Ponieważ oddanie naszego nowego samolotu w Montrealu się przedłużało, nie pozostało mi nic innego jak włóczyć się po tym pięknym mieście.
Zapytałam w recepcji, co powinnam następnie zwiedzić i Vladislav (z pochodzenia Ukrainiec o polskim nazwisku) polecił mi Biodome.
|
Biodome to dobry przykład wykorzystania parku olimpijskiego. |
Na miejsce dojechałam metrem (dwa przejazdy to 6 dolarów kanadyjskich), wysiadłam na stacji Viau i na miejscu zakupiłam bilet za prawie 20 dolarów.
|
Zwiedzanie zaczyna się od tropikalnego lasu deszczowego. |
|
Podobno są tam leniwce, ale ja ich nie dostrzegłam. |
|
Były za to jakieś małpki. |
|
różne pierzaste (tu Ary) |
|
kajmany, ryby i nietoperze |
Po opuszczeniu lasu deszczowego przeszłam do lasu kanadyjskiego.
|
Tu najbardziej spodobał mi się szop pracz - nigdy nie widziałam tego zwierzęcia z tak bliska. |
Następna strefa to Zatoka Świętego Wawrzyńca.
|
Zatoka to ryby i ptaki |
Ostatnie sale to Wybrzeże Labrador oraz wyspy polarne.
Po zakończonym oglądaniu pozostało mi jeszcze "Przeżycie Polarne".
|
Staje się na krze, a oni wypuszczają niedźwiedzia ;) |
Ogólnie podobało mi się. Zapewne wywarłoby to miejsce na mnie większe wrażenie, gdyby nie fakt, że w Singapurze widziałam podobne parki (
tu i
tu oraz
tu ) i to dużo większe. Jeżeli będziecie mieć więcej wolnego w Montrealu, to polecam, ale nie jest to obowiązkowy element zwiedzania.
Super ten niedzwiedz! tyle miejsc dzieki toobie zwiedzilem. Dzieki
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mój blog Ci się podoba. Pozdrawiam
Usuń