Zaskoczyłam samą siebie i zgodziłam się na pięciodniowy spływ kajakowy. Nie jest to dla mnie normalna aktywność...
|
Pierwszy dzień i pierwsze zdjęcie.
|
Samochodem dojechaliśmy do Trzebiatowa, gdzie zostaliśmy na noc na kempingu. Oprócz tego, że musiałam wiosłować przez pięć dni, to jeszcze musiałam spać w namiocie. :)
|
Tak wyglądał nasz zapakowany kajak. Większość odcinków pokonywaliśmy bez bagaży (te zostały przerzucone z jednego kempingu na drugi przez firmę wynajmującą kajaki), ale jeden płynęliśmy z pełnym obciążeniem. Wszystko musi być szczelnie popakowane i zabezpieczone przed zalaniem.
|
Z Trzebiatowa busik wywiózł nas do miejscowości Łagiewniki. Pierwszego dnia pokonaliśmy trasę do Reska - 12km.
|
Nie wiem, czy byliście kiedyś na spływie rzeką? Ja sobie wyobrażałam, że płynie się korytem wśród trzcin, ewentualnie lasów. Nie zdawałam sobie sprawy, że w wodzie może być wiele przeszkód do pokonania. Pierwszy dzień pod tym względem był wyjątkowo trudny. W Redze było wiele zwalonych drzew, które trzeba było pokonać. Często była to praca zespołowa, na szczęście mieliśmy super ekipę!
|
Drugi dzień to etap Resko - Płoty i 20km. Oprócz przepychania, podciągania i przerzucania kajaków przez powalone drzewa, na naszej trasie były też zapory i elektrownie wodne. Tutaj trzeba było wysiąść z kajaków, wyciągnąć je na brzeg i przenieść. Kajak bez bagażu to ok 40kg.
Trzeciego dnia Płoty - Gryfice mieliśmy do pokonania "tylko" 16km. Etap był trudny, bo płynęliśmy po jeziorze pod wiatr walcząc z falami.
|
Widoki były za to cudne na całej trasie. Etapy bardzo zróżnicowane. A pogoda nam dopisała (tylko w jeden dzień lekko nas pokropiło).
|
|
Woda w Redze jest bardzo czysta i można w niej pływać. Bałam się tylko wywrotki naszego kajaka i zgubienia ekwipunku. Nogi, ręce i spodenki i tak miałam codziennie mokre, bo nie da się nie nachlapać do środka.
|
|
Czwarty etap to Gryfice - Trzebiatów. Jest to najdłuższy dzień - 28km, ale technicznie nie jest on trudny (chociaż jest znowu przenioska).
|
Ostatniego dnia Trzebiatów - Mrzeżyno dopłynęliśmy do morza, gdzie organizatorzy odebrali od nas kajaki, a myśmy mogli odpocząć nad Bałtykiem.
Do samego morza się nie dopływa, chociaż jest to możliwe, byłoby to jednak dodatkowe 20km (wykonuje się pętlę i wraca Starą Regą), a na to nie mieliśmy już sił i chęci.
Czy podobało mi się? Tak! Powtórzę? Tak!
P.S. Na moim Instagramie w zapisanych "Stories" w katalogu "Polska" znajdziecie rolkę z tego spływu.