piątek, 27 lutego 2015

Business Lounge - Bangkok - Jetlag - A mój pokój niegotowy

-"Dzień dobry" - powiedziała drobna Tajka w hotelowym loung'u.
-"Dzień dobry" - odpowiedziałam, chociaż według mojego wewnętrznego zegara jest środek nocy.
-"Jak się czujesz?" - czyli popularne "How are you?" - dodała pracownica.
I co ja mam jej powiedzieć? Że mam ochotę zabić siebie i ją (bo się napatoczyła)? Że właśnie spędziłam ponad piętnaście godzin w podróży wciśnięta w małe siedzenia klasy ekonomicznej? A teraz mój pokój jest NIEGOTOWY!!!! A ja tylko marzę o prysznicu i położeniu się na płaskim.
Ale zamiast tego, z wymuszonym uśmiechem, odpowiadam zgodnie z przyjętymi konwenansami:
-"Świetnie, a ty?"

Zabijam więc czas pijąc litrami zieloną herbatę i przeglądając internet. Zawsze można znaleźć tam lotnicze perełki.

foto: internet

Ósmą azjatycką rotację uważam za otwartą.


poniedziałek, 23 lutego 2015

Zostać stewardessą? - cz. V


foto: internet
 Wybierając się na rozmowę o pracę w liniach lotniczych, oprócz odpowiedniego ubrania, należy zabrać ze sobą wydrukowane CV. Większość pracodawców oczekuje życiorysu napisanego w języku angielskim - jest to pierwszy test znajomości tego języka. Należy więc przyłożyć się do jego napisania, a po napisaniu przeczytać kilkakrotnie, żeby wyłapać wszystkie błędy i literówki. Można też poprosić o pomoc koleżankę, co dwie głowy to nie jedna! Naprawdę nie należy dawać CV z błędami, szczególnie gdy chwalimy się "Fluent English".

W internecie można znaleźć wiele wzorów np: http://coverlettersandresume.com/flight-attendant/the-best-resume-of-flight-attendant/ .
 Oczywiście nie należy w nim kłamać i wpisać tylko to doświadczenie zawodowe i te umiejętności, które rzeczywiście posiadamy. Jeżeli chwalimy się znajomością jakiegoś języka, miejmy na uwadze to, że możemy trafić na rekrutującego znającego ten język.
CV powinno być czytelne, nieprzeładowane treścią. Hobby i zainteresowania ograniczmy do jednej - dwóch linijek; wymieńmy te cechy charakteru i osobowości, które potrzebne są w pracy stewardessy. Skupmy się na doświadczeniach zdobytych w pracy z klientem ("Customer Service"). Jeżeli staramy się o pierwszą pracę, warto wcześniej popracować przez wakacje w restauracji, kawiarni, czy hotelu - to da nam przedsmak pracy na pokładzie, a zarazem będziemy mieli co wpisać w résumé. Wydrukujmy nasz życiorys na białym papierze na dobrej drukarce. Powinno ono wyglądać profesjonalnie, więc darujmy sobie wszelkiego rodzaju ozdóbki, kolorowe czcionki, czy zdjęcie samolotu w tle.

CV powinno zawierać oprócz naszych danych osobowych (email i telefon komórkowy muszą być aktualne!), doświadczenia w pracy, wykształcenia, dodatkowych umiejętności i zainteresowań także aktualne kolorowe zdjęcie. Na pierwszej stronie, u góry życiorysu zamieszczamy zdjęcie portretowe, na ostatniej można dodać zdjęcie całej sylwetki. Wiele linii będzie oczekiwało od nas dostarczenia osobno profesjonalnego zdjęcia portretowego oraz drugiego pokazującego sylwetkę w stroju biznesowym. (Pamiętajmy, żeby je podpisać z tyłu imieniem nazwiskiem, podać email i numer telefonu - jeżeli jest tam wystarczająco dużo miejsca.) Często jednak przy pierwszym etapie wystarczy tylko wydrukowane zdjęcie na CV, w ten sposób w razie nie przejścia do kolejnego etapu, nie tracimy zdjęć.

czwartek, 19 lutego 2015

Początki

Zgodnie z prośbą czytelniczki dziś przedstawię swoje początki w zawodzie stewardessy.

Musimy zatem cofnąć się do roku 2004, byłam wtedy studentką i nie miałam zielonego pojęcia o lataniu.

Tak wyglądała moja wiedza o samolocie w 2004 roku.
foto: kwejk.pl


Moje jedyne doświadczenie z samolotem opierało się na dwóch lotach - jako pasażer. Poleciałam nieistniejącymi już liniami Malev na roczne stypendium do pewnego kraju arabskiego.
Tam podczas zajęć wpadła mi w ręce gazeta z ogłoszeniem o pracę: szukano stewardess do linii lotniczych na Półwyspie Arabskim.
Z marszu wybrałam się tam z dwiema koleżankami, chociaż żadna z nas o karierze w chmurach nie marzyła. Zostałyśmy zaproszone na rekrutację na dzień następny, poproszono nas też o CV, zdjęcia i odpowiedni ubiór. Udało mi się przejść przez wszystkie etapy, po kilku tygodniach dostałam "złoty telefon", czyli poinformowano mnie, że dostałam pracę. Na wylot do "Arabowa" zdecydowałam się dopiero po zakończeniu roku akademickiego, kilka miesięcy później (pozwolono mi wybrać dogodną dla siebie datę).
I tak dostałam swoją pierwszą pracę w lotnictwie. Szczęśliwy traf.
Później było jeszcze długie szkolenie, loty próbne i praca, którą pokochałam.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Z ostatniej rotacji ( Supertree Grove II )

Pod tym tytułem zazwyczaj znajdują się zdjęcia z kilku miejsc, które udało mi się w ostatnim czasie odwiedzić. Tym razem jednak moja właśnie zakończona rotacja w Azji okazała się mało odkrywcza. Oprócz kilku krótkich lotów, całe dwa tygodnie spędziłam w Singapurze. Największą atrakcją tego pobytu był pokaz w Gardens by the Bay. Marc - hiszpański pierwszy oficer, towarzyszący mi w tym czasie, zgodził się na upublicznienie jego zdjęć. Albo jest lepszym fotografem, albo ma lepszy aparat (albo dwa w jednym). Poniżej przedstawiam zdjęcia jego autorstwa.











A teraz będę przez dwa tygodnie odpoczywać!

środa, 11 lutego 2015

Arab Street

Od dziesięciu dni przebywam w Singapurze, nadszedł więc czas na masaż. Razem z pierwszym oficerem wybraliśmy się do sprawdzonego już przez poprzednie załogi salonu. Green Apple Spa znajduje się w dzielnicy arabskiej, jakieś czterdzieści minut piechotą od naszego hotelu. Ponieważ nie mieliśmy ochoty na przechadzkę w pełnym słońcu i trzydziestu stopniach, zabraliśmy się tam taksówką.

-"Arab Street poprosimy"
-"Teraz?"- zdziwił się kierowca -"za wcześnie, tam się jeździ wieczorem pić"
-"Nie, my na masaż"
-"A na masaż, a to może być teraz" - uprzejmie zgodził się taksówkarz.

Co ciekawe ta prawdziwie arabska część okolicy jest strefą bezalkoholową, natomiast przylegające do niej malownicze uliczki są już zdecydowanie alkoholowe :)

No to jesteśmy.

Meczet Sułtana, zdjęcie pochodzi z zeszłego roku, obecnie jest w remoncie.

handlowa część dzielnicy

tradycyjne arabskie pachnidła

kolorowe lampy

i oczywiście dywany

Znajduje się tutaj również niezliczona ilość sklepów z materiałami.


A to moja ulubiona część okolicy - barowa, która ożywa nocą. Oprócz "wodopojów" znajduje się tutaj wiele małych butików oferujących jedyne w swoim rodzaju przedmioty oraz ubrania.



Po lunchu w libańskim barze udaliśmy się w drogę powrotną. Jeżeli chodzi o masaż, to Green Apple spełniło moje oczekiwania. Nie jest to wprawdzie luksusowe miejsce, ale jest czysto, a ceny 50-60 singapurskich dolarów (czyli jakieś 40 euro) za godzinnym masaż są zdecydowanie bardziej przystępne niż w hotelowym spa (ok 140 singapurskich dolarów).

Następne kilka dni to praca, powrót do Europy, szkolenie i powrót do domu. Trzymajcie za mnie kciuki bo będzie ciężko.


sobota, 7 lutego 2015

Supertree Grove

Supertree Grove, czyli Gaj Superdrzew (trochę dziwnie to brzmi po polsku) - mój ostatni wieczorny spacer w Singapurze. Te 25-50 metrowe konstrukcje znajdują się w Gardens by the Bay, do którego udaliśmy się na piechotę. Po drodze mieliśmy okazję podziwiać przepiękną panoramę miasta.




Hotel Marina by Sands - jeden z najbardziej znanych widoków Singapuru i most Helix.

Spacer z naszego hotelu zajął nam około godziny, dotarliśmy w sam raz na pierwszy pokaz wieczoru.

A to było celem naszej wędrówki.
Codziennie o godzinie 19:45 i 20:45 centralnie ulokowane drzewa (jakże brzydkie za dnia) ożywają ferią barw, świateł i muzyki. Coś przepięknego!






Niestety moje zdjęcia nie oddają piękna tego pokazu. Całość wywarła na nas takie wrażenie, że postanowiliśmy zjeść kolację na miejscu i obejrzeć show raz jeszcze.



Pokazy są bezpłatne oraz systematycznie zmieniane. Już planuję kolejną wyprawę do tego magicznego miejsca.


wtorek, 3 lutego 2015

Chiński Nowy Rok

Jechaliśmy taksówką przez chińską dzielnicę w Singapurze.
-"To kiedy jest Nowy Rok?" - zapytał kolega widząc rozwieszane dekoracje.
-"Osiemnastego" - odpowiedział taksówkarz.
-"To będzie Rok Kozy"- dorzuciłam.
-"Tak "ram"(ang. baran)" - potwierdził taksówkarz.
-"Ram"? A nie "goat" (ang. koza)?" - zaczęłam się upewniać.
-"Ram, goat to to samo zwierzę" - wzruszył ramionami Chińczyk.
Ja widzę różnicę między kozą i baranem, ale okazuje się, że w języku chińskim jest jeden znak na te dwa gatunki.

Poniżej zdjęcia z naszego spaceru:

W naszym hotelu pojawiły się dekoracje.


Kolor czerwony symbolizuje szczęście, powodzenie i miłość.

No koza jak byk! :)


Stragany są pełne ozdób.

przystrojona świątynia

uliczne ozdoby za dnia

i nocą

Nowy Rok świętuje się tutaj dwa tygodnie! Już są tłumy na ulicach.



Niestety 18 lutego nie będzie mnie w Singapurze, pamiętam jednak zeszłoroczne obchody. W tym czasie wiele się dzieje w chińskiej dzielnicy, ale tak naprawdę jest to święto bardzo rodzinne.
Według tego, co udało mi się wyczytać - Chińczycy jedzą uroczystą kolację, na którą należy ubrać się w nowe ubranie (najlepiej w kolorze czerwonym) oraz wręczają sobie prezenty. Wieczerza trwa do rana, a na drugi dzień odwiedza się krewnych.