Drugi dzień w
Shenzhen razem z moim chińskojęzycznym pilotem postanowiliśmy spędzić w parku przy Górze Feniksa. Chcieliśmy się wyrwać z brudnego i zadymionego centrum, a zarazem mieliśmy ograniczony czas. Tego samego dnia wieczorem obydwoje wylatywaliśmy (ale w różne strony).
|
Ponownie użyteczna okazała się aplikacja Didi, dzięki niej bez trudu dotarliśmy do podnóża liczącej 376m góry. |
|
Dawniej pisano od prawej do lewej i z góry do dołu - info od pilota. |
|
Pogoda nie ułatwiała nam trekkingu. Było upalnie i wilgotno. |
|
Znajdująca się na szczycie świątynia moim zdaniem rozczarowuje. Jest ona poświęcona bogini Guanyin - patronce między innymi podróżujących drogą lotniczą - czyli coś dla nas. |
|
Najciekawsze okazały się drzewa miłości, gdzie zakochani zostawiają swój ślad. Jet to też rodzaj tablicy ogłoszeń matrymonialnych. Kolega przetłumaczył jedną wiadomość, okazało się, że ktoś szuka swojej drugiej połowy i nawet zostawił numer telefonu! |
|
I urządziliśmy sobie sesje zdjęciową. |
Jak do tej pory Chiny nie przypadły mi do gustu. Może w końcu dostanę lot do Pekinu i zmienię zdanie? Bo te duże,
industrialne miasta chętnie będę omijać szerokim łukiem.
Super te drzewa! Super blog!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń