niedziela, 27 kwietnia 2025

Papiery, papiery, papiery - cz I.

Będąc stewardessę od 20 lat (!) przyzwyczaiłam się do jednego.... do papierologii. 😆 A raczej do wypełniania formularzy online i wypisywania niezliczonej ilości maili.
(Chociaż w ostatniej firmie, w której miałam stały kontrakt, nadal wypełnialiśmy wersję papierową wszystkiego!)

Biurokracja jest to mało utożsamiana z lataniem część mojej pracy, a jednak istnieje.

Po otrzymaniu kateringu warto zrobić zdjęcie wszelkich produktów, które nie spełniają oczekiwań. Następnie mailowo (lub w formularzu) opisać, co nam się nie spodobało i załączyć zdjęcie. 
Powyżej - sok pomarańczowy, który dostarczono mi z zamówieniem. Do świeżego soku mu daleko. Musiałam go reklamować i domagać się zwrotu.

Od początku: przed przejęciem samolotu piszę do poprzedniej dziewczyny (nigdy jeszcze nie zmieniałam chłopaka) z prośbą o "handover" i wszystkie informacje, które mogą okazać się przydatne. Jeśli jest to samolot z właścicielem lub stałymi pasażerami to proszę też o "pax profile".
 
(Taka historyjka, kiedyś miała lecieć na samolocie, gdzie właściciel był koneserem win. Dostałam listę 20 win, którą miałam opanować, łącznie z parowaniem z jedzeniem i rocznikami.)
 
Kolejnym krokiem jest wysłanie wiadomości na WhatsApp do pilotów. Ciekawostka - są jeszcze tacy, którzy nie mają tego komunikatora i trzeba do nich pisać maile. 😕
W krótkiej wiadomości przedstawiam się i informuję, kiedy zjawię się w hotelu / w samolocie. 
Jeśli mamy zaplanowane loty, to od razu pytam swoją załogę, co by chcieli jeść.
Skąd mam dane adresowe załogi? Z firmy. Od tego w sumie powinnam zacząć, piszę do firmy, która mnie zatrudnia, żeby przysłali mi dane pilotów i ich stałej stewardessy. 

Drugim krokiem jest otrzymanie wspomnianego "handoveru", zaplanowanie zakupów (w przekazaniu powinno być wpisane, co mam kupić) oraz zamówienie kateringu (jeżeli mamy już sprzedany lot).

Procedura zamawiania jedzenia na pokład różni się od jednej firmy do drugiej. W marcu musiałam przed każdym lotem przedstawiać propozycję dwóch menu i otrzymywać zgodzę firmy, na jedno zamówienie.
Większość firm ma określony budżet na lot. Trzeba się w nim zmieścić. Takie limity nie mają zastosowania w przypadku lotów z właścicielem.
Dobrze jest też, gdy przed lotem mam jakieś wskazówki od firmy, co by pasażerowie chcieli jeść i ewentualne diety/ alergie.

Czyli wysyłam maila do firmy kateringowej z prośbą o wycenę i potwierdzam swoje zamówienie, dopiero gdy, mam pewność, że lot się odbędzie i gdy nie przekraczam limitu.
Walka z kateringiem tu się jeszcze nie kończy. Trzeba zawsze wszystko dokładnie sprawdzić. Firmy, szczególnie te spoza Europy, lubią robić "błędy". Kiedyś na Malediwach policzono mi za każdą bułkę 20 euro zamiast 2. "Pomyłka" wyszła na jaw przy płatności (kartą przy odbiorze zamówienie). Coś mi się nie zgadzało z ceną...

Część druga za tydzień.

sobota, 19 kwietnia 2025

Bogatego Zajączka

 Z okazji Świąt Wielkanocnych życzę Wam Bogatego Zajączka 😁.
(Zdjęcie podglądowe owego gryzonia, co by Was dziś odwiedził.)


niedziela, 13 kwietnia 2025

Falcon 2000

 W 2020 roku napisałam dla Was serię wpisów o samolotach, na których miałam (i mam) przyjemność pracować.
Dla przypomnienia: Moje samoloty I.
                                 Moje samoloty II.
                                 Moje samoloty III.
Do tego na blogu znajdziecie jeszcze wpis o Challengerze 350.

I to by było na tyle wpisów w całości poświęconym samolotom (jest jeszcze o najsłodszym samolocie świata, ale ja na nim nie latam😉).
Postanowiłam zacząć nadrabiać zaległości i przedstawiać Wam dokładniej moje miejsca pracy.
                                                                     

Drugą połowę marca spędziłam latając na Falconie 2000. Byłam już kiedyś na tym typie, ale oczywiście tego nie pamiętałam. Dodatkowo, każdy samolot może mieć inny rozkład siedzeń, stolików, sof i inne wykończenie wnętrza.

Dassault to francuski producent specjalizujący się w samolotach dyspozycyjnych.

"Samolot dyspozycyjny lub służbowy – samolot używany przez przedsiębiorstwa lub instytucje do służbowych przewozów pasażerów lub ładunków." - za Wikipedią.
Prywatne jety tak często po polsku nazywamy.

Kolorystyka wnętrza tego samolotu mało przypadła mi do gustu. Z dobrych stron - na takim wykończeniu nie widać odcisków palców. 😁

W tym rozkładzie na pokładzie mogliśmy mieć maksymalnie dziewięciu pasażerów. W tym jeden siedziałby na mini kanapie przy wyjściu awaryjnym i startował/ lądował bokiem.
Na nocny rejs mogę przygotować spanie dla czterech osób.
Łazienka jest jedna (ponownie, w tym modelu) z tyłu kabiny. A ja mam wygodne siedzonko za plecami drugiego pilota w kokpicie.
Możemy wykonać lot transatlantycki z Europy bez potrzeby uzupełniania paliwa. (Nasz lot z Taszkientu do Londynu trwał prawie 8 godzin.)

Pokładowa kuchnia na Falconie 2000 jest przyzwoitych rozmiarów. Do tego miałam do dyspozycji piekarnik i mikrofalówkę. Na drugim samolocie w tej firmie jest tylko mikrofala, co przy więcej niż czterech osobach bardzo spowalnia serwis.
Jakby się ktoś pytał, to mamy sprzęt ratunkowy na pokładzie.

Jak podoba się Wam ten samolot? Dla mnie bardzo przyzwoita maszyna.
Moim ulubionym pozostaje jednak Global 6000 (i mam marzenie zacząć latać na 7500💖), a na krótkie rejsy po Europie wybieram Challenger 350.

To teraz czekamy, na czym przyjdzie mi polatać w przyszłych miesiącach. Trzymajcie kciuki!

niedziela, 6 kwietnia 2025

Marzec '25 w pracy.

 Marzec zaczęłam od bardzo krótkiego - 2 dniowego wylotu z nową firmą.

Latałam dla nich w lutym.

Bardzo mała walizka- na bardzo krótki wylot. Ta mieści się w schowku.

Mały skok LOTEm i jestem w Budapeszcie. Mam nadzieję, że dotrę tutaj kiedyś na dłużej.
Spotkałam na herbacie załogę (przed porannym lotem nikt nie pije). I już trzeba było iść spać. Na drugi dzień wczesna pobudka, śniadanie i w drogę. Szybkie dwa loty (w tym jeden na pusto) i koniec pracy na ten wylot. 😆
Kiedy zaczynałam latać, nie robiłam zdjęć lotniczych. Tylko turystyczne. Teraz zawsze fotka w mundurze musi być!

Pasażerowie nie chcieli jeść. Podałam kawę i to było na tyle z serwisu.

Później musiałam odczekać 4 godziny na lot powrotny do domu. 

Po dwunastu dniach w domu wyruszyłam znowu w drogę. Przyleciałam do Dubaju z Emirates i tam rozpoczęłam dwutygodniową rotację. Dawno nie wylatywałam na tak długi czas. Ciężko było się spakować i pożegnać z partnerem. Szybko przyzwyczajamy się do dobrego. 😉

W Dubaju byłam już kilkanaście razy, ale nadal lubię to miasto. Mam tu koleżankę (druga niestety się już wyprowadziła). Mam jeszcze kilka miejsc do zobaczenia. W planach było muzeum, ale firma mi je popsuła i wysłała do Londynu (przez Taszkient). 😆

Kiedyś, dawno temu latałam dla tego operatora. U nich wiele zakupów robi się samemu.

Zaliczyłam dwie wyprawy do sklepów. Na szczęście moja pilotka mi pomogła to wszystko tachać. Pilot się do tego nie kwapił. Wstyd panowie!

Załadowani, ale po cywilnemu, bo lot na pusto, zjawiliśmy się w prywatnym terminalu.

W Dubaju to mają rozmach.

Lot na pusto, czyli sprzątanie i zaznajamianie się z samolotem.

Falcon 2000 - kiedyś na tym typie już latałam. Chcecie wpis o nim?

Po krótkiej nocy w stolicy Uzbekistanu udaliśmy się do Londynu, znaczy do Luton...

Na lotach ze wschodnich państw "welcome table" to zawsze owoce jagodowe.

Miałam okazję polatać po raz ostatni w tej sukience. Czas na zakupy! Niestety PrettyOne zamknęło produkcję. Udało mi się kupić jeszcze ich dwie sukienki i dwie bluzki na Vinted.😊 Zapasy mundurowe uzupełnione.

Po latach czas na zmianę munduru. Zakupy już zrobione! Tak, jako freelancerka sama sobie kupuję ubranie do pracy.

Co mogę powiedzieć o dwóch dniach w Luton? Spędziłam je spacerując ze swoją pilotką (fajnie, że lubi wychodzić), na siłowni i robiąc zakupy na kolejny lot.

Wpadły dwa treningi.
I już trzeba się było zbierać na lot powrotny do Taszkientu.
Zamówiłam katering w Luton. Wpierw go dostarczyli, a dopiero za godzinę przynieśli moje atlasy z czystymi talerzami i praniem... Nie lubię tak pracować, ale niestety często nie mam na to wpływu.
(Jedzenie chowa się do tych przyniesionych atlasów, jak ich nie ma, to wszystko wala się po galley'u.)

W Uzbekistanie wylądowaliśmy nad ranem. Różnica czasu - 5 godzin. Pierwszy dzień spędzony był w łóżku.

Pogoda też raczej nie zachęcała do wyjścia z hotelu.

Kolejnego dnia - deszcz, nie deszcz - idziemy! Jak często zdarza się dzień w Taszkiencie?

Zrobiłyśmy zakupy na bazarze.
Kupiłam herbatę, chałwę i suszoną dynię.
I odwiedziłyśmy muzeum. Koszt 40 000 Sum, trzeba mieć gotówkę. Moim zdaniem warto, ale nie jest to jakiś ogromny obiekt. (Więcej w poprzednim wpisie.)

Kolejnego dnia udałyśmy się (znowu we dwie) do lokalnej restauracji. Pilot, który z nami był, okazał się bardzo leniwym typem. 😉 Był przesympatyczny, ale chodzić nigdzie nie chciał.

Restauracja Caravan ma bardzo wysokie notowania w TripAdvisor -do tego biorą karty kredytowe. W Uzbekistanie jest tani, nie musicie się obawiać rachunku grozy tutaj. 😉

Przedostatniego dnia w Taszkiencie mieliśmy przygodę. Musieliśmy bardzo szybko się zebrać na lot, ale jeszcze w samochodzie na lotnisko, okazało się, że jednak nie lecimy. 😁

Po stresie postanowiłam zrelaksować się w saunie i przy hotelowym basenie.

Lot został przełożony na kolejny dzień. Udaliśmy się do Larnaki po pasażera. I polecieliśmy dalej do Amsterdamu.

Selfie na pokładzie w kolejnym mundurze.

Jedzenie zabrałam z Taszkientu, jest ono tam lepsze i tańsze.

Na pokładzie miałam jadalne złoto i postanowiłam je wykorzystać do dekoracji "welcome table".

W Amsterdamie wylądowaliśmy późno. To był długi dzień. Hotel mieliśmy na lotnisku. Postanowiłam spędzić wieczór w pokoju i się relaksować.

Kolejny dzień i kolejny lot. Pasażer nie chciał nic do jedzenia. Przygotowałam dla niego tylko małe "powitanie". W zapasie miałam przekąski (bo oni mówią, że nie będą jedli, a później jedzą) zakupione w supermarkecie.

Na locie do Amsterdamu podpytałam pasażera, co by chciał. Powiedział, że nic, tylko jeśli jest to możliwe łóżko.

Łóżko zrobione.

Lot był nocny. Myśmy nadal mieli jetlag z Taszkientu. Nie chcecie wiedzieć, w jakim stanie dotarłam do hotelu w Larnace nad ranem.....

Mój hotel miał taki taras. Odkryłam go dopiero kolejnego dnia.

Na Cyprze mieliśmy jeden cały dzień. I padało 😒. Przeszłam się do centrum, zrobiłam paznokcie, wypiłam kawę i zmokłam w drodze powrotnej. Później wpadła jeszcze siłownia i długa kąpiel.
Już myślałam, że będę do Warszawy wracać z Cypru, gdy firma sprzedała jeszcze jeden lot.

Z Cypru polecieliśmy do Dżeddy po pasażerów i zabraliśmy ich do ... Dubaju!

W Emiratach miałam kilkanaście godzin odpoczynku, ale...
Praca na prywatnym jecie kończy się wraz z jego przekazaniem. Musiałam jeszcze wysłać "handover" do następnej dziewczyny i zrobić zakupy. Tym razem wyciągnęłam na nie mojego pilota. Potrzebny był mi mężczyzna do noszenia 20 butelek wody. Do supermarketu wpadliśmy prosto z lotu - w mundurach!

Ponownie miałam nocleg w bardzo fajnym hotelu w Dubaju (w marcu miałam same super hotele 😍). Zjadłam śniadanie i pojechałam na lotnisko.
Wracałam liniami FlyDubai, nie są one tak dobre jak Emirates, ale jak wraca się do domu....

Marcową rotację zakończyłam 1 kwietnia.
Teraz czekam, co przyniosą mi kolejne miesiące.