Nie wiem, czy Wam kiedyś wspominałam o mojej dobrej koleżance ze Słowacji? Otóż poznałam Dankę gdy obie pracowałyśmy na Półwyspie Arabskim. Ona miała za sobą już wakacyjne podlatywanie w czarterach w swoim kraju, ja natomiast byłam całkowitą świeżynką. W mojej grupie szkoleniowej były głównie Filipinki - które trzymały się razem. W jej głównie Australijczycy, którzy też trzymali się razem. Dlatego my szybko się zaprzyjaźniłyśmy - i ta przyjaźń trwa już 10 lat.
Co ciekawe, to to, że kiedy ja postanowiłam wrócić do Europy, ona postanowiła dalej pracować na Bliskim Wschodzie, zmieniła tylko pracodawcę. I tak pracowała dla
Etihad,
Gulf Air i dla
Emirates.
Gulf Air z Bahrajnu jest najstarszą linią w tym regionie. Założona została w 1950 roku. Przed powstaniem Etihadu należała do "Wielkiej Trójki". Obecnie jej renoma bardzo spadła.
Czego się dowiedziałam z pierwszej ręki? Cytując Dankę: "W Bahrajnie najlepiej mi się mieszkało. Ludzie są tam dużo bardziej otwarci, niż w Emiratach Arabskich. Jest dużo mniej obcokrajowców i dużo mniej pośpiechu. Jeżeli chodzi o latanie, to atmosfera na pokładzie wśród załogi jest dużo milsza niż gdzie indziej. Serwis jest mniej skomplikowany, nie ma takiego wyścigu szczurów i donoszenia na siebie jak np. w Emirates. Dużym minusem były destynacje - Gulf Air ma bardzo ograniczony zasięg, głównie lataliśmy turnaroundy. Dodatkowo większość samolotów jest stara i nie lata się na wielkich maszynach. (Linia posiada Airbusy 330 i 320.) Nie ma dwóch klas premium, jest tylko FalconGold - coś pomiędzy klasą biznes i pierwszą."
W 1985 roku w Dubaju została założona linia Emirates, największa w tym regionie. "Dubaj jest szalony" - zaczyna Danka - " życie załogi tutaj toczy się w niesamowitym tempie. Nigdy tyle nie latałam. Fakt, że mamy tak wiele destynacji sprawia, że świetnie można wykorzystać bilety zniżkowe; ale z drugiej strony latamy na bardzo długich odcinkach i zmiany stref czasowych bardzo nam się dają we znaki. Wszyscy chcą jak najprędzej dostać się do klas premium, bo w ekonomicznej serwis nigdy się nie kończy. Większość pasażerów jest bardzo roszczeniowych. Jest duża presja na seniorów, aby pisali raporty na młodszych pracowników, więc atmosfera na pokładzie zazwyczaj jest niezbyt miła. Każdy chce się wykazać, a nawet małe niedociągnięcie sprawia, że awans się opóźnia. Ponieważ jest nas tyle, to jesteśmy tylko numerami. W Gulf Air gdy szło się do biura, to pracownicy cię kojarzyli i witali. Tutaj nie ma czegoś takiego. Dużym plusem są możliwości rozwoju. Jest sporo kursów, po których można zostać trenerem, czy pracować w HR."
Qatar Airways słynie z dyscypliny. Ta założona w 1993 roku w Doha linia lotnicza ma opinię jednej z najlepszych na świecie. Danka nigdy tam nie postawiła stopy, ale latała tam moja inna znajoma. Opowiadała mi ona (zresztą takie historie możecie znaleźć w internecie), że firma ma prawo zawsze wejść do mieszkania i je przeszukać (szukają narkotyków, alkoholu, pornografii). Dodatkowo przed każdym lotem trzeba mieć odpowiednio długi odpoczynek, więc trzeba siedzieć w domu (nawet w dzień).
Kiedyś mieszkałam w Dosze i miasto to nie przypadło mi do gustu.
W stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich w 2003 roku powstała konkurencja dla linii w tym regionie. Z czasem Etihad wygryzł Gulf Air z "Wielkiej Trójki". Co mówi Danka? "Reasumując wydaje mi się, że najlepiej mi było w Etihad. Linia ma nowe samoloty, sporo destynacji, a jednocześnie nie jest takim kolosem jak Emirates. W czasie gdy tam latałam łatwo było o awans do klasy premium, nie było czegoś takiego jak raportowanie swoich kolegów. Życie w Abu Zabi jest też spokojniejsze i tańsze niż w Dubaju."
A Wy o której firmie marzycie?