poniedziałek, 29 czerwca 2015

Valletta

W końcu udało mi się wyjechać na dłuższe wakacje! Dzięki temu wyjazdowi dodałam też kolejne państwo na swojej mapie - Maltę.
Zwiedzanie zaczęłam od Valletty - wysuniętej najdalej na południe europejskiej stolicy. Do miasta zabrał nas lokalny autobus, całodniowy bilet kosztuje 1,50 euro. Minusy komunikacji miejskiej to panujący w niej tłok (kierowca może nie zabrać nas, gdy zdecyduje, że autobus jest przepełniony) oraz częste przystanki (w mieście nawet co 50m!). Od wynajęcia samochodu odstraszył nas ruch lewostronny (Malta przez ponad wiek była kolonią brytyjską) oraz korki.

Malta zawsze była łakomym kąskiem dla najeźdźców, dlatego miasta są silnie obwarowane.

Vallettę zwiedza się bardzo dobrze na piechotę. Przy ulicy Republiki znajdują się najważniejsze zabytki.

Widok na port z Upper Barrakka, czyli z uroczego tarasu widokowego - ogrodu.

Pałac Wielkiego Mistrza można zwiedzać, znajduje się tutaj też pierwszy drewniany zabudowany balkon na wyspie.

Zabudowane balkony są częstym widokiem na Malcie. Ich historia sięga panowania Zakonu Maltańskiego, którego rycerze przerobili i ulepszyli wynalazek arabski - zabudowane okna.

urokliwe uliczki stolicy

Oprócz wąskich ulic w Valletcie warto zobaczyć Fort Św. Elma oraz Konkatedrę. Fort udało mi się obejrzeć, a Konkatedra okazała się zamknięta, w końcu była niedziela, a w niedzielę kościoły są zamknięte, prawda?!


czwartek, 25 czerwca 2015

Farma Iluzji

Kilka tygodni temu korzystając z ładnej pogody wybrałam się na Farmę Iluzji. (Dopiero teraz jednak znalazło się miejsce na blogu na ten wpis.) Ten park rozrywki położony jest niecałe 100 km od Warszawy. Przeznaczony jest on głównie dla dzieci, ale co tam! Bawiliśmy się świetnie.

Latająca Chata Tajemnic - główna atrakcja parku

Po wejściu do Latającej Chaty Tajemnic nasz zmysł równowagi ulega zakłóceniu, co sprawia, że ciężko jest się utrzymać na nogach. W środku znajduje się też mini stół do bilardu, po którym bile poruszają się w niespodziewanym kierunku.

Nadal tego nie rozumiem.
 
Nad Zatoką Piratów wypiliśmy kawę i zjedliśmy bardzo dobre gofry.

Cena biletu wstępu dla osoby dorosłej wynosi 29 złotych. W cenę wliczone jest sporo atrakcji, inne natomiast są dodatkowo płatne. My poprzestaliśmy na tym co zawarte jest w cenie. Z godnych polecenia jest Labirynt Luster (weszliśmy i wyszliśmy tym samym wejściem - dziwne) oraz Tunel Zapomnienia (gdzie wirujące światła powodują zawroty głowy).

W Labiryncie Luster znajdują się też hologramy.

Później postanowiliśmy sprawdzić się na Ścieżce Zdrowia (niby park jest dla dzieci, ale przejście toru przeszkód nie jest dziecinnie proste).


Drewniane ludziki zachęcają do aktywności fizycznej.

Po obejrzeniu całego parku udaliśmy się do namiotu, w którym za drobną opłatą można było sobie zrobić zdjęcie z różnymi ptakami drapieżnymi.

przepiękny puchacz

A jak jesteśmy przy sowach:

internet

Uwielbiam sowy (i kawę)! Teraz wyjazd wakacyjny - wkrótce na blogu, a następnie praca. W planach.... Azja. :( .

Więcej o Farmie Iluzji: http://www.farmailuzji.pl/index.html

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Widoki z okna

Europa! Wiem, większość ludzi cieszyłoby się tak z lotów w Azji, ale ja lubię latać po Starym Kontynencie. Po pierwsze jestem prawie "u siebie", po drugie nie mam jetlagu, zmęczenia, problemów z żołądkiem, pogodą, językiem i nie muszę jeść codziennie ryżu (to taki mały żart wśród znajomych). Nie zrozumcie mnie źle, ale co innego lecieć nawet raz w roku na wakacje do Azji, a co innego co drugi miesiąc do pracy. W maju po prawie rocznej przerwie dostałam rotację europejską i cieszyłam się każdą jej chwilą.

Lecimy do Bern.

Bern - to lotnisko kategorii B, czyli lądowanie odrobinę trudniejsze.
Więcej http://airfieldcharts.com/airportcategorisation.htm

nad chmurami

a pod chmurami Vorkuta w śniegu

piątek, 19 czerwca 2015

Z pracy

Dawno nie było zdjęć z mojej pracy. Nadrabiam więc zaległości i prezentuję je poniżej.


patriotycznie malowany

A jak podoba się Wam taki ogon?

etażerka - nowe narzędzie w pracy

Czekamy na pasażerów w Bern.

Poczęstunek przygotowany.

W Mediolanie kupiłam niebieskie róże ..... innych nie było, ale te okazały się hitem lotu. 



poniedziałek, 15 czerwca 2015

10 lat temu.....

10 lat temu....

foto : internet

W moim przypadku miało to być dwa lata w pewnej linii lotniczej na Półwyspie Arabskim.Tak postanowiłam dziesięć lat temu....
I oto jestem. Z kilkoma przerwami, nadal w chmurach. I ktoś mi powie, że bycie stewardessą nie uzależnia?!

czwartek, 11 czerwca 2015

Pierwsze Urodziny

Dokładnie rok temu zaczęłam przygodę z pisaniem bloga!
Pierwszy Wpis Na Blogu 11.06.2014
Nie wierzę, jak ten czas szybko leci! (Zwłaszcza gdy się żyje od grafiku do grafiku. Od wylotu do wylotu.)

Świętuje ulubionym tortem: "Cookies" od Sowy.

Dziękuje Wszystkim, którzy zaglądają tu od czasu do czasu. Szczególne podziękowania dla moich Stałych Czytelników!
 Z okazji I-ych urodzin, życzę sobie, żeby Was przybywało!

sobota, 6 czerwca 2015

Farnham

Farnham w hrabstwie Surrey stało się naszą noclegownią w czasie lotów do Farnborough. Miasto od Londynu dzieli jakieś 50 kilometrów, a myśmy mieli tylko późne popołudnie, więc zdecydowałam się na spacer po tej miejscowości. I się nie rozczarowałam!


Mini ogródek, ale jaki uroczy!

Lower Church Lane

Kościół Św. Andrzeja.....

i otaczający go cmentarz.

W Farnham znajduje się również zamek, do którego tym razem nie udało mi się dotrzeć (głodna byłam). Z ciekawostek wyczytałam, że Sir James Matthew Barrie napisał tu "Piotrusia Pana"!
Już czekam na kolejny lot na pobliskie lotnisko, aby ponownie pospacerować wąskimi uliczkami tego miasta. Jestem zakochana w Farnham!

środa, 3 czerwca 2015

Katedra Narodzin Św. Marii

Będąc w liceum wybrałam się z siostrą na wycieczkę po Włoszech. Na naszej trasie znalazł się też Mediolan. Od tego czasu minęło wiele lat, więc gdy zobaczyłam w grafiku LIN (kod IATA dla lotniska Mediolan - Linate) wpisane na trzy dni.... Ależ się ucieszyłam!
Drugi dzień postanowiłam poświęcić Katedrze Narodzin Św. Marii, czyli po włosku w skrócie Duomo.

Pogoda i turyści dopisali.

Znalazłam kolejkę do kasy biletowej i karnie w niej stanęłam. Po chwili usłyszałam jak przewodniczka informuję swoją francuską grupę, że dziś wstęp jest bezpłatny. Ciekawostka. Postanowiłam dopytać się, po co w takim razie stoję w tej kolejce. Okazało się, że wstęp jest darmowy, ale żeby wjechać na dach trzeba kupić bilet. Wspinaczka kosztuje 7 euro, wjazd windą 13.
-"Ale ty możesz iść na piechotę" - powiedziała Francuzka uważnie mnie taksując.
-"Może i mogę, pytanie czy mi się chce?"- pomyślałam sobie, dziękując jej za informację.
 Poprzedniego dnia zrobiłam 12 km uliczkami miasta, na dzień dzisiejszy też plan był ambitny, więc schody odpadały.

Katedra z zewnątrz (detale) ....

i wewnątrz robi wrażenie.
Duomo jest jednym a największych kościołów na świecie. Ma 157 m długości i 93 m szerokości.


Po dokładnym obejrzeniu wnętrza, udałam się do windy (kolejka i wejście znajdują się na zewnątrz Katedry). Tam też musiałam odstać swoje i po dłuższej chwili byłam na dachu.


rzygacz - czyli ozdobne zakończenie rynny

widok na plac

kolejny rzygacz - tym razem w kształcie psa

Budowa świątyni rozpoczęła się w 1386 roku. Prace zakończono w 1572. Trzeba im przyznać, że znali się na robocie.
Gorąco polecam wejście (lub wjazd) na dach Katedry. Warto!