Dzisiaj ostatni wpis z mojej czerwcowej rotacji. Muszę powiedzieć, że była ona bardzo udana i wakacyjna. ;) Po tak spędzonych trzech tygodniach miałam trzy tygodnie wolnego. Żyć, nie umierać!
Salzburg to miasto narodzin Mozarta. Ten wielki kompozytor jest tu obecny na każdym kroku. Hitem tego sezonu są gumowe kaczki z jego głową. Miałam jeden deszczowy dzień, żeby nacieszyć się tym miejscem.
Po upalnych Włoszech i Chorwacji chłód i deszcz mi nie przeszkodził. W tym zawodzie takie drobnostki jak zła pogoda, nie mogą wpływać na nasze plany zwiedzania. Nigdy nie wiadomo, kiedy się trafi ponownie taka okazja!
Rano, w poszukiwaniu kawy dotarłam do tego pięknego miejsca - Ogród Mirabell.
panorama miasta z mostu
Plac Katedralny i widok na zamek - po prawej tory kolejki, która nas tam zabrała.
Zanim jednak udaliśmy się na poważne zwiedzanie, trzeba było coś zjeść. Średnia cena obiadu to 20 euro.
Mój nowy ulubiony deser - Kaiserschmarrn, czyli grube, pocięte naleśniki i powidła śliwkowe.
Posileni i ubożsi postanowiłyśmy (część załogi się odłączyła i udała do hotelu) udać się na zwiedzanie Twierdzy Hohensalzburg. Za 15,20 euro dostaje się standardowy bilet. Obejmuje on wszystkie pomieszczenia w zamku oraz transport w górę i dół. Za 13 euro można zwiedzić większość zamkowych wystaw, poza moim zdaniem największą atrakcją - Złotą Komnatą.
Historia kolejki, która zabiera turystów na górę i sprowadza w dół.
panorama miasta ze szczytu
Muzeum kukiełek wliczone jest w cenę każdego biletu.
zamkowa kuchnia
Najpiękniej zdobione pomieszczenie - warte dodatkowej opłaty. Obecnie urządza się tu koncerty.
Fortecę zaczęto budować w 1077 roku na polecenie arcybiskupa. Początkowo plany były bardzo skromne, ale z czasem gdy właściciele się wzbogacali (dostojnicy kościelni), dodawano i przebudowywano posiadłość.
pięknie zdobiony piec kaflowy
A w sypialni - nowoczesna jak na tamte czasy toaleta.
Początkowo mieliśmy zaplanowane dwa dni w Austrii, ale jak to w lotnictwie dyspozycyjnym bywa, plany się zmieniają z godziny na godzinę. I tak się cieszę, że udało mi się zobaczyć to miasto. Polecam wszystkim!
Dziś na blogu wracam do swojej pierwszej rotacji i do Dubrownika.
Dosłownie kilka kroków od naszego nowoczesnego i luksusowego hotelu w Chorwacji kryła się mroczna tajemnica -zrujnowane hotele, które przypominały o niedawno toczącym się tu konflikcie. Kompleks wypoczynkowy w Kupari był niegdyś idyllicznym miejscem wypoczynku dla wysokich rangą wojskowych z Jugosłowiańskiej Armii Ludowej. Miejsce to zostało zniszczone w czasie chorwackiej wojny o niepodległość toczącej się od 1990 roku.
Mury hotelu upodobali sobie graficiarze.
Najpiękniejszy budynek - The Grand Hotel i jego ostrzelana fasada.
The Grand Hotel ukończony został w 1920 roku, mieścił 139 luksusowych pokoi i kryty basen.
dziedziniec hotelu
Na wejście do środka się nie odważyłyśmy, wszędzie pełno było szkła i pustych butelek.
Stropy też nie wydawały się bezpieczne.
Kompleks w Kupari to The Grand Hotel i trzy inne hotele - molochy, wszystkie w całkowitej ruinie.
Jak widać poczucie humoru przetrwało w narodzie.
Podobno całość została wykupiona przez rosyjską firmę, która ma zamiar odbudować resort. Prace mają być ukończone do 2020 roku.
W ostatnim czasie dostaję sporo zapytań od Was na Facebook'a odnośnie kariery w przestworzach. W części XI sporo piszę na ten temat. Ponieważ jednak pytania powracają, postanowiłam odpowiedzieć na nie jeszcze raz tutaj.
1) Czy mam szansę zostać stewardessą?
Hmmm. Szansę ma każdy (lub prawie każdy tutaj możecie poczytać o wymaganiach). Trudno mi odpowiedzieć na tak postawione pytanie, bo Was osobiście nie znam. Trzeba również pamiętać o tym, że każda linia ma swój "ideał" i rekruterzy starają się zatrudniać osoby, które najbardziej się do tego ideału zbliżyły. W jednych liniach macie większe szanse, w innych mniejsze. Pozostaje próbowanie.
2) Jakie studia powinnam skończyć?
Żeby zostać cabin crew nie trzeba mieć ukończonych studiów. Jeżeli chcecie zacząć latać zaraz po szkole średniej, to możecie to robić (jedynym wyjątkiem mogą być linie w Arabowie, gdyż tam obowiązuje limit wiekowy od 21 lat). Osobiście polecam posiadanie planu B, bo nie wiadomo, czy praca w samolocie będzie Wam odpowiadała przez całe życie i czy zdrowie Wam na to pozwoli. Nie oznacza to, że musicie zrobić pięcioletnie studia w kraju i dopiero po obronie pracy magisterskiej szukać pracy. Można studiować i pracować. Można popracować i wrócić na studia. Można zrobić jakieś kursy zawodowe, studium, szkoły zaoczne, weekendowe, studia online i nie wiem co jeszcze. Opcji jest wiele.
3) Jeżeli decyduję się na studia, to na jaki kierunek powinnam iść?
Nie wiem. :) Studiuj to, co Ci się podoba, to czym jesteś zainteresowana. Nie ma sensu na siłę studiować turystyki z nadzieją, że to nam ułatwi start w karierze flight attendant. Pracowałam z osobami po politechnice, politologii, psychologii, ASP, ekonomii, studium kosmetycznym i takimi bez wykształcenia. Mnie interesowały kraje arabskie i to studiowałam, a na rozmowie o pracę nikt mi nie zadawał z tego zakresu pytań.
4) Jak dobrze trzeba znać język angielski?
To pytanie wraca jak bumerang. Już nie wiem jak na nie odpowiadać. :) Polecam filmiki na youtubie, gdzie wypowiadają się pracownicy linii lotniczych. Np.
youtube
youtube
Jeżeli rozumiecie większość z tych filmików i potrafilibyście w podobny sposób odpowiedzieć na postawione tam pytania, to znaczy, że Wasz angielski jest na odpowiednim poziomie. Jednocześnie chcę podkreślić, że w części linii europejskich, tak wysoki poziom nie jest wymagany.
5) Czy muszę znać słownictwo związane z lotnictwem przed podjęciem pracy?
Nie. Jeżeli czytaliście moją pierwszą książkę, to wiecie, że byłam całkowicie zielona. O moich początkach, możecie również przeczytać tutaj. Zakładając, że chcecie się przygotować lepiej do pracy, polecam znowu youtube. Na przykład serię Air Crash Investigation. Temat trochę ponury, ale ćwiczenie ze słownictwa doskonałe.
6) Jak zostać pilotem?
Nie wiem. Nigdy mnie kariera w kokpicie nie interesowała. Z tego co się orientuje, trzeba przejść dokładne badania medyczne, a następnie skończyć szkołę pilotażu. Następnie dostaje się jakieś tam licencję i wylatuje godziny. Ostatecznie dostaje się pracę w liniach, wiele z nich jednak wymaga ratingu na dany typ samolotu i wylatanego minimum godzin. Mój znajomy, z którym wiele lat temu pracowałam w kabinie pasażerskiej, przeszedł wszystkie te etapy. Mówił mi, że najtańsze szkolenia na pilota są w Stanach Zjednoczonych. Jedyny problem później jest taki, że z amerykańską licencją nie można latać w Europie. On lata w Tajlandii i jest zadowolony z obrotu sprawy. Niestety w tej kwestii Wam nie pomogę, bo moje wiadomości są jak widać bardzo ograniczone.
7) Ile zarabia stewardessa?
Zarobki w tym zawodzie są bardzo zróżnicowane. Od 1800 / 2000 euro w Emirates do 1500 pln w liniach czarterowych w Polsce poza sezonem. Wasze zarobki zależeć będą od ilości wylatanych godzin, diet i stażu pracy w firmie.
8) Którą linię powinnam wybrać?
O wyborze pracodawcy napisałam osobny post - tutaj. Rozumiem, że jak się szuka pracy, to czasami bierze się co dają. Warto jednak zastanowić się nad tym chwilę, bo każdy z nas ma inne potrzeby i nie każdy odnajdzie się na przykład w restrykcyjnym Qatar Airways.
9) Czy warto zaczynać od mniej prestiżowych linii, żeby później próbować do lepszych?
Po pierwsze według mnie, nie ma gorszych i lepszych linii. Nie każdy chce się przeprowadzać i nie każdy chce mieć długie pobyty. Znam ludzi, którzy pracują dla low-costów od lat i sobie to bardzo chwalą. Co do zdobywania doświadczenia lotniczego, to zdania są podzielone. Niektórzy pracodawcy np. Emirates nie lubią ludzi (ale nadal ich rekrutują) z nawykami wyniesionymi z innych linii. Działa to też w odwrotną stronę, wiele lat temu, gdy skończyłam karierę na Półwyspie Arabskim startowałam do dwóch linii w Polsce. Na jednej rozmowie rekruterzy byli zachwyceni moim doświadczeniem i nie zadając mi żadnego pytania przyjęto mnie do pracy. Na drugiej, na Dniu Otwartym usłyszałam :" Żeby się komuś nie zdawało, że jak latał u Arabów, to już wszystko wie." Hmmm. Ok.
10) Chcę zostać stewardessą, ale nie wiem, czy będę miała pracę do końca życia?
Ja nie wiem, co będzie jutro. :) Latanie jest wspaniałe i uzależnia, ale większość osób nie pracuje na pokładzie samolotu do emerytury. Warto mieć plan B, który z czasem można wcielić w życie.
Jeżeli macie jeszcze jakieś pytania, to zadawajcie je w sekcji komentarzu, lub na mojej stronie na FB. Proszę Was jednak, abyście najpierw przeczytali wszystkie wpisy z serii "Zostać stewardessą?". Wiele pytań się powtarza, a wiele tematów było już tam poruszonych. Powodzenia!
-"Tylko się nie przyzwyczajaj, my tak zazwyczaj nie latamy" - powiedział kapitan przy śniadaniu.
Okazało się, że po czterech dniach we Florencji nowa firma zafundowała mi trzy dni w Chorwacji. Wygląda na to, że na dzień dobry dostałam w pełni opłacone wakacje.
Nasz hotel znajdował się w odległości 20 minut jazdy taksówką do przepięknego miasta Dubrownik.
widok z okolic hotelu
widok z murów
Całą załogą wybraliśmy się na spacer po tym wpisanym na listę UNESCO mieście. Wstęp na mury kosztuje 15 euro (płatność kartą lub lokalną walutą), przejście całej trasy zajęło nam trochę ponad godzinę.
przepiękny widok na port
panorama miasta z najwyższego punktu obmurowania
ulice miasta
główny plac
Stare miasto jest bardzo zatłoczone przez turystów, dodatkowo ludzi przyciąga fakt, że kręcono tutaj wiele scen do serialu "Gra o tron". Drugi raz odwiedziłam to niezwykłe miejsce i serdecznie je Wam polecam.
Chciałam jeszcze Wam wszystkim podziękować za odwiedziny na tym blogu. Dziś licznik pokazał 100 000!
Trzeci dzień we Florencji upłynął mi na jedzeniu lodów i oglądaniu wystaw.
Za to czwartego dnia udałam się z dwom nowymi współpracownicami (drugą stewą i pierwszym oficerem - kobietą) na zwiedzanie katedry. Wstęp do środka kosztuje 15 euro. Obejmuje on też wejście na kopułę, ale kolejka do niej ciągnie się w nieskończoność (Australijczyk przed wejściem powiedział nam, że stoi od 1,5 godziny).
Na początek więc postanowiłyśmy obejść budynek dookoła.
Najpóźniej została ukończona fasada - w 1887 roku.
Następnie weszłyśmy do środka, tu kolejka posuwa się sprawnie.
puste wnętrze
niesamowita kopuła
Po zwiedzeniu wnętrza zeszłyśmy do krypty. Można tam podziwiać fundamenty poprzedniego kościoła oraz nagrobki. W podziemiach znajduje się również sklepik, w którym można zakupić pamiątki oraz dewocjonalia.
relikwie w podziemiu
W końcu doszłyśmy do wniosku, że trzeba się powspinać. Nasz wybór padł na dzwonnicę, do której nie było kolejki. Do pokonania są cztery kondygnacje stromych, wąskich i krętych schodów. Miejscami obowiązuje ruch jednostronny. Widoki z góry wynagradzają trud.
dzwonnica
widok z połowy drogi na szczyt
Widok z naszego tarasu był równie dobry, jak ten z kopuły.
panorama miasta
Cztery dni we Florencji uważam za udany początek nowej współpracy.
Dzień drugi we Florencji postanowiłam poświęcić na zwiedzanie. W tym mieście jest tyle do zobaczenia, że musiałam dokonać selekcji. Wiele lat temu, jeszcze w liceum byłam tutaj na wycieczce i udało mi się wtedy zobaczyć najważniejsze miejsca. Oczywiście niewiele już z tego czasu pamiętam.
Z hotelu wzięłam taksówkę do Pałacu Pitti, przy którym położony jest największy we Florencji park (11 hektarów). Został on założony w 1549 roku przez Kosmę Medyceusza Starszego dla żony. Znajduje się w nim wiele fontann i rzeźb. Wstęp kosztuje 10 euro. W kasie otrzymuje się też mapę, która ułatwia zwiedzanie.
Widok na pałac od strony ogrodu.
Park położony jest na wzgórzu, dzięki temu można podziwiać panoramę miasta.
Aleja Cyprysów prowadzi do Fontanny Neptuna.
Jeżeli zdecydujecie się na zwiedzanie tego parku, polecam ubranie dobrych butów. W parku jest wiele pochylni i schodów. Możne je pokonać, tak jak ja, w japonkach, ale stopy kilka razy mi się obsunęły po żwirze.
cyprysy
centralna fontanna
Fontanna "Winobranie" - moja ulubiona w parku.
Jedna z najsłynniejszych rzeźb znajduje się przy samym wyjściu.
Po tak udanym przedpołudniu postanowiłam kontynuować spacer do pobliskiego Mostu Vecchio, czyli Mostu Złotników. Jest to najstarszy most w mieście, powstał w latach 1335-1345. Od 1593 roku handluje się tu tylko złotem.
most i rzeka Arno
wejście na most
Z czasów licealnych pamiętałam, że na moście były tłumy i tym razem się nie zawiodłam.
złoto, złoto, wszędzie złoto
W 1944 roku Niemcy zaminowali most i planowali jego wysadzenie. Na szczęście im się to nie udało.
To był bardzo udany dzień, szkoda tylko, że zwiedzałam sama. Niestety nikt z mojej nowej firmy nie miał ochoty na spacer. W tym zawodzie często się to zdarza; warto jednak nie tracić okazji, bo nie wiadomo kiedy znowu się trafi kilka dni we Florencji.