Dzień 8.
Godafoss - pierwszy nasz przystanek dnia ósmego. Ładny, ale na południu są ładniejsze. |
Poprzedniego dnia zaczęliśmy objazd północy. Jeżeli chodzi o atrakcje jest ich na górze wyspy zdecydowanie mniej. Jest też mniej ludzi i mniej pośpiechu. Główną atrakcją tej części kraju są wioski rybackie, z których można wypłynąć na obserwację wielorybów. Koszt takiego rejsu waha się pomiędzy 300 i 500 zł. Gwarancji nikt nie da na ich zobaczenie. Dodatkowo w sierpniu w czasie naszego pobytu dorosłe osobniki już odpłynęły z tej okolicy. Myśmy się nie zdecydowali na wypłynięcie.
Oprócz maskonurów chcieliśmy zobaczyć dzikie islandzkie konie. Okazało się, że cała wyspa jest pogrodzona i takowych już nie ma. Hodowcy na północy posiadają islandzką rasę, którą określają jako dziką, ale nie są to żyjące na wolności zwierzęta.
Reykfoss kolejny wodospad. Ten bardzo przypadł nam do gustu, bo za nim znajdują się bezpłatne gorące źródła. |
Illugastadir - farma za którą można zobaczyć wylegujące się na skałach foki. Potrzebna będzie lornetka. Później podam inne miejsce, gdzie są one bliżej.
Nocowaliśmy na kempingu Hvammastangi - jedynym z mikrofalówką i drugim z pralką, za to nie było prysznica.
Dzień 9.
Odpuściliśmy sobie Półwysep Vestfirdir. Początkowo było on w naszych planach, ale maskonury widzieliśmy już na południu. Podobno w dalekich północnych fiordach często są foki. Nam brakowało trochę czasu i chęci, żeby jechać 400km.
W okolicach miasteczka Rif uważajcie na ptaki siedzące na drodze. W okresie lęgowym uczą one młode latać i atakują przejeżdżające samochody.
Dalej tego dnia objeżdżaliśmy piękne fiordy i cieszyliśmy się widokami. Ponieważ mieliśmy kartę kempingową, to musieliśmy trochę wrócić, żeby nocować w Grundarfjordur. Prysznic na basenie (po 21 był zamknięty) był dodatkowo płatny i nie było kuchni. Po dziewięciu dniach w drodze obydwoje stwierdziliśmy, że baza kempingowa na Islandii nie spełnia naszych oczekiwań.
Dzień 10.
Musieliśmy zrobić małe koło, żeby wrócić na naszą trasę. Wypiliśmy za to pyszną kawę w kolejnym zielonym domku w Hellissandur.
Djúpalónssandur -czarna plaża, formacje skalne, resztki rozbitego statku z 1948 roku oraz test siły na marynarza (podnoszenie kamieni). |
A później zrobiliśmy sobie offroad z prawdziwego zdarzenia. Skrótem (tylko 4x4) drogą 575 i dalej w 570. Są drogowskazy, Google Maps and GPS nie pokazuje tych tras. Polecam! |
Kolejny przystanek wioska - Arnarstapi. Po klifach prowadzą szlaki, na skałach gnieżdżą się tysiące mew. Niesamowite miejsce! |
Wąwóz Raufeldar -który mnie pokonał. Po rzece, po ścianie (tym razem nie było łańcuchów), dalej lina i wspinaczka na wodospad. |
Budur zabytkowy kościół obok cmentarz i ładna plaża. |
Jeżeli bardzo zależy Wam na zobaczeniu fok, to polecam Ytri Tunga. Na skałach w czasie odpływu (w sierpniu 6 rano i 18) mają one swoje legowiska. Trzeba zachować odpowiedni dystans i ciszę.
CDN.