sobota, 11 lipca 2020

Kiedy czas do pracy

Moje dwa tygodnie wolnego upłynęły mi jak zwykle błyskawicznie. I przyszedł czas, żeby znowu wyruszyć w drogę. Nie wiem dlaczego, ale w ten dzień zawsze musi się coś wydarzyć.

Znowu w drogę.
Zaczęło się bardzo dobrze, w czwartek wieczorem dostałam bezpośredni bilet lotniczy do Zurych na 19:40! To było bardzo dziwne, bo zazwyczaj wylatuję rano, tak aby moja koleżanka mogła wrócić jeszcze tego samego dnia do domu. Jeszcze bardziej się zdziwiłam, gdy okazało się, że jej kupili bilet na 7 rano. Podobno nie miało być lotu w ten dzień z pasażerami i firma postanowiła zostawić samolot bez stewardessy na cały dzień.
I oczywiście było to zbyt piękne, żeby wyszło. O 12 dostałam wiadomość, że mam jak najszybciej znaleźć się w Zurychu i że pierwszy lot jakim mogę się przebazować jest o 15. Nie wiem jak Wy, ale ja nie siedzę w domu gotowa do wyjścia, gdy mój lot jest za pięć godzin. Wyobrażacie więc sobie ten pośpiech. Na szczęście moja walizka była w dużej mierze spakowana i pozostało mi kilka rzeczy do wrzucenia, ubranie się, zamówienia Ubera i wyjście z domu. Powodem tej bieganiny był możliwy lot tego samego dnia wieczorem z pasażerami.
Właśnie nadałam bagaż i udawałam się do kontroli bezpieczeństwa, gdy dostałam wiadomość, że jednak tego lotu nie będzie 😡.
Ale, że zawsze trzeba patrzeć na pozytywy ... okazało się, że ponieważ mój bilet był tak późno zakupiony, to zostały tylko miejsca w biznes klasie!

Na pierwszym odcinku (leciałam z przesiadką w Wiedniu) podano kanapki i mus czekoladowy. Na drugim zaserwowano nam ciepły obiad. Spójrzcie tylko na tą filiżankę!
 A teraz najdziwniejsze: lot w biznesie Austrian Airlines kupiony last minute był tańszy od miejsca w ekonomii w Lufthansie. Tyle lat pracuję w tym zawodzie, a ciągle uczę się nowych rzeczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz