Nie należę do osób, które wędrują po górach. Można powiedzieć, że się porwałam trochę z motyką na słońce.
Widok na kanion zapiera dech w piersiach. |
Wjazd do kanionu kosztuje 70 soli. Najlepiej zacząć w Cabanaconde i zostawić najcięższy bagaż w hostelu.
Bardzo przyjazny hostel z pomocną obsługą i świetną kuchnią. Jedyny minus - w pokojach było zimno. |
Zejście w dół. Stromo i kamienie uciekają spod nóg. |
Pierwszego dnia schodziliśmy ponad 5 godzin do Llahuar. Widoki piękne, ale cały czas idzie się w dół, kamienie uciekają spod nóg, a słońce wali w plecy. Wyruszajcie wcześnie!
Po drodze nie ma gdzie kupić wody, ani jedzenia. Musicie wszystko nieść ze sobą. Warto też zaopatrzyć się w bambusowe kije. Można je kupić na głównym placu miasta za 3 sole. Uważajcie na słońce, nas poparzyło.
Spaliśmy w Llahuar Lodge. Na miejscu możecie też zjeść i wykąpać się w gorących źródłach. Mieliśmy pokój z łazienką, ale istnieje też wersja budżetowa ze wspólną. Mydło, papier toaletowy mieliśmy własne. Na miejscu dostaliśmy ręczniki.
Co dziwne, nikt nie mówił tam po angielsku. Płatność tylko gotówką, ale jest Wifi. Prąd włączają po 18.
Domki są wygodne, ale jest to schronisko. Na najniższym poziomie szumi rzeka i są baseny z gorącą wodą. Zabierzcie kostiumy! |
Drugi dzień to droga wpierw w górę, a później w dół. W górę na punkt widokowy, żeby wejść na szlak straciliśmy godzinę. Do Llahuar szlak jest dobrze oznaczony, wystarczy iść za strzałkami, natomiast do Sangalle takowych nie ma. Jest tylko kilka drogowskazów. Nawet z super mapą z Pachamama jest ciężko, gdy ścieżki się rozchodzą.
Schodzimy w dół. |
Schodzi się lepiej niż pierwszego dnia. Moim zdaniem widoki też ładniejsze.
Sangelle to oaza w kanionie. Wszystkie hotele mają baseny. Myśmy wybrali Oasis Paraiso Ecolodge, bo miał najlepsze opinie na TripAdvisor.
Do celu jeszcze tak daleko..... |
Tutaj też było Wifi, ale tylko po 18. Można płacić w dolarach. W nocy padało i baliśmy się wychodzić na szlak powrotny. Właściciel - mówiący po angielsku- powiedział, że tak jest codziennie i nie ma się czego bać.
Widzicie ten szlak? W górę! Bolało |
Ostatnie metry były bardzo trudne. Wolę wchodzić niż schodzić, ale zakwasy po poprzednich dniach oraz wysokość sprawiły, że to był chyba najgorszy dzień.
Ogólnie polecam kanion, tylko dobrze się przygotujcie.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńDziękuję. Pozdrawiam