piątek, 27 września 2019

Birmingham

Po powrocie z Nairobi mieliśmy nadzieję na kilka dni odpoczynku w Moskwie, ale jeszcze przed lądowaniem dostaliśmy wiadomość, że mamy lecieć do Birmingham. Ponieważ nigdy wcześniej tu nie była, to nawet się ucieszyłam z takiego obrotu sprawy.

Na początek zdecydowałam się na odwiedzenie muzeum.
Wyczytałam w internecie, że znajduje się tutaj największa kolekcja Prerafaelitów. Niestety największe dzieła zostały wypożyczone i krążą teraz po Stanach Zjednoczonych.
Sam budynek muzeum jest ładny. Znajduje się tez w nim duża kawiarnia, która w weekendy serwuje super brunch. Ja zjadłam śniadanie w hotelu, bo mamy wliczone w cenę pokoju, ale dla tych którzy mają nocleg bez śniadania - polecam.
Ponieważ pogoda dopisywała, udałam się na spacer nad kanałami miasta. Ich łączna długość wynosi więcej niż tych w Wenecji!

Nad kanałami znajduje się wiele pubów, barów i restauracji.
Część tych wąskich łodzi to bary i restauracje, część to tramwaje wodne, a jeszcze inne są zamieszkane na stałe.
Piękny dzień na spacer. Nad kanałami poprzerzucanych jest sporo mostów. Ciekawostka - Black Sabbath pochodzi z Birmingham i posiada swój most.
Bardzo przyjemne miasto i jaka odmiana od wiecznych lotów do Luton!

niedziela, 22 września 2019

Pasażerów prośby i Kenia kraj 87

Nie będę ukrywać, że cieszyłam się na lot do Nairobi. Nie była to podróż z moim właścicielem - co jest zawsze plusem, a czarter z dwoma panami, z którymi miałam już przyjemność lecieć do Manili. Oczywiście miałam nadzieję być dłużej w Afryce niż te 18 godzin, ale trzeba się cieszyć z tego co dają.

Zdjęcie na afrykańskim lotnisku zaliczone.
 Na dwa dni przed lotem skontaktowała się ze mną dziewczyna, która na stale lata z owymi pasażerami z instrukcjami. Jakieś dwie strony, ale ponieważ już z nimi leciałam, to się tym specjalnie nie przejęłam. Wszystko co było wymagane miałam już na pokładzie, a tych kilka rzeczy których  brakowało udało mi się zakupić w pobliskim supermarkecie.
Zamówiłam też jedzenie z ulubionej restauracji moich gości - Pushkin Cafe. I wtedy dostałam ostatnią prośbę od pasażerów - z tym było już gorzej - lód do drinków w locie powrotnym nie miał być z Kenii.
Najpierw wróciłam do supermarketu i kupiłam woreczki do robienia kostek oraz kilka dodatkowych butelek wody. Wymyśliłam sobie, że zrobię swój własny i zamrożę na miejscu. Zdobyłam numer telefonu do handlingu na lotnisku i po dwóch telefonach udało mi się ustalić, że nie pozwolą mi użyć swojej zamrażalki! Zadzwoniłam więc do hotelu, ten też odmówił - że niby mój lód zanieczyści im zamrażalnik?!
No dobra, trzeba było wymyślić coś innego.


Suchy lód - okazał się moim zbawieniem. Uwaga - parzy!
W Moskwie zamówiłam pojemnik styropianowy z 4kg suchego lodu i dodatkowe 4 kg kostek lodu. Pudełko zamknięte w bagażniku samolotu dotrwało do lądowania 8 godzin później. Dzień przed startem zamówiłam też 4kg suchego lodu na lotnisku w Nairobi z prośbą o dostarczenie od razu przy lądowaniu.
-"How are you sister?" - zapytał czarnoskóry pracownik na miejscu - "for you" - i wręczył mi 4 torebki z wyczekiwanym z niepokojem suchym lodem.
Bo wiecie, w Afryce obiecają wam wszystko, a co przyniosą to inna sprawa.
Na miejscu uzupełniłam pojemnik świeżym lodem i całą noc się modliłam, żeby moje kostki dotrwały zamrożone do następnego dnia.
Okazało się, że plan udał się w 100 procentach. Kostki były tak zmrożone, ze musiałam walić nimi o podłogę, żeby je rozbić i móc wkładać do szklanek. I kto mówi, że jesteśmy latającymi kelnerkami? Proszę jaka organizacja, planowanie i wykonanie 😆.

To wpis dla tych, co ciekawi są jak wygląda życie na prywatnym jecie. A Kenię dopisuję sobie jako kraj 87!

środa, 18 września 2019

Swiss

Kolejny miesiąc, kolejna rotacja i kolejna linia lotnicza, o której chcę Wam napisać.

Linie szwajcarskie i flaga na winglecie.
Tym razem musiałam dolecieć do pracy do Zurychu. W mieście tym byłam kilkadziesiąt razy, więc nie byłam zbyt podekscytowana. Na dodatek, cztery dni siedziałam sama, bo samolot i moi koledzy - piloci byli w innym państwie. Nie pytajcie jak takie rzeczy są możliwe, tak już było w Marsylii i Rzymie, a tym razem zadecydowały podatki. Prywatne lotnictwo jest ogólnie bardzo dziwne.
Wracając jednak do tematu. Do pracy doleciałam Swissem. Nie był to mój pierwszy lot z tym operatorem, ale do tej pory jakoś nie załapał się na wpis na moim blogu.
Swiss należy do sojuszu Star Alliance, co mi zawsze pasuje, bo dostaję punkty - mile lotnicze, które mogę wymienić na bezpłatny bilet. Oczywiście potrzebuje ich tysiące na taką nagrodę, a za lot europejski zbyt wiele ich nie przyznają, ale wiecie: "ziarnko do ziarnka....".
Lot odbywał się bardzo ładnym nowym samolotem, w środku widać, że jest to nowoczesny design. 

Samolot, którym latam w pracy również należy do Bombardiera.
Załoga ma eleganckie mundury - to a propos Aeroflotu, a cały lot przebiegał bez zakłóceń.

Dostałam herbatę i rogalik. Przed lądowaniem rozdawano również czekoladki, ale ponieważ jestem na diecie, to nie wzięłam. I wiem, że croissant do dietetycznych nie należy, ale byłam głodna.
Poczytałam sobie magazyn i za niecałe dwie godziny byłam na miejscu.

piątek, 13 września 2019

Aeroflot w biznes klasie

Jakiś czas temu na swojej stronie na FB opublikowałam taki wpis:

02:00 jet lag i ból zęba budzi mnie w Moskwie 😭
04:00 ponownie zasypiam
05:15 dzwoni budzik😪
05:25 lounge w hotelu okazuje się zamknięty, więc nici z kawy😣
05:35 w recepcji restartują system i muszę czekać na wydruk faktury za nocleg - z plusów: jest kawa🙃
05:50 wsiadam w autobusik na lotnisko
06:05 jestem w terminalu, dwa kioski do samodzielnej odprawy odrzucają moje dane😤
06:20 staję w kolejce do odprawy - najdłuższej jaką widziałam w życiu🤐
07:00 za 5 minut zamykają odprawę na mój lot, a przede mną nadal 10 osób - przepycham się do przodu, w końcu wywołują pasażerów do Warszawy, nie jestem sama🙄
07:05 moja walizka jest odprawiona, ale ja nie bo zamknęli lot. Pracownik dzwoni gdzieś i mnie odprawia. W ramach przeprosin dostaję upgrade do biznes klasy. 😍
07:07 celnik przegląda mój paszport jakby pierwszy raz w życiu widział taki dokument 🤦‍♂️
07.08 osoba sprawdzająca kartę pokładową przed kontrolą bezpieczeństwa uprzejmie mnie informuje, że zaczął się boarding🤐
07:10 kontrola bezpieczeństwa- maszyna staje, bo torba pasażera przede mną wymaga dodatkowej kontroli🤦‍♂️
07:20 wpadam jako ostatnia do autobusu, który wiezie nas do samolotu
07:25 rozsiadam się wygodnie w siedzeniu biznes klasy 🤩😊😍
09:30 lądujemy w Warszawie
09:50 a mojego bagażu nie ma 🤷‍♀️

Dalej mój dzień obejmował ekspresową wizytę u dentysty, nie działającą kartę i omyłkową przejażdżkę tramwajem w złą stronę.
I dziś nie jest piątek 13. 🤷‍♀️
Trzymajcie kciuki za mój bagaż!

Jak się więc leci Aeroflotem w klasie biznes? Bardzo wygodnie!

Duże fotele, poduszka i koc dla każdego pasażera. Obok mnie nikt nie siedział. W innych liniach na tak krótkich rejsach zazwyczaj są siedzenia jak w klasie ekonomicznej i tylko środkowe jest puste, aby pasażerowie w rzędzie mieli więcej przestrzeni.
Przed startem dają napój (woda lub sok) oraz menu. Nie skusiłam się na szampana do śniadania. Na menu trzeba zaznaczyć na co się ma ochotę.
Przed śniadaniem podano gorące ręczniki do wytarcia rąk. Omletu nie zakreśliłam na karcie, ale i tak dostałam. Nie będę narzekać.
Na koniec kawa i przepiękna czekoladka. Lepiej wyglądała niż smakowała. I jeszcze raz gorące ręczniki.
Co nie podoba mi się u nich? Mundury stewardess. Są strasznie pomarańczowe, a ja tego koloru nie lubię. Zresztą mało kto dobrze wygląda w takim odcieniu. Krój całkiem ładny, ale kolor powinni zmienić.
Co do biznes klasy, to mogą mi dawać upgrade na każdym locie. ;)

poniedziałek, 9 września 2019

Hotel Moxy w Tokio

Już kiedyś Wam pisałam o hotelach Moxy, które należą do sieci Marriott. Ponieważ hotele w Tokio są bardzo drogie, to mój kapitan znalazł najtańszy sieciowy hotel jaki mógł. I było to Moxy.

Pierwsza rzecz jaka zadziwia w Japonii - uch toalety. Bidet, podgrzewana deska i szum wody, żeby inni nie słyszeli co robisz ;)
Wygodne łóżko, różowy długopis i śmieszny telefon.
Problemem w tych hotelach zawsze jest miejsce. Tu nawet nie było szafy, ani stolika. To znaczy stolik był zawieszony na ścianie.
Łazienka też jest mała.
W Moxy zawsze podoba mi się lobby, ich poczucie humoru; a no i lubię różowy. Tutaj też była świetna lokalizacja. Zarówno metro, jak i pociąg na wyciągnięcie ręki.

śniadanie w hotelu
Co było najgorsze w tym przybytku? Spotkanie z karaluchem!


środa, 4 września 2019

Tokio dzień trzeci

Po nieprzespanej nocy, zamawianiu cateringu o drugiej rano i siłowni o trzecie, spotkałam się z kolegami na śniadaniu. Nadal nie było wiadomo, czy lecimy, czy nie. Żeby nie tracić czasu, postanowiliśmy wyruszyć na Tokio Skytree.

634m - czyli najwyższy budynek w mieście.
Najtańszy wjazd kosztuje 2100 yenów, czyli około 80 złotych.

Miasto zamieszkuje 38 mln ludzi, to tyle co w całej Polsce.
Jest też fragment z szybą, na której można stać spoglądając w dół.
Ogólnie polecam udanie się tam, jeżeli nie macie nic ciekawszego w planach. Całe Tokio jest takie, ciekawe, zaskakujące, ale po trzech dniach ma się ochotę już wyjechać.

Inna zaskakująca rzecz - plastikowe ekspozycje w restauracjach.
Po spacerze w dwie strony i wjeździe na górę i w dół, udaliśmy się do hotelu, gdzie spędziliśmy resztę dnia, czekając czy polecimy, czy nie.
I tak, polecieliśmy.