niedziela, 5 października 2025

Wrzesień '25 w pracy

Po spokojnym sierpniu przyszedł wrzesień. I zaraz z początkiem nowego miesiąca wyleciałam do pracy.

Zaczęłam od przebazowania do Paryża. Samolot, na którym miałam latać był tam na przeglądzie. Co ciekawe, tym razem nie byłam na pokładzie sama. Dostałam to zlecenie od swojej byłej szefowej, która obsługiwała te rejsy ze mną. 😊

Samolot - Global 6000. Zadanie dnia - nauka przygotowywania ulubionego drinku pasażera.

Spędziłam dwa dni ucząc się serwisu dla owego pasażera i przygotowując samolot. Miałyśmy sporo pracy i zakupów, ale jeden z pilotów był z nami i dźwigał torby! 😍 A to się tak często nie zdarza.

Już zapomniałam, jak wysoki jest ten samolot. Pokonywania tych schodów kilkakrotnie, żeby go zapakować, to nie żart.

Opiszę Wam dokładnie Global 6000 w osobnym wpisie. Polecam też moją książkę "Opowieści pokładowe" - pisząc ją, właśnie na tym typie samolotu pracowałam.

Samolot trzeba było dokładnie wysprzątać i "przewietrzyć". Dlatego możecie zauważyć te serwetki wiszące. Dają one zapach "świeżego prania".

Po dwóch dniach przygotowań polecieliśmy do Mediolanu. Po krótkim noclegu ruszyliśmy dalej - do Genewy i jeszcze dalej do Agadiru.

Pierwszy lot był śniadaniowy. Chia pudding na mleku kokosowym - jak zwykle okazał się strzałem w dziesiątkę. 

Na wszystkich lotach mieliśmy bardzo miłych pasażerów. A praca we dwójkę idzie dużo sprawniej niż w pojedynkę.😁

O hotelu w Agadirze już Wam pisałam. Pokój jak pokój, ale części publiczne były wyjątkowo fotogeniczne.
Plaża publiczna, na którą miałam zamiar się udać, ale ostatecznie poprzestałam na hotelowym basenie. 😉 


Był szał zakupowy - chociaż ja przez mała walizkę i minimalizm bardzo się ograniczałam.

Z pracy w czasie czterodniowego pobytu musiałam zrobić małe zakupy, zamówić jedzenie dla załogi i kwiaty. Do tego policzyć i oddać pranie pokładowe w hotelu, bo handling nie miał pralni. Później jeszcze trzeba było wszystkie serwetki ładnie poskładać i odprasować. (Obrus prasowałyśmy dwa razy, wpierw w hotelu, a później jeszcze raz na pokładzie.)

Niezbyt dużo jak na tak długi layover.😍

Tym razem mieliśmy "welcome shots" zamiast "welcome table" 😉
Po dniach laby przyszedł dzień powrotu. 
Ponownie przez Genewę wylądowałam na krótki nocleg w Mediolanie. Nie, nie miałam czasu na zwiedzanie. To był długi dzień, spaliśmy przy lotnisku, a ja następnego dnia o 7 rano ruszałam na drugie lotnisko, żeby lecieć do domu.

No i to był 10 wrzesień....
Siedzę sobie w taxi i dostaję wiadomość od koleżanki. Lotnisko w Warszawie zamknięte. 🫣


Na szczęście po dwóch godzinach opóźnienia lot do Warszawy wystartował. 😊

P.S. Zapraszam za tydzień na wpis o Globalu 6000. Dalej będzie wpis literacki, a za trzy tygodnie zaczynam serię wpisów z Korei!!! 🤯