawca, który naprawiłby torby na materace z pokładu. Dzięki pomocy conciager udało mi się załatwić sprawę. W takich sytuacjach ich pomoc jest nieoceniona i wymaga zostawienia napiwku.

Udało mi się też zmieścić lekcję arabskiego. Przy okazji podgryzam karmelizowany imbir - ale ostry!
18:00 - Ponowne spotkanie z załogą. W hotelowym loung'u omawiamy lot następnego dnia i to co robiliśmy przez ostatnie godziny. Zamawiam też jedzenie na następny rejs i sprawdzam z handlingiem, czy wszystkie moje rzeczy będą gotowe na czas. Ponieważ mieliśmy mieć kilka dni w Moskwie, to po ostatnim locie oddałam poduszki do pralni chemicznej i musiałam mieć pewność, że zostaną one nam zwrócone.

20:00 - Wracam do pokoju i pracuję nad blogiem, a następnie oglądam kolejny odcinek serialu.

Powyższy dzień to jeden z wielu scenariuszy. Dajcie znać, czy chcecie poznać inne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz